Coś starego i coś nowego - Brela i Hvar 2016Relacja, której miało nie być
No ale jak zacząć planowanie kolejnego wyjazdu do Cro bez "uporządkowania" poprzedniego. Bez wdawania się w szczegóły, o mało co w ogóle nie byłoby Chorwacji w 2016 roku...
Plany były ambitne. Trasę na Pelješac zaplanowaliśmy tak, żeby choć na chwilę zatrzymać się na Makarskiej Rivierze. I wtedy wiedzieliśmy już - w przyszłym roku musi być "nasza" Brela. Do tego trochę planowanej od dawna Czarnogóry, powrót przez Sarajewo, które tak nas zauroczyło, ale co jeszcze? Może Hvar
Pod koniec roku zaczęłam szukać noclegów w Breli. Tak wiem, pisałam, że wcześniejsza rezerwacja stresuje, ogranicza, ale jednocześnie daje komfort nieśpiesznego zmierzania do celu. Ceny jednak powalały - 2-osobowy apartament dla dwóch osób na początku lipca minimum 45 euro, klimatyzacja często płatna dodatkowo
Wreszcie padło na PIKOLO - pokój z mini aneksem, bez klimatyzacji (taras jest na tyle zacieniony, że w ogóle nam to nie przeszkadzało), ale bardzo dobra lokalizacja i 32 euro za noc ostatecznie pomogło nam podjąć decyzję - 7 noclegów, zaliczka 60 euro.
Pozostałe rezerwacje poszły przez booking.com, bo pobyty maksimum kilkudniowe, brak zaliczek i możliwość anulowania bez kosztów na kilka dni przed terminem. To była dobra decyzja, bo jak przyszło do planowania, to jednak pojawiły się wątpliwości. Wyjazd coraz bardziej zaczął przypominać wycieczkę objazdową, a gdzie wypoczynek... Hvar w 4 dni to chyba jednak trochę za mało... Czarnogóra tak daleko...
Wiosną udało się przedłużyć rezerwację na Hvarze do 7 dni, pozostałe anulowałam, nawet Sarajewo wypadło z listy, bo trochę nie po drodze z Hvaru
Chyba opatrzność nad nami czuwała, bo w końcu i tak w ostatniej chwili musielibyśmy zmieniać plany, a tak przynajmniej nieco mniej stresu było.
Po nieco zbyt długim wstępie ruszamy w drogę, nieco później niż zwykle, ale już tradycyjnie w piątek