Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Nasza Istria + Cres (i nie tylko) - 2011

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011
Nasza Istria + Cres (i nie tylko) - 2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 21.06.2011 21:23

Witam wszystkich. Tym razem szybciej zmobilizowałem się do napisania kilku zdań relacji z naszych drugich wakacji w Chorwacji.
O urlopie 2011 zaczęliśmy myśleć na początku roku. Najpierw miała być Tunezja, byliśmy tam kilka lat temu, spędziliśmy bardzo miło czas, a i sam fragment kraju, który udało nam się zwiedzić bardzo nam się podobał i pozostało nam tam jeszcze trochę do zobaczenia. Jednak zamieszki zniechęciły nas do zakupu wczasów w tym kraju, więc pomyśleliśmy o Egipcie, ale jak się okazało, że i tam zaczęło się robić niespokojnie, postanowiliśmy zrezygnować z krajów Arabskich. Wymyśliliśmy sobie, że w takim razie po blisko dwóch latach znowu pojedziemy do Chorwacji. Mieliśmy już własny bagaż doświadczeń ( http://cro.pl/forum/viewtopic.php?t=31207&start=0 ) i wiedzieliśmy gdzie szukać informacji w interesującym nas temacie (oczywiście forum cro.pl). Poczytaliśmy więc to i owo i zdecydowaliśmy, że wybierzemy Rabac na Istrii. W porównaniu z poprzednim wyjazdem, poza lokalizacją, zmian było więcej. Przede wszystkim wykupiliśmy 10-dniowy pobyt z wyżywieniem (śniadania + obiadokolacje) w biurze podróży. Termin wyjazdu również uległ zmianie na pierwszą połowę czerwca. Bez zmiany za to był skład (tak nam się wtedy wydawało:) ), ja, moje Kochanie i "Mała", tyle tylko, że starsi o blisko 2 lata (ale ten czas leci).
Według google maps podróż miała liczyć ok. 950 km i trwać ok. 10,5 godz. Wyjazd zaplanowaliśmy więc wcześnie rano, aby jeszcze przed kolacją dotrzeć na miejsce. Mieliśmy ruszyć o 4.00, jednak okazało się, że zebraliśmy się w drogę pół godziny później. Śpiącą "Małą" przebraliśmy i włożyliśmy do fotelika, ale całe to zamieszanie nie zrobiło na niej większego wrażenia i w samochodzie dalej spała. Trasa z Mysłowic początkowo autostradą A-4 i A-1 w Polsce, dalej drogą wojewódzką 932 do Chałupek i Bohumina w Czechach, gdzie zakupiliśmy na stacji paliw miesięczną winietę (350 koron). Stamtąd autostradą i trasą szybkiego ruchu za Brno, następnie kilkadziesiąt km dobrą drogą przez Mikulov (piękna miejscowość, być może kiedyś będziemy mieć czas na to żeby się tam na chwilę zatrzymać) i Poysdorf (urocze miasteczko z ładną architekturą) w Austrii, poczym cały czas autostradą do węzła Postojna w Słowenii. Oczywiście w międzyczasie krótki postój na granicach w celu zakupu winiet ale również rozprostowania kości. Z Postojnej kierowaliśmy się na przejście graniczne w Jelsane. Na granicy znowu przystanek, wymiana niedużej ilości waluty i ponownie autostradą w okolice Rijeki (opłata 7 kun). Ponieważ czas mieliśmy bardzo dobry zdecydowaliśmy, że pojedziemy drogą wzdłuż wybrzeża. Bardzo ładna trasa, a widokami nie ustępuje Jadrance w Dalmacji. Szczególnie pięknie prezentują się liczne hotele i wille (na oko XIX-wieczne ), w Opatiji, Lovranie i okolicach. Przez Labin kierowaliśmy się krętą droga w dół a tu towarzyszyły nam niesamowite widoki, stary Labin, skały i zatoka nad którą leży Rabac. Na miejsce, do hotelu Albona, dotarliśmy bez żadnego problemu już około 15.30 (po 11 godz. jazdy). Odebraliśmy klucze do naszego studia (takie sobie, bez rewelacji, ale też nie było źle) szybko się rozpakowaliśmy i z racji tego, że było słonecznie i bardzo ciepło postanowiliśmy skorzystać z przyhotelowego kompleksu basenów składających się z brodzika dla dzieci, basenu kąpielowego (w brodziku i basenie słona woda morska) oraz jacuzzi. "Mała" była zachwycona, przesiedziała całe popołudnie w wodzie. Wieczorem udaliśmy się na kolację serwowaną w formie szwedzkiego bufetu. Posiłki bardzo smaczne i wybór ogromny, myślę, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie (ja oczywiście jadłem wszystko, co nie najlepiej wpływa później na kształt sylwetki, ale kto by się tym aż tak bardzo na urlopie przejmował :) ). Po obfitej kolacji z dużym trudem, ale jednak wybraliśmy się na krótki spacer nad morze. Plaże bardzo ładne, szczególnie te najbliżej hotelu, głównie żwirkowe ale przeplatane skałkami.

Obrazek

Z racji tego, że dzień szczególnie dla mnie jako kierowcy, był dosyć długi to szybko położyliśmy się spać. Następnego dnia pogoda nadal dopisywała, a że w planie mieliśmy leżakowanie i ładowanie akumulatorów przed wycieczkami po półwyspie w kolejnych dniach, to po śniadaniowym obżarstwie (również szwedzki bufet i duży wybór potraw) udało nam się zejść po kilku stopniach tylko do hotelowego basenu, gdzie spędziliśmy resztę dnia. Wieczorem niebo zaczynało się chmurzyć i w nocy spadł deszcz. W poniedziałek rano pogoda w Rabac była taka sobie i już nie tak słonecznie jak w poprzednie dni ale nadal ciepło, więc zaplanowane na ten dzień zwiedzanie było dobrym pomysłem. Po śniadaniu ruszyliśmy do Puli. Na trasie pomiędzy miejscowościami Most Rasa a Barban roboty drogowe (po tempie wnioskuję że powinni zdążyć przed sezonem), ale podróż mimo to nie była uciążliwa. Pogoda jakby się trochę poprawiła. Zaparkowaliśmy na parkingu przy jakimś dużym targu i trochę "na czuja" :) , bez planu, ruszyliśmy do miasta, jak się okazało szybko trafiliśmy tam gdzie trzeba, pod Łuk Sergiusza

Obrazek

, a później już forum ze świątynią Augusta

Obrazek

, katedra i amfiteatr

Obrazek

. Obeszliśmy go w koło i po "wstępnych oględzinach" uznaliśmy, że nie będziemy wchodzić do środka. Sama zewnętrzna fasada budowli wygląda imponująco niemniej jednak odnieśliśmy wrażenie, że tak naprawdę poza nią w środku niewiele zostało do oglądania. Następnie doszliśmy do fortu, z którego rozpościera się widok na znaczną część miasta, a w pobliżu znajduje się muzeum Istrii i archeologiczne (też nie wchodziliśmy, bo zgromadzone w gablotach eksponaty nie interesują nas aż tak bardzo), a także ruiny teatru rzymskiego. Po około dwóch godzinach spaceru postanowiliśmy, że na tym zakończymy zwiedzanie Puli. W sumie miasto dosyć duże i nie zwiedza się go najlepiej, niemniej jednak uważam, że powinno się je zobaczyć.

Obrazek

Na koniec jeszcze tylko zakup owoców na targu i ruszyliśmy w drogę do Rovinj. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w miasteczku Bale

Obrazek

Obrazek

, bardzo urocze jak zresztą większość istryjskich starych kamiennych miejscowości. Ponieważ "Mała" w międzyczasie usnęła w samochodzie to sam wyskoczyłem na kilkanaście minut, zrobiłem trochę zdjęć, po czym ... padł akumulator, a że rezerwowy zostawiłem w aucie, to nie wszystko utrwaliłem na karcie. Po tym krótkim przystanku ruszyliśmy w dalszą drogę. Po dotarciu na miejsce szybki "tour de Rovinj" w celu znalezienia dobrego miejsca parkingowego. Trafiliśmy na darmowy parking przy sklepie DISCOUNT, skąd do portu było tylko kilkanaście minut spacerkiem. Ponieważ "Mała"; dalej spała, to tym razem zapakowaliśmy ją do "parasolki" (specjalnie kupiona kilka dni przed wyjazdem na takie właśnie okazje) gdzie mogła sobie jeszcze pospać. Sam Rovinj przeuroczy

Obrazek

i jak się później okazało absolutny numer 1 jeśli wziąć pod uwagę tegoroczny pobyt. Niesamowicie wyglądają zejścia bramami do morza, kolorowe kamienice

Obrazek

Obrazek

Obrazek

i najstarsza budowla w mieście - siedmioboczne baptysterium.

Obrazek

Stare miasto jest bardzo zwarte i o wiele lepiej się tu spaceruje niż po Puli. Miasteczko w starej części tak na dobrą sprawę praktycznie wyłączone z ruchu samochodowego. Bez pośpiechu przechadzaliśmy się po nim i spędziliśmy tam kilka godzin, a pewnie można by i jeszcze o wiele więcej. W międzyczasie zrobiliśmy sobie (a przede wszystkim "Małej") przerwę na posiłek w jednej z przybrzeżnych restauracji. Zamówiliśmy między innymi zupę pomidorową (podawana z gorącą ciabatą) tak przepyszną, jakiej nigdy wcześniej nie jadłem. Na koniec jeszcze tylko lody i po szybkich zakupach w sklepie przy którym zaparkowaliśmy auto mogliśmy ruszyć w drogę powrotną do naszej kwatery głównej. Oczywiście niebyłym sobą, gdybym się gdzieś po drodze spontanicznie nie zatrzymał. Tym razem padło na miejscowość Svetvincenat. Ponieważ było dosyć pochmurno, a pora już trochę wieczorowa to i warunki do robienia zdjęć raczej nienajlepsze. Jednak znajdujący się tam kasztel z zewnątrz wyglądał okazale

Obrazek

, niestety nie zajrzeliśmy do środka ponieważ był zamknięty (było ok. 19 więc nie wiem, czy to ze względu na godzinę, czy też w ogóle nie jest udostępniony dla zwiedzających). Pokręciliśmy się chwilę po ryneczku, a następnie

Obrazek

udaliśmy się w dalszą drogę. Jeszcze tylko kolacja, a na tarasie Ozujsko (jednak bardziej mi smakuje od Karlovacko, chyba dlatego, że mniej gorzkie)

Obrazek

i trzeba było iść spać. Po wyczerpującym dniu, wtorek miał nam upłynąć na błogim lenistwie i wylegiwaniu się na plaży, niestety, pogoda chciała inaczej. W nocy potężna burza przeszła nad Rabacem, a i ranek nie wyglądał obiecująco. Nadal było ciepło, ale słońca niewiele, cóż więc było począć, szybka decyzja i zmiana planów. Po śniadaniu jedziemy do Poreca. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę w Pican, ale miasteczko jak na mój gust lepiej wygląda z dołu z drogi niż z bliska. Może dlatego, że trwały tam jakieś prace budowlane i centralne miejsce było rozkopane. Jedziemy więc dalej, mijamy kolejne miasto na wzgórzu - Gracisce, jednak bez postoju. Kolejny przystanek zaplanowaliśmy przy kasztelu w Pazin, chwilkę spacerujemy

Obrazek

, zaglądamy przez kraty na dziedziniec

Obrazek

, ale rezygnujemy z wejścia, bo muzeum wnętrz to nie to co chcielibyśmy oglądać. Jedziemy do Poreca, tam po znalezieniu miejsca parkingowego stosunkowo blisko starego miasta ruszamy na zwiedzanie. Nad miastem cały czas wisiały deszczowe chmury, ale mimo wszystko udało nam się, że nie padało. Miasto mniejsze od Rovinj ale także ładne i bez dwóch zdań warte zobaczenia. Szczególnie wpisana na listę UNESCO bazylika Eufrazjana (Eufrazjusza), schowana wśród zabudowań, ale kiedy już znaleźliśmy się na małym dziedzińcu z kolumnami przed świątynią, byliśmy oczarowani.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przede wszystkim tym, że budynek wygląda (i pewnie jest) jak z zupełnie innej epoki aniżeli zabudowania wokół. Pochodziliśmy trochę po miasteczku i nabrzeżu,

Obrazek

Obrazek

"Mała" wyszalała się na głównym placu (Wolności) i mogliśmy pakować się do auta. Na dziś jeszcze zaplanowaliśmy wizytę w Novigrad z racji tego, że oba miasta dzieli odległość kilkunastu kilometrów. Do miasta zawitaliśmy po 15, a bilet parkingowy na blisko 2 godz. dostaliśmy od uprzejmych Czechów, którzy opuszczali akurat to miejsce. Chcieliśmy coś zjeść i jakież było nasze zaskoczenie, że wszystkie knajpy miały sjestę do 17 lub 18 godz. Ponadto rozpadało się straszliwie i musieliśmy się zapakować w drogę powrotną. Dobrze, że mieliśmy trochę suchego prowiantu, to mieliśmy czym uzupełnić kalorie. Powrót zaplanowałem przez Groznjan, a ulewa czasem tak intensywna, że wycieraczki nie nadążają zbierać wody. Przy samym miasteczku już tak mocno nie padało, ale że "Mała" w międzyczasie usnęła, postanowiliśmy jechać dalej. Zamiast wracać tą samą drogą to nawigacja wytyczyła nam krótszą :) . Okazało się że asfaltu było tylko kilkaset metrów a dalej kamienie. Pomimo to zdecydowałem już nie zawracać. Po drodze przestało padać, minęliśmy jeszcze Motovun (z drogi wygląda okazale) i jechaliśmy w kierunku Rabac. Ponieważ "Mała" się obudziła, a w okolicy naszej "bazy" było już po deszczu i godzina była jeszcze dosyć wczesna, zawitaliśmy do Labin,

Obrazek

oddalonego zaledwie kilka km od hotelu. Zaparkowaliśmy samochód (wjeżdżając od ronda, ze 100m za parkingiem znajdującym się przed wejściem do starego miasta jest darmowy parking po prawej stronie) i ruszyliśmy na ponad godzinny spacer po zamkniętym dla ruchu samochodów mieście. Wąskie uliczki i bardzo ładna architektura, tworzą spójną całość. Budynki o kolorowych elewacjach przeplatały się z kamiennymi, sporo z tych obiektów było opuszczonych i w bardzo złym stanie, co jednak w ogóle nie razi. Z punktu widokowego pooglądaliśmy okolice, a nawet uruchomiliśmy lunetę za 5 kun. Niestety nie wiem czy to z racji tego, że pogoda taka sobie, czy to luneta nie do końca czysta, ale widoczność była po prostu kiepska. Po 19 byliśmy w hotelu. Środa rano, a pogoda nadal niepewna, trochę słońca, trochę błękitnego nieba i ... najwięcej chmur. Jednak decydujemy się zejść na basen, jak się okazało nie byliśmy jedynymi desperatami pragnącymi w ten sposób korzystać z wakacji :) . Wytrwaliśmy zaledwie 2 godziny i pokrapujący deszczyk wygonił nas do pokoju. Nie rozpadało się, ale kąpiel już sobie odpuściliśmy. Promenadą wybraliśmy się do centrum Rabaca na piechotę, mieliśmy okazje poznać wszystkie 4 plaże, naszym zdaniem najładniejsze to Girandella

Obrazek

położona najbliżej naszego hotelu i St Andrea, a Maslinica - położona najbliżej centrum wg nas najbrzydsza i woda najbardziej zanieczyszczona jakimiś liśćmi, reklamówkami itd. Do hotelu po kilkugodzinnym spacerze wróciliśmy ciuchcią kursującą po promenadzie (przejazd 10 kun/osobę). Jeszcze chwile czasu Mała spędziła na placyku zabaw przy hotelu i tak zleciał nam kolejny dzień pobytu w Chorwacji. Następnego dnia niebo znowu nie wygląda ciekawie, a ponieważ dzień wcześniej trochę odpoczęliśmy, to uznaliśmy, że szkoda siedzieć w pokoju. Tym razem chcieliśmy zwiedzić jaskinię Skocjanską w Słowenii. Po drodze jeszcze tylko bardzo krótka wizyta w bardzo małym Hum

Obrazek

, a następnie mijamy Buzet. Po przyjeździe na miejsce znowu ulewa, na szczęście w jaskini nie pada :) . Szybki zakup biletów po 15 euro i musieliśmy gonić przewodnika (wejście o pełnej godzinie, a my przyjechaliśmy właśnie o równej 12) Początkowo nic szczególnego stalaktyty, stalagmity i kolumny jakie mieliśmy okazje oglądać w jaskiniach słowackich (jaskinia Wolności pod Liptovskim Miklasem) , natomiast w drugiej części podziemna trasa wiedzie nad kanionem rzeki Reka. Bardzo interesujące miejsce i na pewno warte zobaczenia. Szczególnie ciekawym punktem trasy jest przejście mostkiem, zawieszonym na wysokości 45 metrów, w jaskini nad rzeką, niestety w środku nie można robić zdjęć. Sama trasa nie bardzo długa (ok. 1,5 godz), ale dosyć trudna, jeśli wziąć pod uwagę, że nasza"Mała" jeszcze nie ma 3 lat. Niezliczona ilość stopni i podejść wymęczyła nas trochę, za to w nagrodę za pokonanie tej trasy na zewnątrz czekało na nas słońce.

Obrazek

Na górze jeszcze tylko wizyta w muzeum (bilety do niego dodają do biletów do jaskini), ale spokojnie można sobie je odpuścić. Ostatnim punktem wycieczki miał być Piran - miasto nad Adriatykiem w Słowenii. Ponieważ starówka jest wyłączona z ruchu, samochód zostawiliśmy w parkingu podziemnym (1,2 euro/godz) i ruszyliśmy do miasteczka. Na początku mijamy fragmenty potężnych murów obronnych, schodzimy w dół i naszym oczom ukazuje się panorama miasta z typowymi pomarańczowymi dachówkami i górującym nad miastem kościołem św Jerzego z dzwonnicą.

Obrazek

Obrazek

Schodzimy w dół zjadamy pizze i spacerujemy po mieście. Wąskie uliczki, wiele starych kościołów i kościółków, klasztor

Obrazek

, i duży centralny plac.

Obrazek

W jednym z przewodników znaleźliśmy informację, że jest perłą weneckiego gotyku, sam się aż tak na tym nie znam ale trzeba przyznać że jest to urocze miejsce i z pewnością warto je odwiedzić. Po około 2 godzinach zwiedzania, udaliśmy się w drogę powrotną, po drodze po prawej stronie minęliśmy jeszcze (bez zatrzymywania się) dawne baseny do pozyskiwania soli z wody morskiej w Secovlje (na zdjęciach w przewodniku ładniejsze niż w rzeczywistości). Oczywiście przy dobrej pogodzie nie mogłem odpuścić próby zobaczenia Grożnjanu, tym razem była ona udana. Bardzo ładne nieduże miasteczko z kamienną zabudową i kamiennymi uliczkami,

Obrazek

Obrazek

Obrazek

gdzie można się poczuć jakby czas cofnął się o kilkaset lat. Niesamowite wrażenie, podobnie jak i ceny w sklepach czy galeriach. Pospacerowaliśmy ok. godziny, kilka fotek i trzeba było się zbierać. Tym razem pojechaliśmy trochę inną trasą niż poprzednio, przez wioskę Zavrsje, a kiedy wyłoniła się ona zza drzew, to widok zaparł nam dech w piersi. Kolejna stara kamienna miejscowość na wzgórzu wśród zieleni, niczym w jakimś buszu, z dala od ważniejszych dróg i cywilizacji. Nie mogliśmy się nie zatrzymać żeby zrobić zdjęcie, a i tak nie oddaje ono w pełni tego co dane nam było zobaczyć.

Obrazek


Niestety tuż za miasteczkiem droga asfaltowa się kończyła, ale mimo to kontynuowaliśmy podróż, po kilku kilometrach dojechaliśmy do głównej drogi, a w hotelu byliśmy dopiero po 20. Kolejny dzień - piątek, i z rana pogoda taka sobie, chociaż zaczynało to wszystko wreszcie wyglądać obiecująco. Jednak po śniadaniu wymyśliliśmy sobie, że pojedziemy do południa na płw. Kamenjak.

Obrazek

Tam, w Permantura wypożyczyliśmy rowery i ... jak się okazało to była nasza największa porażka tych wakacji :) , szczególnie moja, bo to mnie przyszło jechać po szutrowych pofałdowanych trasach z "Małą" w foteliku. Słońce (jak na ironię) zaczęło coraz mocniej przygrzewać i po 2 godzinach (ja strasznie wymęczony i spocony jakbym wyszedł spod prysznica) zakończyliśmy przygodę z rowerami. Jeszcze tylko przy oddawaniu rowerów ściemka, że to "Małej"; się nie podobało i mogliśmy uzupełnić kalorie zjadając po porcji lodów. Sam półwysep to oczywiście bardzo urokliwy zakątek i warto go odwiedzić i pozostać dłużej (wjazd pojazdami mechanicznymi płatny, ale nie drogi auto z tego co pamiętam chyba 20kun). Po powrocie do naszego hotelu popołudnie spędziliśmy już na skąpanym w słońcu (jak się później okazało praktycznie towarzyszyło nam ono i grzało do końca pobytu) basenie,. Następny dzień to wreszcie plażowanie nad morzem, w sumie nie ma co opisywać kąpiel-opalanie, opalanie-kąpiel i tak przez cały dzień.

Obrazek

Obrazek

Jedyne co można dodać, to że zakupiona przed wyjazdem maska, rurka i płetwy to był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Kolejny nasz dzień różnił się od poprzedniego tym, że leżeliśmy przy basenie. I tak powoli nadchodził Cres naszego pobytu w hotelu Albona w Rabac. Cres dlatego, że w międzyczasie podjęliśmy decyzję, że przedłużymy sobie urlop o pobyt na tej właśnie wyspie o 3 dni. Na koniec pojechaliśmy jeszcze wieczorem pospacerować po Labinie

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

i przyszło nam się pakować. Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do Brestovej na przeprawę promową. Zdecydowaliśmy, że będziemy szukać kwatery w Valun, a jak się nie powiedzie to pojedziemy gdzieś dalej. Po drodze zaliczyliśmy tylko jeden przystanek, przy zjeździe z głównej drogi w kierunku Beli, gdzie jest takie miejsce postojowe, z którego rozpościera się cudowny widok na morze, wyspę Krk i dalej na stały ląd. Do Valun dotarliśmy ok. 13, a ponieważ "Mała" w międzyczasie usnęła, to mnie przyszło szukać kwatery. Wolnych miejsc nie było zbyt wiele. W jednym miejscu kobieta pokazała nam apartament, ale dosyć wysoko (150 euro/3dni), w kilku innych domach bliżej położonych nie było już miejsc. W międzyczasie córcia się przebudziła i już razem znaleźliśmy klimatyzowany pokój (bez aneksu kuchennego) nad restauracją MaMaLu. Lokalizacja świetna, z fantastycznym widokiem na morze, z niedużego balkonu.

Obrazek

Cena, 150euro/3dni ze śniadaniem, może nie najniższa, ale uznaliśmy że nie chce nam się już więcej błądzić. Zakwaterowaliśmy się i jeszcze w tym samym dniu postanowiliśmy zwiedzić kilka miejsc na wyspie. Oczywiście zaczęliśmy od pobliskich Lubenic (parking płatny -15 kun). Rewelacyjne miejsce,

Obrazek

Obrazek

i piękny widok ze wzgórza, pospacerowaliśmy trochę i zakupiliśmy na koniec u dwóch babć oliwę za resztę posiadanej gotówki (tak na marginesie to ciekawe czy mają coś wspólnego z jej produkcją, czy też może przelewają np. zakupioną w Lidlu czy innym Konzumie :)). Z Lubenic jedziemy do Veli Losinj. Samochód zostawiliśmy na darmowym parkingu i ruszyliśmy pospacerować po tym uroczym miasteczku i zatoczce nad którą leży.

Obrazek

Obrazek

W międzyczasie jeszcze lody i pizza w jednej z knajpek i mogliśmy wracać. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na niedługo w Osorze,

Obrazek

Obrazek

gdzie zaczynał się spektakl pod tytułem "zachód słońca"

Obrazek

i towarzyszył nam już praktycznie do samego końca trasy. Sama wyspa bardzo ciekawa, pofałdowany teren, z całym mnóstwem gajów oliwnych, kwiatów (taki chyba urok czerwca) i nieprawdopodobną ilością kolorowych motyli.

Obrazek

Do pokoju dotarliśmy już o zmierzchu. Po dosyć wyczerpującym dniu usiedliśmy na balkonie i sącząc Ozujsko jeszcze przez chwilę oglądaliśmy wieczorne życie w Valun. Ostatnie 2 dni już tylko plażowaliśmy i kąpaliśmy się w morzu, bo warunki ku temu były fantastyczne. Żar lał się z nieba, a woda była odczuwalnie cieplejsza niż w Rabac. Z rana i wieczorem tylko przechadzaliśmy się po niedużym, liczącym kilkadziesiąt domów Valun.

Obrazek

Stołowaliśmy się głównie w knajpce nad którą mieszkaliśmy, poza tym były jeszcze 3 jadłodajnie (w żadnej nie serwują pizzy) i 2 kawiarnie. Ceny w zasadzie takie jak w Rabac, czy kilku innych miejscowościach, które dane nam było zwiedzić podczas wycieczek. Samo miasteczko, jak i zatoka nad którą leżało to bardzo przyjemne miejsce i wybór uważamy za trafny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dwie ładne plaże, jedna przy polu namiotowym (na szczęście nie ma tak dużo namiotowiczów, chyba dlatego, że do pola nie można dojechać autem) z dobrym zapleczem, toaletami, prysznicami, przebieralniami, a dodatkowo boisko do siatkówki, bramki przenośne, wybetonowany placyk do gry w kosza i wszystko w dobrym stanie. Druga plaża bardziej kameralna i nawet ładniejsza, ale bardziej na uboczu. Często do niedużego portu zawijały jachty i stateczki wycieczkowe (z jednego turyści robili nam zdjęcia jak jakimś małpom w zoo :) ). Po trzech dniach pobytu na wyspie i dziesięciu na półwyspie przyszło nam z wielkim żalem, a także całą masą wspomnień i zdjęć (znowu ponad 1000) wracać do domu. Wyjechaliśmy ok. godz. 9.00, przeprawa promowa i powrót tą samą drogą, którą przyjechaliśmy, a w domu byliśmy o 22.00.
Ale się rozpisałem, a miało być tylko kilka zdań. Podsumowując, kolejne rewelacyjne wczasy (odpoczynek powiązany ze zwiedzaniem) i 3000 km za nami. Ponieważ mam już porównanie z wyjazdem wrześniowym, to mogę stwierdzić, że czerwiec to jest właśnie to - długie dni, cieplej, całe mnóstwo kwitnących kwiatów z lawendą na czele, niezliczoną ilością motyli i temperatura wody lepsza niż myślałem (co do tego miałem najwięcej obaw). Jeśli chodzi o półwysep Istria, różne przeczytałem opinie na forum i uważam, że te nieprzychylne są po prostu krzywdzące. Fakt, że jest trochę inna niż Dalmacja, ale jeśli chodzi o architekturę, Rovinj i Porec oraz całe mnóstwo starych niedużych miejscowości i wiosek na wzgórzach głównie w północnej części (coś czego w Dalmacji człowiek w takiej formie nie uświadczy), spokojnie można uznać za ścisłą chorwacką czołówkę. Istria jest też bardziej zielona. Uważam, że powinno się ją zobaczyć, a ten kto świadomie z niej rezygnuje wiele traci, jednak dyskusje o wyższości jednego regionu nad drugim można porównać do dyskusji o wyższości jednych świąt nad drugimi – po prostu oba mają w sobie to coś. Również wysoko oceniam pobyt w hotelu z dobrym wyżywieniem ( w opcji śniadania + obiadokolacje), człowiek rzeczywiście odpoczywa i nie musi "targać" ze sobą niewiadomo ile jedzenia, a jeśli chodzi o koszty, wcale nie wychodzi to drożej. I jeszcze o podróżowaniu, wyjazd na noc polecam w zasadzie tylko prawdziwym nocnym markom. Za pierwszym razem tak jechałem i wydawało mi się, że to nie jest duży problem, dzisiaj wiem, że mogło to się naprawdę nieciekawie skończyć, a podróż w sumie trwała o wiele dłużej (przynajmniej moja).
W razie pytań w miarę wiedzy i możliwości postaram się odpowiedzieć (chociaż są na tym forum osoby bardziej kompetentne ode mnie).
Wszystkim życzę udanych wakacji i pozdrawiam.
Ostatnio edytowano 09.09.2014 08:30 przez _Piotrek_, łącznie edytowano 1 raz
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 21.06.2011 22:14

Bardzo fajna , rzeczowa relacja _Piotrek_ 8)

Dziękuję
Dla mnie idealnie trafiona w czas - nadeszła pora podejmowania decyzji : gdzie tym razem w Chorwacji spędzić wakacje 8)

Twoja relacja , to kolejny scenariusz :D

Szkoda tylko , że w czerwcu na 100 % mi się nie uda :wink: jednak kilka dni na przełomie sierpnia i września ( mam taką nadzieję ) też będzie O.K. 8)


Pozdrawiam
Piotr
maniust
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7698
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) maniust » 22.06.2011 06:51

Znajome widoczki....... :lol:

Fajnie piszesz , połyka się tekst jednych tchem.
Fajne ujęcia , choćby te zwykłe ławki , a w tle Jadran :D

Dawaj dalej .....mam nadzieję że to już nie koniec ...... masz mnie za czytelnika.
zgred1971
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 18
Dołączył(a): 02.06.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) zgred1971 » 22.06.2011 19:42

Witam
Fajna relacja - super sie czyta. Gratuluję również oka i ręki do zdjęć. Widać zacięcie foto :)
Pozdrawiam
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 22.06.2011 20:15

Odwiedziłem stare kąty ... 8)

Pozdrawiam.
majeczka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3886
Dołączył(a): 04.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) majeczka » 22.06.2011 21:46

sympatyczna relacja i znajome fotki :D
knypsio123
Globtroter
Posty: 45
Dołączył(a): 10.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) knypsio123 » 23.06.2011 13:49

Bardzo ciekawa relacja. Czytam z zainteresowaniem.
Ania W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1993
Dołączył(a): 29.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ania W » 23.06.2011 16:49

Bardzo fajna i ciekawa relacja...Przeczytana jednym tchem. :D
No i dzięki za inspirację gdzie spędzić kolejne wakacje. :)

Serdecznie pozdrawiam.
_Piotrek_
Cromaniak
Posty: 1015
Dołączył(a): 27.02.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) _Piotrek_ » 24.06.2011 20:32

Dziękuję wszystkim za miłe słowo, tym bardziej, że wypowiadają je cromaniacy, którzy Chorwacje znają jak mało kto i tworzą to wspaniałe forum. Nie miejcie mi tego za złe, ale jak tu zaglądałem na początku to pomyślałem sobie "co za czubki, tyle jest ciekawych miejsc na świecie, a Ci jeżdżą w to same miejsce po kilka razy". Dziś po dwóch pobytach już się zastanawiam gdzie jechać po raz trzeci i pewnie znowu przyjdzie mi intensywnie wertować przed wyjazdem to forum. Sam chyba zaczynam dołączać do grona "czubków" :). Jeszcze raz przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony. To głównie dzięki takim osobom jak Wy mogłem zaplanować przede wszystkim mój pierwszy urlop na tak długim dalmatyńskim wybrzeżu. Trzeba było wybrać miejscowość, gdzie człowiek odpocznie i przy okazji będzie dobrym miejscem wypadowym do zwiedzania jak największej części Chorwacji (i nie tylko). To dzięki temu forum dowiedziałem się jak ominąć kawałek płatnej drogi w Słowenii, że brak piasku na plaży nie jest żadnym problemem pomimo tego, że wakacje spędza się z małym dzieckiem, że spokojne można planować wyjazd "w ciemno" bez rezerwacji kwater, jak dotrzeć w ciekawe miejsca i gdzie warto zboczyć z głównej drogi (np. piękny wodospad Kravica, chociaż to akurat nie jest w Chorwacji), no i wreszcie na podstawie tych doświadczeń z pierwszego pobytu, mogłem zaplanować tegoroczne wakacje na Istrii. Bardzo udane wakacje. Najbardziej odpowiada mi to, że ten kraj gdzieś na uboczu bywa taki "surowy", jak np. Zavrsje na Istrii czy Lubenie na Cres, a do tego te wspaniałe stare miasta jak Dubrovnik, Trogir czy Rovinj. I jeszcze jedno, my mieszkańcy z południa Polski prawie tak samo długo (dzięki stanowi naszych dróg) musielibyśmy jechać nad nasz Bałtyk (też piękny), gdzie jednak pogoda jest o wiele bardziej kapryśna, a często kiedy pada deszcz robi się tak zimno jak jesienią no i to co istotne - woda jest zdecydowanie chłodniejsza.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 24.06.2011 22:22

_Piotrek_ , nie ma znaczenia ( moja subiektywna opinia :wink: ) , kto i ile razy odwiedził Chorwację - miejsce szczególne dla nas wszystkich odwiedzających to forum :) , miejsce jednoczące ludzi kochających słońce , morze i góry w jednym i tym samym kraju , pełnym zabytków , czarownych miejsc i co zapewne nie jest bez znaczenia - dostępnym pod względem finansowym dla większości :D

Dla mnie najważniejsze jest to , że ten kraj jest mi bliski pod względem emocjonalnym - lubię prawie wszystko to , co wiąże się z tym pięknym , historycznie pokręconym ( historia ostatnich lat , pełnych niepokojów i konfliktów narodowościowych :?: etnicznych :?: kulturowych :?: politycznych :?: głupich ) , ale dla mnie wyjątkowym i w dalszym ciągu jeszcze pełnym nieznanych , godnych odwiedzenia miejsc krajem .

Wielu CROmaniaków odwiedziła wiele miejsc na Świecie , jednak zjednoczyła nas Chorwacja - to chyba o czymś świadczy .

"Czubków" ( jak to określiłeś ) takich całe mnóstwo - myślę , że nikt nie poczuje się urażony :wink:

Czekam na dalszy ciąg


Pozdrawiam
Piotr
ARTUR_KOLNICA
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 742
Dołączył(a): 19.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ARTUR_KOLNICA » 28.06.2011 12:49

Dzięki za fajna relacje z wakacji, mam nadzieje, że mnie również uda się zwiedzić kilka ciekawych miejsc.To już nie długo.....
Pozdrowienia dla Wszystkich oczekujących na wyjazd :D
Krysia
Autostopowicz
Posty: 1
Dołączył(a): 28.07.2019

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krysia » 28.07.2019 13:13

Bardzo polecam Porec, a zwłaszcza Bazylikę Eufrazjusza w Poreču. Trafiliśmy na mszę o 11, dlatego było dość tłoczno. Ale warto.

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Nasza Istria + Cres (i nie tylko) - 2011
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone