Jestem i już zapodaję ciąg dalszy
Wieczorem chłopaków naszło, że muszą jechać do jakiejś knajpy w Vela Luce, by skorzystać z Internetu. Każdy pomysł jest dobry, żeby się wyrwać gdzieś w męskim gronie... Nie ma problemu - przecież mają takie prawo
Nie możemy im tego zabronić. Jednak, żeby za bardzo się nie wyluzowali, posłałam z nimi małą
W całej tej sytuacji widziałam same "plusy":
1. Panowie będą "spokojniejsi" przy dziecku.
2. Mała będzie miała wycieczkę przed snem...
3. ... a my chwilę spokoju
Pojechali. Nastała błoga cisza...
Żadnych:
"mamusiu, chcę jeść", "mamusiu, chcę siku", "mamusiu, gdzie tatuś?"... Tudzież:
"stary capie miałeś się opalać", "ściągaj gacie, idziemy pływać"... itp.
Rozsiadłyśmy się więc przy gorącej czekoladzie i dyskutowałyśmy - jak to kobitki - temat zawsze się znajdzie
Na tarasie było już chłodnawo, więc przeniosłyśmy "imprezę" do jadalni. Zgasiłyśmy światła na tarasie, ale drzwi zostawiłyśmy otwarte, by słyszeć szum morza (wbrew pozorom, w potoku naszych wypowiadanych słów i ożywionej dyskusji, dało się usłyszeć jego szum
).
Zapadła już ciemność, a biorąc pod uwagę, że wokół domku nie było żadnych latarni - ciemność była wyjątkowo przenikliwa...
I nagle - jak się Aga nie rozedrze!!!
Widząc jej przerażoną minę, wpatrującą się w ciemność na tarasie - jakby czekającą na śmierć i słysząc krzyk, który zdawał się nie mieć końca, chybnęłam razem z krzesłem w bok, by ukryć się za ścianą i ryknęłam razem z nią:
- Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zaczęłyśmy się trząś jak osiki. Bałam się obejrzeć - pewnie na tarasie stoi jakiś Bośniak z karabinem... W końcu wojna była tu całkiem niedawno, może się jakiś zabłąkał...
Skoczyłam za ścianę i czekałam na śmierć. Skoro widziałam ją w oczach Agi, to ona musi być gdzieś blisko...
Po chwili, Agnieszce brakło już oddechu. Nie odrywając wzroku od ciemności na tarasie, zapytała:
- Co to było?!
- Ale co? Nie wiem o co ci chodzi. Ni z tego, ni z owego zaczęłaś się drzeć. Co zobaczyłaś?
- Nic nie zobaczyłam. Usłyszałam gwizd. Ktoś tu jest... Czemu na tarasie jest zgaszone światło?! - rzuciła się, by je oświecić i pozamykać drzwi.
Jak usłyszałam, co ją tak przeraziło, wybuchnęłam śmiechem.
- Z czego ty się śmiejesz? - zapytała.
- Ten gwizd... To sygnał mojego SMS-a
- Ludzie! Ja prawie zeszłam na zawał!
- A ja razem z Tobą. Nie wiedziałam, że masz tyle pary w płucach. I jeszcze ten przerażający wzrok! Myślałam, że ktoś do ciebie celuje!
- A dlaczego tak odskoczyłaś z tym krzesłem? - drążyła.
- Myślałam, że jak zaczną strzelać, to schowam się za ścianą. Taki odruch...
Chwile horroru zakończyły się z leksza ubawem, ale przede wszystkim konkretnym wnioskiem:
Nigdy więcej nie zostaniemy wieczorem same w tym domu!Jednak prawda o "gwiździe" jeszcze przez dłuższy czas nie sprawiła, że przestałyśmy się trząść. Jakoś emocje nie pozwalały nam się uspokoić i z niecierpliwością czekałyśmy na powrót chłopaków, by poczuć się bezpieczniej...
W sumie, jakby się zastanowić, to w tej głuszy spokojnie mógłby nas ktoś napaść, gdyby wiedział, że są tam same bezbronne 2 kobitki... Ale na szczęście przeżyłyśmy - oby jak najmniej takich czarnych myśli
I co za tym idzie - takich przeżyć