Z Trsteno już tylko rzut beretem do Dubrownika
Perłę Adriatyku odwiedziliśmy podczas naszego pierwszego wyjazdu do Cro w 2012 roku. Stacjonowaliśmy wówczas kilka dni w pobliskim Mlini. Mieliśmy okazję zobaczyć Dubrownik rankiem przed napływem wycieczek, w ciągu dnia, kiedy na Stradunie były niemal tłumy (mimo, że byliśmy we wrześniu) i wieczorem, kiedy Starówka skąpana była w świetle latarni, a restauracje pękały w szwach.
Odpuściliśmy wtedy wejście na mury, bo za gorąco (taaaa....), za mało czasu, zbyt dużo wrażeń, jak na jeden wyjazd. Dlatego musieliśmy tam wrócić. Ale nie przejazdem czy na wycieczkę, bo wtedy trafia się w godziny szczytu i największy upał. Zaplanowaliśmy trzy noce w okolicy, z których zrobiły się dwie przez gratisowy nocleg w Orebiću.
W ogóle pierwotny plan urlopowy zakładał dalszą podróż do Czarnogóry, przez Kotor aż po Durmitor, brana była pod uwagę także Albania. Ale od nowego pracodawcy nie wypada żądać od razu trzech tygodni urlopu. I tak szczęśliwie udało się na te dwa tygodnie wyjechać...
Zatrzymaliśmy się najpierw na parkingu w Lozicy, który stanowi niezły punkt widokowy
Dwa ostatnie zdjęcia pochodzą z kolejnego dnia, zrobione przy lepszym świetle.
Nie mogliśmy także odpuścić wjazdu na wzgórze Srđ, z którego widok zrobił na nas jeszcze większe wrażenie niż za pierwszym razem