Jak co roku w okolicach października w naszym dwuosobowym teamie zapada decyzja, gdzie by tu wyjechać na przyszłoroczny urlop (jak zawsze planowany na przełomie maja i czerwca). Wstępny pomysł to były oczywiście nasze góry, a konkretnie Karkonosze. Planowanie z mapą ruszyło pełną parą. Niespodziewanie dowiedziałam się, iż jeden z klientów biura, w którym pracuję, mieszka w Vodicach i wynajmuje apartamenty. Decyzja była szybka – po raz pierwszy jedziemy do Chorwacji.
Stwierdziliśmy, że nie jesteśmy jakimiś chojrakami i nocleg na trasie musi być. Jadąc do Vodic postanowiliśmy, że nocujemy w Mikulovie w Czechach, praktycznie na granicy z Austrią. Nocleg zarezerwowaliśmy poprzez stronę http://www.hotel.cz/zakwaterowanie/.
Nadszedł ten upragniony dzień wyjazdu i początek niezwykłej (dla nas) przygody.
Godzina 4.40. Wyjeżdżamy z domu i ruszamy w nieznane. Nasz cel na dziś to Mikulov. Trasa przez Polskę przebiegła szybko i bezproblemowo (dlatego, że to ja prowadziłam Skodzinkę ). Chwilę przed przekroczeniem granicy za kółkiem siadł Wojtek. Krótko przed przekroczeniem granicy, w Bobolicach, AutoMapa postanowiła zrobić nam psikusa i się zepsuć. Na wyświetlaczu pojawił się komunikat „wewnętrzna niezgodność danych”. Pomimo użycia słów zwyczajowo uznanych za niecenzuralne nasza nawigacja nie chciała współpracować. Cóż było robić – Wojtek uruchomił nawigację w smartfonie i ruszyliśmy w dalszą drogę. Na szczęście po kilkunastu kilometrach AutoMapa wróciła do żywych. Postanowiliśmy, że przez Czechy przejedziemy lokalnymi drogami omijając płatne trasy - stwierdziliśmy, że wykup winietki dla tych trzech godzin jazdy jest nieuzasadniony. Do Mikulova dojechaliśmy ok godz. 14.30 ( w końcu trzeba w trasie zrobić przerwę na jedzenie i kawę). Po zrzuceniu bagażu ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Później postanowiliśmy, że można coś wrzucić na ruszt. Najedzeni, wiedząc iż następnego dnia czeka nas długa podróż do Vodic, poszliśmy grzecznie spać...
Mikulov, Czechy. Starówka, niebrzydki zamek oraz budowle na wzgórzach wokół miasta