Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Nad Morze Jońskie, do Epiru i w szerokich okolicach

Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
balkanyrudej
Podróżnik
Posty: 22
Dołączył(a): 01.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) balkanyrudej » 28.08.2014 14:18

Pudelek napisał(a):bramki wjazdowe do Belgradu (zwłaszcza te od południowej strony) potrafią przytrzymać, dlatego staram się nigdy nie jechać tam w weekend :) w tydzień temu jechałem w środę, oczywiście masa Turków i innych Abdullahów na zachodnich blachach, ale stało się może z kwadrans, bo Serbowie otwarli chyba z 20 albo i więcej bramek! Są jakby dwa rzędy bramek, o czym cudzoziemcy często nie wiedzą i ładują się na pierwszą, gdzie kolejka większa... gdzie zatem im do kolejek na polskich autobanach? :D

no my nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy wracać w weekend (wymiana turnusu z teściami, którzy w niedzielę wyjechali na Bałkany). Co do tych dwóch linii bramek, to my wpakowaliśmy się oczywiście do pierwszej, bo myśleliśmy, że te dalsze są dla jakiegoś elektronicznego systemu lub innego cudu. Później, jak już staliśmy wśród innych frustratów pojawiła się policja, która zaczęła kierować ruchem i przerzucać większość aut do tych dalszych bramek. Ogólnie tego dnia jeszcze staliśmy w kolejnej kolejce, tym razem na granicy z Węgrami (za Suboticą), gdzie Węgrzy postanowili trzepać auta. Kolejna godzina w plecy, ale przynajmniej nie było takiego upały jak przed Belgradem (za to lał deszcz). Najzabawniejsze jest to, że nasza Kianka ma tablice rejestracyjne z PL a nie UE i się Węgrzy zastanawiali czy PL jest w UE. Generalnie mieli jakąś wizję, żeby podzielić stojące auta na te, które są unijne oraz na te, które nie są. Oczywiście nic im z tego nie wyszło, za to w końcu pojawił się ktoś, kto stwierdził, że PL to jednak jest w Unii.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 28.08.2014 19:16

ja też mam tablicę z PL bez gwiazdek unijnych i nikt nigdy nie zwracał na to uwagi... zresztą - formalnie bramki są dla obywateli danych krajów, a nie samochodów unijnych - a druga sprawa, że na żadnej granicy bałkańskiej na ten podział nikt nie zwracał uwagi. Granica z Węgrami w Tompie - pół godziny maksymalnie (oczywiście nigdy nie jadę na przejście autostradowe). Serbowie bardzo szybko, Węgrzy czepią, bo to granica unijna, ale ponieważ ustawiłem się do pana celnika, a nie rąbniętej celniczki, to skończyło się na krótkiej wymianie zdań, dwa spojrzenia z latarką do bagażnika i dawaj dalej...

@TJL
kemping jest w Feketić, nie w Palić :) W Palić tylko wymieniałem walutę, bo to była pierwsza miejscowość po przekroczeniu granicy... może nie do końca to dobrze opisałem - następnie wjechaliśmy na austradę, gdzie znów lało i dojechaliśmy dopiero na kemping w Feketić
Roland90
Cromaniak
Posty: 512
Dołączył(a): 03.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) Roland90 » 28.08.2014 20:22

Ale to jedzenie co pokazałeś to teraz aż mnie jeść się zachciało. Faktycznie odwiedzasz mało popularne miejsca ale jakże ciekawe.
Pozdrawiam
TJL
Croentuzjasta
Posty: 207
Dołączył(a): 04.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) TJL » 28.08.2014 20:29

Źle zrozumiałem, myślałem, że byliście na campingu w Palić. Jak pisałem wcześniej, camping na serbskie możliwości - całkiem ok i blisko granicy HU. Można też pojechać na 2-3 godzinne zwiedzanie Suboticy, jak ktoś lubi styl Art Deco. Poza tym jest targowisko blisko centrum miasta z pysznymi i niedrogimi owocami typu arbuzy, melony, brzoskwinie itp. Znawcy Bałkanów wiedzą o jakie smaki chodzi..
Pozdrawiam,
Tomek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 28.08.2014 23:00

ponieważ Feketić nieco mnie zdrażnił w tym roku, więc stwierdziłem, że jeśli będę w najbliższych latach jechał na Bałkany i chciał spać w Wojwodinie, to chyba zdecyduję się na coś w okolicy Suboticy - czyli np. Palić :)

Ale to jedzenie co pokazałeś to teraz aż mnie jeść się zachciało

sam bym chętnie to teraz zjadł :)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 29.08.2014 17:11

przekroczenie granicy serbsko-kosowskiej (dla jednych to granica międzypaństwowa, dla innych między dwiema serbskimi prowincjami) było najszybsze podczas tego wyjazdu. Zero ruchu, Serb bardzo szybko, po drugiej stronie kilka pytań (do tej pory nie wiem, kto tam siedział - mundur wydawał się kosowski, ale mówił ze wschodnim akcentem, a tego terenu pilnują żołnierze ukraińscy) i wjeżdżam... jedyny zgrzyt to fakt, że na przejściu nie można wykupić obowiązkowego ubezpieczenia samochodowego (ZK nie jest honorowana) - w tym celu mam się udać do Mitrovicy. Fajnie, a jak bym wcześniej miał jakąś stłuczkę?

tą część Kosowa nadal zamieszkują Serbowie, jest więc pod pewnymi względami bardziej serbska niż Republika Serbii. Setki flag wzdłuż granic, jugosłowiańskie (nawet nie serbskie) tablice miejscowości, wreszcie plakaty przypominające podróżnym, gdzie są.
Obrazek

Nie trwa to jednak długo - po kilkunastu kilometrach wewnątrz-etniczna granica, zasieki, próg zwalniający i wieża z żołnierzami KFOR i wjeżdża się na tereny albańskie. Wkrótce potem już rogatki najbardziej zapalnego punktu w Kosowie - Mitrovicy.
Obrazek

Ciekawa jest kwestia nazewnictwa - ponieważ w Serbii jest kilka Mitrovic, dla Serbów do Kosovska Mitrovica. W Kosowie innych Mitrovic nie ma, więc Albańczycy opuszczają przymiotnik (Mitrovicë) i w takiej też wersji podają po serbsku. A w latach 1981-1991 obowiązywała oficjalna nazwa Titova Mitrovica / Mitrovica e Titos :D

Miasto w zdecydowanej większości jest albańskie, ale w północnych dzielnicach, za rzeką Ibar, mieszka około 10 tysięczna społeczność serbska. Ta północna Mitrovica funkcjonuje de facto jak osobne miasto, nie uznając oczywiście władz kosowskich, ma osobny herb, zupełnie inny od albańskiego, napisy są tylko po serbsku, w obiegu dinar, działa tutaj serbskojęzyczny Uniwersytet z Prisztiny, po tym jak jego studentów i nauczycieli wypędzono ze stolicy Kosowa. Jest to też nieformalna stolica kosowskich Serbów.

Parkuję po stronie albańskiej, przy głównej drodze - znaki parkingu są tylko dla dekoracji ;) Wokół nowe i budowane budynki, typowy bałkański bałagan, albańskie flagi - nie mogło zabraknąć też pomnika UCK.
Obrazek

Powoli zbliżamy się do rzeki i słynnego mostu...
Obrazek

Most na Ibarze zawsze był najbardziej zapalnym punktem w tym podzielonym mieście - odbywały się tutaj demonstracje, dochodziło do krwawych zamieszek. Do dzisiaj strzegą go włoscy Carabinieri (nie wiem czy wybrali dobrą nację do tego zadania), choć są pewne oznaki uspokojenia...
Obrazek

Po środku stoją klomby i zielona trawa jako "Park pokoju". Za rzeką witają serbskie flagi i resztki barykady, wzniesionej przez Serbów po proklamowaniu przez Kosowo niepodległości, a rozebranej w czerwcu tego roku. Co z tego, skoro przejechać i tak nie można...
Obrazek
Obrazek

Za Ibarem inny świat, przypominający dawną Jugosławię. Architektura jak z lat 70. i 80., działa Jugobanka, która w Serbii została zlikwidowana już ponad 10 lat temu. Zamiast McDonalda - McMilutin :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Widać różnicę pomiędzy dwoma częściami miasta - w albańskiej ciągle się coś wznosi, tutaj widać zastój i marazm. No bo kto by miał tu inwestować? Belgrad biedny, a mafia serbska nie jest tak prężna jak albańska...

Samochody jeżdżą bez tablic rejestracyjnych (odmawiają założenia kosowskich) albo na współczesnych serbskich z literami KM. Jak widać kosowska policja to toleruje...
Obrazek

Jest też wielki baner z bohaterami kosowskich Serbów.
Obrazek

Rozumiem Milosevica i Putina, ale w czym pajac Łukaszenka zasłużył się dla miejscowych?

W relacjach z tego miejsca sprzed kilku lat pisano, że właściwie poza nielicznymi szurniętymi turystami i oficjelami z KFOR czy EU nikt nie przechodzi z jednej strony na drugą. Teraz widziałem całkiem sporo osób kursujących tam i z powrotem - z siatkami na zakupy. Ciekawe kto chodzi do kogo? Faktem jest, że po serbskiej stronie są też niewielkie albańskie enklawy...
Obrazek

Wracamy na albańską stronę... z jednej strony obserwuję ruch na głównej alei...
Obrazek

... z drugiej szukam możliwości zakupu ubezpieczenia. W końcu proszę o pomoc miejscowych - albańska burza mózgów i kierują nas na jakieś zadupie, gdzie jest izba celna czy coś takiego. Po lekkim błądzeniu udaje mi się trafić i nawet kupić ten dokument, ale pan urzędnik wypełniał go tak, jakby robił to pierwszy raz w życiu (skąd my to znamy?). Zaglądamy też to supermarketu, chyba jednego z większych w mieście - jakieś 80% towarów importowanych z Niemiec, rzadziej z innych krajów EU. Własnych marek ledwie garstka (jest w Kosowie tylko jeden browar...).

Obrazki z głównej drogi na Prisztinę - kolejne nowe meczety o rozmaitych kształtach...
Obrazek

...plaga wesel (większość na zachodnich blachach)...
Obrazek

...bazy wojskowe, gdzie można okazyjnie kupić tylko raz porzucony karabin...
Obrazek

...sporadyczny sprzęt KFOR...
Obrazek

Co najmniej połowa drogi jest w kompletnej przebudowie - kurz, pył, chaos, dziury i powolna droga. Lepiej, jeśli jest możliwość, wybrać inną trasę.
Obrazek

Przed Prisztiną już z daleka widać Pomnik Bitwy na Kosowym Polu - Gazimestan, jednak nie bardzo wiadomo jak do niego trafić. Jeżdżę po okolicy z dobre pół godziny, wreszcie udaje się z drugiej nitki dwupasmówki - no cóż, Albańczykom nie bardzo zależy, aby kierować tam ludzi.
Obrazek

Za to dla Serbów to miejsce święte i pełne mitologii, będącej czasem dość daleko od tego co wydarzyło się tutaj w 1389 roku. Wtedy wojska serbskie i sojusznicze doznały druzgocącej klęski z armią turecką, co było początkiem końca średniowiecznego państwa serbskiego. To można usłyszeć z ust Serbów, w rzeczywistości bitwa była raczej nierozstrzygnięta, obie armie mocno się wykrwawiły, tracąc swoich wodzów - księcia Lazara (Łazarza) i sułtana Murata. Serbia faktycznie upadła, ale dopiero kilka dekad lat później.
Obrazek

Nie mniej do dzisiaj istnieje mit Kosowego Pola jako zwycięstwa duchowego Serbów i nigdy nie kończącej się walki narodu wybranego (też oklepane) oraz Kosowa jako miejsca uświęconego. Również w czasie wojny w Chorwacji, Bośni i oczywiście w samym Kosowie mit ten był często na ustach serbskich żołnierzy.

Pomnik, powstały w 1953 roku, od dawna był solą w oku Albańczyków, więc jest chroniony - kiedyś przez KFOR, dziś przez policję. Aby wejść, należy zostawić paszport. USmanów te procedury nie obowiązują.
Obrazek

Co jakiś czas odbywają się tutaj zjazdy Serbów, w 1989 właśnie tu swoją słynną mowę wygłosił Milosevic, co uznaje się za symboliczny początek rozpadu Jugosławii. W bramie mijałem się z serbską rodziną - najwyraźniej jest obecnie na tyle spokojnie, że nie bali się tutaj przyjechać, co jeszcze kilka lat temu było igraniem ze śmiercią, a co najmniej zdrowiem.

Z góry rozciąga się ładny widok na okolicę, m.in. mauzoleum sułtana Murata.
Obrazek

Według legendy sułtan został zabity przez Serba, udającego zdrajcę swoich rodaków - Miloša Obilića. Prawdopodobnie ów bohater nigdy nie istniał, ale nie przeszkodziło to czcić go jako świętego :D

Wjeżdżamy do Prisztiny (Priština, Prishtinë). Na ulicach spory ruch, kiepskie oznakowanie - norma. Auta przed nami mają stłuczkę...
Obrazek

Jakoś, przy pomocy miejscowych, trafiam pod hostel w dzielnicy Velania.
Żeby zejść do centrum należy przejść niekończącymi się uliczkami w dół...
Obrazek

Miejscowe dzieciaki pozdrawiają, pytają skąd jesteśmy. Śląska by nie skojarzyli, Polski też nie kojarzą, za to Germanię tak ;)
Obrazek

Tu i ówdzie widać ślady po toczonych pod koniec ubiegłego wieku walkach serbsko-albańskich.
Obrazek

Prisztina nie ma zbyt wielu zabytków - to efekt wyburzeń z okresu Tito. Pozostały głównie meczety - Jashara Paszy jest młody, z XIX wieku...
Obrazek

Fatih z XV wieku jest najokazalszy. Akurat pora przedostatniej modlitwy, więc mężczyźni niemal zabijają się w biegu do środka, sandały latają we wszystkie strony. Wnętrza typowe jak dla meczetu - motywy roślinne, cytaty z Koranu itp.
Obrazek
Obrazek

W pobliżu znajduje się też jedyna cerkiew prawosławna w stolicy (nie licząc jednej niedokończonej) - św. Mikołaja z 1834 roku. W 2004, kiedy to w całym Kosowie wybuchły zamieszki, Albańczycy ją ostrzelali i spalili od środka. KFOR wykazał się bohaterstwem i ewakuował księdza...
Obrazek

Dziś cerkiew odbudowano, ale dostęp jest raczej trudny.

Główny deptak stolicy tętni życiem jak mrowisko - są otwarte dziesiątki lokali, odpustowe stoiska i... żebrzące muzułmanki. To dość dziwne, bo w islamie za pomoc odpowiadają krewni. Niektóre pokazują zdjęcia chorych dzieci - czy w Kosowie w ogóle jest jakaś pomoc społeczna?

Obrazek

Znaczna większość pań chodzi ubrana po europejsku, ale co któraś ma chustę, widać też czasem niemal całkowicie zasłonięte workiem, że wyłania się tylko twarz (obowiązkowo z tapetą) albo oczy. Przy stoliku obok siedzi czwórka nastolatków - dwóch chłopaków, dziewczyna "po normalnemu", a druga już szczelnie owinięta. W niejednym przypadku to chyba samodzielna decyzja kobiet lub dziewczyn...

Wieczorna przechadzka po Prisztinie nie zaspokoiła mojego apetytu, więc w niedzielę rano idę jeszcze na drugi spacer (a przy okazji kupić jakieś burki ;)). Niedaleko hostelu znajduje się grób Ibrahima Rugovy.

Obrazek

Zmarły w 2006 roku przywódca Albańczyków był orędownikiem biernego oporu i odrzucał przemoc, również stosowaną przez swoich rodaków, a zwłaszcza UCK. Nawet wśród Serbów cieszył się pewnym szacunkiem, jako alternatywa dla radykałów.

Główna ulica miasta pusta o tej porze. To rzadki widok na Bałkanach.
Obrazek

W głebi widać najstarszy w mieście meczet Çarshia, pamiątka bitwy na Kosowym Polu, ale od strony tureckiej.
Obrazek

Wspominałem o zamieszkach albańskich w 2004 roku - w całym Kosowie zniszczono wówczas ponad 30 świątyń prawosławnych. Należy jednak przypomnieć, że Serbowie jako pierwsi rozpoczęli taką barbarzyńską akcję - w 1999 roku zburzyli widoczny tutaj meczet i co najmniej jeszcze jeden w Prisztinie, a także m.in. większość starego miasta w Peću, było nie było wówczas w granicach własnego państwa. Ciekawe co powiedzieliby potomnym - mieliśmy piękne zabytkowe miasto, ale poszło z dymem, bo mieszkali tam Albańczycy?

Inny zburzony meczet, a dziś odbudowany, to niewielki meczet Llap z XV wieku.
Obrazek

Gdzieś pomiędzy nimi stoi, pochodzący z poprzedniej epoki, pomnik Braterstwa i Jedności.
Obrazek

Było to sztandarowe hasło w komunistycznej Jugosławii, gdzie próbowano połączyć tyle narodów i religii. Tutaj brzmi to jak prowokacyjna ironia...

Zakupiwszy burki (które później okazały się zupełnie czymś innym :D), wracam na wzgórza Velanii.
Obrazek

Jak widać, tynk jest w tym rejonie towarem luksusowym.
Obrazek

Przy wyjeździe ze stolicy spotykam pomnik Billa Clintona, stojący, a jakże, przy bulwarze Billa Clintona :D
Obrazek

Prezydent, który palił trawę, ale się nie zaciągał, odsłonił go osobiście. Na szczęście nie błogosławił, jak niektórzy mieli w zwyczaju...

Miłość do USA jest zresztą widoczna na każdym kroku - tylko flag unijnych i niemieckich jest więcej. G. Bush też ma swoją ulicę, Barack się jeszcze nie doczekał...

Na końcu bulwaru prezydenckiego widać zarys ogromnej katedry katolickiej Matki Teresy z Kalkuty. A co, na biednych nie trafiło...
Obrazek

CDN...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 01.09.2014 21:53

Prisztinę i Prizren łączy obecnie wygodna droga, na większej części będąca nową autostradą, przeprowadzoną w trudnym terenie. Miejsce na bramki opłat już jest...
Obrazek

W Prizrenie kręcę się w kółko szukając darmowego miejsca do parkowania - nie ma. Pozostaje wjechać mi w jakąś bramę, gdzie między domami samochodów pilnuje starszy pan. Można ruszyć w miasto :)

Prizren, drugie największe miasto Kosowa, położone u podnóża gór Szar Planina, jest jednocześnie głównym celem turystycznym regionu - przetrwało tu wiele zabytków i spora część osmańskiej starówki. Pierwsza osada powstała już w okresie rzymskim - Theranda przy Via Zeta - potem weszli tutaj Słowianie, ponownie Bizantyjczycy, znowu Słowianie (przez pewien czas pełniło rolę serbskiej stolicy), w XV wieku zasiedli Turcy i trwali aż do początku wieku poprzedniego (z krótkim okresem austriackim, kiedy to weszła armia Habsburgów w 1689, lecz została pokonana przez zarazę). W XIX wieku miasto stało się ośrodkiem albańskiego ruchu narodowego, w 1878 roku powstała Liga Prizreńska, która miała reprezentować Albańczyków wobec Stambułu.

Z zabytków muzułmańskich najbardziej imponujący jest meczet Sinaia Paszy z XVI wieku.
Obrazek

We wnętrzu pustawo, choć za kilka minut będzie jedna z modlitw.
Obrazek

Tuż obok, na rzece Bistrica / Lumbardh, stoi turecki kamienny most. Powstał w tym samym okresie co meczet, ale dzisiejszy jest rekonstrukcją po zniszczeniach w czasie powodzi w latach 70. XX wieku.
Obrazek

Oczywiście, nie mogło zabraknąć hammamu...
Obrazek

Swoją bielą odróżnia się kompleks budynków Ligi Prizreńskiej.
Obrazek

To jednak współczesna budowla - oryginał zburzyło w 1999 roku jugosłowiańskie wojsko. Innych obiektów, jak np. w Peću, nie zdążyli rozwalić, ale to było dopiero preludium do zemsty na budynkach wroga...

Pięć lat później, w marcu, po pogłoskach o śmierci dwójki dzieci, Albańczycy w całym Kosowie wystąpili przeciwko Serbom. Pogłoski były tylko pretekstem, bowiem wystąpienia przygotowywano już od dawna. W czasie zamieszek, w których wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób, a żołnierze KFOR zupełnie sobie nie radzili, zniszczono co najmniej 35 obiektów prawosławnych (serbskich). W Prizrenie ani jedna prawosławna świątynie nie pozostała nieuszkodzona!

Cerkiew św. Mikołaja z XIV wieku - spalona od wewnątrz i sprofanowana.
Obrazek

Do dziś, mimo remontu, widać na ścianie napis DPK - Demokratycznej Partii Kosowa, założonej przez bojowników z UCK.

Sobót św. Jerzego z 1856 roku, do 2004 siedziba prawosławnych biskupów Prizrenu - spalony i zaminowany.
Obrazek

Pilnujący go policjant mówi, że nie wolno robić zdjęć, po czym... przechodzi na serbski (z przyczyn oczywistych Albańczycy, nawet gdy znają, to go nie używają, chyba, że trafią na cudzoziemców, do których poczują sympatię i nie umieją się inaczej dogadać). Informuje mnie, że już się tego dnia przewinęła tędy wycieczka z Polski.

Wspinamy się wyżej, nad centrum, gdzie kiedyś znajdowała się dzielnica serbska.
Obrazek

Po 2004 roku zostały ruiny. Dzisiaj częściowo są remontowane - ciekawe w jakim celu?
Obrazek

Stoi tutaj Cerkiew Chrystusa Zbawiciela z XIV wieku - spalona.
Obrazek

Można co najwyżej zajrzeć przez okienko do zrujnowanego środka.
Obrazek

To i tak postęp - niedawno nie można było w ogóle podejść, chronił ją KFOR, po którym pozostały resztki zasieków.
Obrazek

Już samemu idę jeszcze wyżej, bo z dołu dojrzałem coś w kształcie cerkwi. Mijani robotnicy stanowczo odradzają mi drogę, mówiąc, że droga jest w fatalnym stanie. No cóż, widziałem gorsze...
Obrazek
Obrazek

Kiedyś mieszkało w Prizrenie 10 tysięcy Serbów - dzisiaj nieco ponad 200. W dwóch odnowionych domach widziałem dwie starsze pani, więc ktoś wśród tego morza duchów nadal żyje...

W końcu znajduję świątynię widzianą z dołu - to cerkiewka św. Niedzieli z XIV wieku, spalona od wewnątrz. Podobno uratowano część bezcennych fresków.
Obrazek

Budka strażnicza pusta, można podejść do drzwi. Wygląda, że faktycznie w Kosowie się uspokoiło, skoro nie ma potrzeby chronienia tych kościołów przez uzbrojonych ludzi. Oby to nie była cisza przed burzą... Ale do "peace" to jeszcze bardzo daleko...
Obrazek

Nagrodą za łażenie po sypiących się ulicach jest panorama miasta.
Obrazek

Ostatnia oglądana cerkiew to, położona ponownie w centrum, Bogurodzicy Ljeviškiej z XII lub XIII wieku. Wpisana na listę UNESCO, była najważniejszą prizreńską świątynią prawosławną, w 2004 roku spalona (usiłowano ją zniszczyć już w 1999 roku, po wyjściu armii jugosłowiańskiej, ale wtedy wojska NATO zdołały temu zapobiec).
Obrazek

Otoczona drutem kolczastym, pilnowana przez policjanta, zarasta trawą.
Obrazek

Nie są to wszystkie uszkodzone cerkwie miasta, a i oprócz nich poszło z dymem seminarium i pałac biskupów prawosławnych.

W mieście jest też kościół katolicki z XIX wieku - Albańczycy go nie uszkodzili, bo Serbowie tam nie chodzą, a zresztą niewielka część Albańczyków też jest katolikami. Akurat była msza i jakaś wycieczka - z Polski?
Obrazek

Od tego łażenia w upale zgłodnieliśmy, więc wchodzimy do jednej z jadłodajni na świeżo smażone qofte z ajranem ;)
Obrazek

Z Prizrenu do granicy albańskiej już rzut beretem autostradą wijącą się wśród gór. Przed samym przejściem staję jeszcze przy zbiorniku na Białym Drinie (Beli Drim, Drini i Bardhë).
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Szybkie siku pod drzewem i można wjeżdżać do Albanii :)

a samo Kosowo? nadal mało tutaj turystów, więc tym bardziej warto tutaj zajrzeć. Zresztą nigdy nie wiadomo czy w pewnym momencie znowu nie wybuchną jakieś większe zamieszki, odcinając możliwość zwiedzania niektórych miejsc. Ciężko prorokować o przyszłości, to węzeł gordyjski, bez rozwiązania, które by mogło zadowolić obie strony, ale może chociaż uda się coś tak wykombinować, aby zwykli ludzie mogli normalnie żyć? Ponoć Prisztina i Belgrad dogadali się w tym roku w wielu kwestiach, co niekoniecznie spodobało się obywatelom z obojga narodów.

(Galeria z Kosowa -> https://picasaweb.google.com/1103445063 ... Miniaturze)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.09.2014 14:31

na granicy do odprawy staje wóz z sianem... witamy w Albanii ;)

Początkowe kilometry albańskiej ziemi to zwykła dwupasmówka, potem zmienia się w nową autostradę, mającą w przyszłości łączyć dwa kraje w których mieszkają Albańczycy. Poprowadzona w trudnym, górskim terenie - jedzie się super.
Obrazek

Biorąc pod uwagę, że przed 1991 rokiem Albania właściwie nie umiała utwardzonych dróg, bo posiadanie prywatnych samochodów było zakazane, postęp infrastrukturalny, jaki się dokonał przez dwie dekady, jest imponujący. A w Polsce od lat chwalą się śmiesznym tunelikiem "Emilia"...

Autostrada się kończy i dojeżdża się do drogi Szkodra - Tirana. Przyzwoitej, choć oczywiście trzeba uważać na wszystko. Po kilkudziesięciu kilometrach odbijam w lewo, do Kruji (Krujë). W pewnym momencie znikają oznaczenia, jeszcze wpieprza się orszak weselny, ale na stacji benzynowej informują mnie, że jadę w dobrym kierunku.

Miasto Kruja, położone na zboczach gór, nazywane jest "albańskim Krakowem" (śmiech na sali - swoją drogą zawsze mnie rozbawiały określenia typu "bułgarskie Zakopane" - wszystko musi się odnosić do jakiejś polskiej mieściny? np. czarnogórska Kozia Wólka? chorwackie Brzesko? :D). Nierozerwalnie związane jest ze Skandenbergiem - bohaterskim przywódcą udanego powstania antytureckiego z XV wieku; po wielokrotnym odparciu osmańskich najazdów stworzył on pierwsze, niepodległe państwo ogólnoalbańskie. I choć upadło wkrótce po jego śmierci, Skandenberg jest dziś na ustach wszystkich, a jego pomniki stoją nie rzadziej niż JPII w Polsce (może tylko są mniej paskudne).
Obrazek

Ahmed Zogu koronując się w 1928 roku na króla uczynił to, nie przez przypadek, w tym mieście.

To właśnie w Kruji Skandenberg bronił się kilkukrotnie przeciwko wojskom sułtana - za każdym razem z sukcesem. No i dziś można podziwiać jego "zamek"...
Obrazek

Widziałem go na zdjęciach, ale na żywo wygląda jeszcze bardziej kiczowato. Na resztkach ruin w 1982 wybudowano współczesną konstrukcję autorstwa córki Envera Hodży. Brrr... Stojący obok urwany kikut minaretu powstałego po zdobyciu miasta przez Turków (już po śmierci Skandenberga) wygląda przy tym jak zabytek niezwykłej wagi...
Obrazek

Robię kilka zdjęć i nagle z okolicznych domów (część jest zamieszkałych) wychodzi starsza pani, która wyraźnie zaprasza do siebie i coś mówi po albańsku. Powtarza słowo "cafe", ale my akurat kawy nie pijemy. Na odmowę dorzuca kolejny potok słów; niestety, nic zrozumiałego. Czy pani chciała sobie dorobić gościną czy po prostu dla zabicia nudy? I tak nie mamy na to czasu...

Oprócz zamku jest w Kruji jedna zadaszona uliczka z pamiątkami. "Albańskie Sukiennice" jak słyszałem.

Za to widoczki i położenie ładne.
Obrazek
Obrazek

Ale tak ogólnie to można to miejsce z czystym sumieniem sobie darować na odwiedziny.

Kończy się teren górski, jedziemy w kierunku morza. Niestety, w pewnym momencie trzeba się przebić przez Durrës, po którym porusza się wyjątkowo uciążliwie nawet jak na albańskie warunki. Oczywiście drogowskazów brak... w końcu jednak znajdujemy drogą na wybrany przez mnie kemping, położony w okolicach Kavaje (ale zasięgnięcie języka na tankszteli było i tak nieodzowne).

Kemping prowadzą Francuzi (więc jak to Francuzi - nie mówią po angielsku, za to w trzech innych językach owszem). Jest stosunkowo drogi, zatłoczony. Atrakcją ma być sztuczna wyspa na Adriatyku, połączona z lądem drewnianym mostem.
Obrazek

Na wyspie knajpa z koszmarnie drogim piwem i tanią pizzą (to niemal potrawa narodowa Albańczyków, podobnie jak w Polsce), leżaczki, parasole...
Obrazek

Nie mają na nią wstępu osoby spoza kempingu, więc mam wrażenie, że jestem w jakiejś zamkniętej, cudzoziemskiej enklawie w środku Albanii (nawet drogę tak poprowadzono, aby Albańczycy nie wleźli na pole namiotowe).

Kemping niby jest nad morzem, ale mój pomysł nocnej kąpieli na waleta zakończył się poparzeniami na trzech nogach i ręce :evil: Jakieś glony (meduzy wykluczyliśmy) zostawiają swoje ślady jak po cięciach nożem! Obsługa kempingu oczywiście o niczym nie informowała, bo by ludzie nie chcieli się rozbijać. A potem co chwilę przylatywały z płaczem kąpiące się dzieci lub wybiegali spanikowani dorośli...

Zamiast plaży można podziwiać schrony - jest ich na kempingu z pięć - kompleks dużych bunkrów - amunicyjnych, artyleryjskich?
Obrazek
Obrazek

Na jednym wybudowano... restaurację, a środek służy jako sala do gry w pingla.
Obrazek

Przy samej plaży jest też kilka bunkrów mniejszych, jedno lub dwuosobowych.

Chcąc zobaczyć nieco starsze budynki wybieramy się ponownie do Durrës. To jedno z najstarszych miast i najważniejszy port kraju, do tego drugi ośrodek miejski po Tiranie. Również uznawane niegdyś za najbardziej kosmopolityczne miasto, więc po uzyskaniu niepodległości w 1920 roku stolicę ustanowiono w Tiranie - bardziej konserwatywnej, bardziej "albańskiej" i mniej narażonej na atak. Natomiast położenie Durrës było docenione już w starożytności - tutaj zaczynała się Via Egnatia, biegnąca do Konstantynopola, tutaj był punkt wyładunkowy legionów rzymskich, stacjonujących w Ilirii.

Przy głównym placu meczet Fatih - współczesny, stary zniszczył Hodża w 1967 roku w czasie kampanii antyreligijnej.
Obrazek

Bogatą historię miasta, założonego w 625 roku p.n.e. przez greckich kolonistów, poświadczają wystające tu i ówdzie zabytki, stojące między nową zabudową. Np. forum z czasów bizantyjskich.
Obrazek

Niewątpliwie najciekawszy jest amfiteatr z II wieku n.e., największy na Bałkanach.
Obrazek

Aż trudno uwierzyć, że odkryto go dopiero w latach 60. ubiegłego wieku, kiedy zaczęto kopać studnię (według innej wersji - gdy zaczął się zapadać jeden z budynków). W czasach swojej świetności mieścił 15 tysięcy ludzi, podziwiających m.in. walki gladiatorów.

Obrazek
Obrazek

Po zakazie takich walk obiekt przejęli chrześcijanie, czego świadectwem są wczesnochrześcijańskie mozaiki z VI wieku.
Obrazek

Pod ziemią nadal znajduje się część amfiteatru, ale żeby ją odkopać należałoby zburzyć stojące na nich domy. Jak na razie więc, korytarze stają się ślepym zaułkiem.
Obrazek

Nieopodal zaczyna się pas murów obronnych, wzniesionych już przez Rzymian, a następnie poprawianych rękami Wenecjan i Turków. Kończy go wenecka baszta, tuż obok morza, mieszcząca restaurację.
Obrazek
Obrazek

Obok baszty pomnik niejakiego Mujo Ulqinaka. Kiedy w kwietniu 1939 roku Włosi rozpoczęli inwazję na Albanię (król Zog związał się gospodarczo i politycznie z Italią, jednak pod koniec lat 30. usiłował rozluźnić ten związek, co Mussoliniemu bardzo się nie spodobało) to właśnie ów sierżant Armii Królewskiej był jednym z nielicznych, którzy stawili im opór. Uzbrojony jedynie w karabin maszynowy przez dłuższy czas powstrzymywał lądowanie Włochów w tutejszym porcie. Cytując z innej relacji "gdyby miał czołg, to pewnie by wygrał wojnę" ;)
Obrazek

Nad morzem ciągnie się albańskie Miami...
Obrazek
Obrazek

Plaża przy promenadzie mało zachęcająca...
Obrazek

Z kolei te położone dalej są zatłoczone jak puszki z sardynką. Nie potrafię zrozumieć, jak ktoś może lubić spędzanie czasu w takim ścisku? Faktem jest, że Durrës jest kąpieliskiem mieszkańców Tirany (ze stolicą łączy je szybka dwupasmówka), ale przyjeżdżać tutaj zza granicy?? Bez sensu...

Kąpiel jednak faktycznie by się przydała, bo upał jest taki, że nawet Albańczycy mają dość (jedna pani w sklepie była tak miła, że mnie owachlowała przez chwilę ;)). Wracamy więc do klimatyzowanego wozu główną ulicą pełną domów z okresu międzywojennego, kiedy budowali tutaj i osiedlali się Włosi.
Obrazek

Na południe prowadzi autostrada w kolorze niebieskim - w Albanii są dwa rodzaje autostrad. Zielone, czyli takie jak w reszcie Europy i niebieskie - takie... albańskie ;) Czyli zaczynające się i kończące rondem, a często zdarzają się nagłe ograniczenia do 30 albo i 20 (widziałem też 15) km/h. Ograniczenia te są uzasadnione zwłaszcza przy łączeniach mostów, bo zazwyczaj jest tam dziura, gdzie można zostawić oponę. Czasem jednak ograniczenie takie jest chyba tylko dla frajdy drogowców. Rzecz jasna ograniczeń (żadnych) nikt nie przestrzega, jak zresztą większości zasad ruchu drogowego (np. jazda pod prąd na rondzie nikogo nie dziwi, na skrzyżowaniu pierwszeństwo ma szybszy, a światła są dla frajerów). Policji pełno, czają się w bardzo zaskakujących miejscach, ale cudzoziemców praktycznie nie zatrzymują. Ogólnie to jednak w tym chaosie jest metoda - stłuczek i wypadków praktycznie brak (miejscowi bardzo dbają, aby nie uszkodzić sobie wozu), chamstwa znacznie mniej niż w Polsce. Po prostu każdy chce być pierwszy, ale wie, że innym też na tym zależy ;)

Niedaleko Fier, na wzgórzu, stoi monastyr Ardenica z XIII-XV wieku.
Obrazek

Miał cholerne szczęście, bo okres komunizmu, kiedy to zniszczono większość świątyń w kraju, a zamknięto WSZYSTKIE (poza jedną, ale o tym kiedy indziej), przetrwał i to w miarę niezłym stanie. Dziś ponownie mieszkają tutaj mnisi.
Obrazek

Jeszcze dalej na południe, za Fier, znajduje się duży kompleks archeologiczny Apollonia. To pozostałości miasta założonego przez Greków z Koryntu (jak w Durrës) w 588 roku p.n.e. W czasach rzymskich kwitło, ale dobrobyt zakończyło trzęsienie ziemi w 345 roku - wijąca się tutaj rzeka zmieniła bieg, odsunęło się też morze (dziś linia brzegowa jest kilkanaście kilometrów na południe).

Na początku zaglądamy jednak do nieczynnego już dzisiaj monastyru...
Obrazek

Powstał w XIII-XIV wieku w miejscu starszego, zapewne z użyciem surowca z antycznych ruin (podobnie jak klasztor w Ardenice). Komunizm przetrwał w gorszym stanie, we wnętrzu resztki ikonostasu i fresków.
Obrazek

Teren pozostałości antycznych (wykopaliska zaczęły się w XIX wieku i trwają do dzisiaj), jest rozległy. Najbardziej widokowy jest tzw. Dom Agonothetów z II n.e.. To rekonstrukcja z oryginalnych elementów - budynek miał służyć m.in. do walk gladiatorów, stąd nazwa.
Obrazek

Odeon, na 650 widzów...
Obrazek

Pozostałości ciągu handlowego.
Obrazek

Obelisk ku czci Apolla, opiekuna dróg i domów, w fallicznym kształcie.
Obrazek

Ludzi prawie brak, tylko kolejna para nowożeńców łazi tam i z powrotem, pozując w durnych pozach i psując ujęcia...

Na wzgórzu, gdzie kiedyś był akropol, znajduję tylko potężne bunkry, połączone ze sobą podziemnymi przejściami.
Obrazek

Z drugiego wzgórza panorama na okolicę - widać z daleka dwa ciągi innych, dużych bunkrów wystających z ziemi.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie mogło zabraknąć zdjęcia patriotycznego :)
Obrazek

W drodze powrotnej na kemping można podziwiać okazy miejscowej fauny - np. osioł rondowy.
Obrazek

Na samym kempingu spotykam też żółwia, który szybko znika w krzakach. To pewnie przez to, żem już nieogolony...
Obrazek

Ładny zachód słońca z widokiem na światełka Durres...
Obrazek

...i poranek, kiedy tamtejszy port jest lekko zamglony.
Obrazek

Pakujemy się, bo głównym celem jest nie środek, ale południe kraju. Niby kilometrów dziś do przejechania nie tak dużo, ale w Albanii jest inna miarka, więc dziś mało postojów.

Niedaleko Wlory, przy lagunie Narta, jest położony na wyspie klasztor Zvërnec, założony jeszcze w czasach Bizancjum.
Obrazek

Też przetrwał kampanię Hodży i służył za miejsce odosobnienia dla nieprawomyślnych intelektualistów (ci zazwyczaj są nieprawomyślni). Niestety, długi mostek jest w remoncie i nie można tam podejść :(
Obrazek

Bardzo szkoda, bo ładnie tutaj.
Obrazek

Samej Wlory nie zwiedzamy - ciekawsza niż Durres nie będzie, poza tym ulice są dziurawe bardziej niż mózgi wyborców partii (tu proszę wstawić sobie nazwę). Za Wlorą jadę na czuja - na jakieś 15 kilometrów giną wszelkie znaki (polscy złomiarze?), ale w końcu upewniam się, że zaraz będą góry Çika, a za nimi Albańska Riwiera ;)

Obrazek

Galeryja: https://picasaweb.google.com/1103445063 ... iaSrodkowa
TJL
Croentuzjasta
Posty: 207
Dołączył(a): 04.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) TJL » 03.09.2014 22:25

W innym wątku autor robił sobie zdjęcia w Republice Athos z szalikiem Widzewa.
U Ciebie Ślonska Fana w Albanii! Fajnie! Swoją drogą, ciekawe ilu czytelników forum wie o co chodzi?
Pozdrawiam,
tomek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.09.2014 22:47

jest jednak pewna różnica pomiędzy szalikiem klubowym, a faną śląską, która jest dla mnie symbolem narodowym - to mniej więcej tak, jakby ktoś się fotografował z Polską, co przecież często się zdarza ;)

PS>kiedyś na trójstyku w Szumawie Czesi stwierdzili, że to flaga Polski :D
TJL
Croentuzjasta
Posty: 207
Dołączył(a): 04.01.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) TJL » 03.09.2014 22:51

Wiem, wiem, nie musisz mi tłumaczyć... Ja mam tak samo!
Pozdrowienia,
Tomek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 12.09.2014 07:38

przełęcz Llogara jest symboliczną granicą pomiędzy Albanią środkową a południową (teren nadmorski bywa nazywany Albańską Riwierą), czasem jest też określana jako północna granica Epiru, choć niektórzy historycy umieszczali ją jeszcze nad Wlorą.

Obrazek

W każdym razie podjazd pod przełęcz od północnej strony okazał się wyzwaniem dla mojego samochodu, ale ostatecznie udało się podjechać te ponad 1000 metrów praktycznie od poziomu morza. A z góry piękne widoki...

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Gdzieś w tle majaczy już Grecja - Korfu i inne mniejsze wysepki...
Obrazek

Na szczęście zjazd jest łatwiejszy, bo i droga mniej kręta... przejeżdżamy przez Dhërmi, miejscowość znaną wśród turystów, a zamieszkałą również przez mniejszość grecką. Jest tu kilka cerkiewek, ale jedziemy dalej i za wioską Ilias odbijamy na boczną, wąską szosę. Na końcu jest parking i szutrowa droga, którą podobno można zjechać terenówką, choć nie bardzo chcę w to uwierzyć.

Po niecałych dwóch kilometrach marszu w pełnym słońcu pojawia się taki widoczek:

Obrazek

To plaża Gjipe, uznawana za jedną z piękniejszych w Albanii.
Obrazek

Nie jest pusta, jest tu nieco ludzi plus kilka terenówek - wszystkie na polskich blachach. Czyli można tutaj jednak zjechać i wjechać? Tylko po co, dla mnie rozjeżdżanie plaży autem to idiotyzm.
Obrazek

Udogodnień typu kibel, prysznic, bar - brak (bar by się jednak przydał ;)). Za plażą jest potężny wąwóz, na skraju którego jest jakieś dzikie pole namiotowe, ale tamci chyba też robią po krzakach, bo w ruinach dawnej toalety znalazłem... taczkę!
Obrazek

Ścieżki, którą przyszlismy, strzegą oczywiście zrujnowane bunkry.
Obrazek

Kąpiel i powrót w upale - nieco męczący... nad parkingiem idę jeszcze zobaczyć monastyr św. Teodora - ale zostały z niego smętne ruiny.
Obrazek

Dalsza droga wzdłuż wybrzeża to nieustanne zakręty, podjazdy, zjazdy... w pewnym momencie pojawia się cypel.
Obrazek

Na prawo ukazują się zniszczone zabudowania, wśród których widać jedną z większych ciekawostek militarnych tego regionu - schron dla okrętów podwodnych.
Obrazek

Wybudowali i używali go Sowieci. Kiedy Hodża nagle zerwał z ZSRR to, przy okazji, ukradł im kilka okrętów podwodnych stacjonujących w tej bazie; Moskwa chyba uznała, że gra jest nie warta świeczki i nie próbowała odzyskać ich zbrojnie. Dziś Albania takich okrętów już nie ma, ale przy schronie stacjonują jakieś wojskowe kutry.

Między bunkrem a cyplem jest półwysep z górującą na nim twierdzą Porto Palermo.
Obrazek

Wybudował ją prawdopodobnie na początku XIX wieku Ali Pasza z Tepeleny, lennik sułtana, ale w pewnym okresie właściwie niezależny władca Epiru, co skończyło się dla niego tragicznie. Ta postać będzie się jeszcze pojawiać kilkukrotnie... Jeszcze kilkanaście lat temu w twierdzy stacjonowało wojsko, teraz można ją zwiedzać.

Pan sprzedający bilety wcale nieźle mówi po polsku. W środku nie ma niczego poza korytarzami...
Obrazek

Widoczki z murów jednak całkiem ładne.
Obrazek

Po wizycie u Ali Paszy nie robimy już żadnych postojów, bo popołudnie zaawansowane, a tu trochę trzeba jeszcze przejechać... Już pod wieczór przeciskamy się przez największy albański kurort - Sarandę (masakra! pobudowali setki hoteli, ale o parkingach już zapomnieli)...
Obrazek

...aby w końcu dotrzeć do Ksamil, kilkanaście kilometrów na południe za Sarandą. Znajduje się tam kemping, bardzo popularny, bo miejsca do rozbicia namiotu zaproponowano nam dwa - albo na kamieniach pomiędzy drącymi mordę Włochami, albo na... betonowej podłodze piętra niedokończonego domu :D Ta druga opcja była lepsza - mimo wszystko wygodniej, z dala od Italiańców, zacienione...
Obrazek

Na górze z kolei sami ludzie z Polski, w tym grupa z Wrocławia, którą spotkalismy też na poprzednim kempingu z cwaniaczkiem-korwinowcem przyklejonym do tableta. Nie dość, że codziennie musiałem słuchać najnowszych politycznych wiadomości z RP, to jeszcze na dodatek wrzucał różne odkrywcze uwagi typu "w Kirgistanie ludzie jeżdżą bez ubezpieczenia i żyją" - na moją opowieść, że w Kosowie nie szło go kupić na granicy. Ciekawe czy mądrala po Polsce też jeździ bez OC (niektórzy tak robią i żyją), a do Albanii przyjechał bez ZK? Potem wszystkich setnie rozbawił, mówiąc, że na opłaty drogowe przez Serbię i Macedonię wydaje 60 euro w jedną stronę :D A potem strzelił focha na nasz śmiech :D

Kemping kempingiem ale rwie człowieka do zwiedzania - w następny dzień jedziemy kilka kilometrów jeszcze dalej na południe. Z niewielkiej góry widać kanał Vivari łączący słone jezioro Butrint z Morzem Jońskim (Adriatyk skończył się gdzieś w okolicach Wlory).
Obrazek

Przy ujściu kanału stoją ruiny kolejnej twierdzy Ali Paszy. Mozna się do nich dostać tylko łodzią.

Obrazek

Butrint to nie tylko jezioro, ale przede wszystkim kompleks archeologiczny wpisany na listę UNESCO. Pierwsza osada powstała tutaj gdzieś w XII w p.n.e., potem Grecy założyli miasto (według legendy uciekinierzy z Troi), rozbudowali je Rzymianie. Następnie, jak to bywało zwykle, nastapił upadek (m.in. z powodu trzęsienia ziemi), i jeszcze na krótki czas w średniowieczu siedzieli tu Wenecjanie. Historię osadnictwa dobrze pokazuje szereg map.
Obrazek

To popularne miejsce, pełno tu zorganizowanych wycieczek zwiedzających rozległy teren w pół godziny (dominują polskojęzyczni). Kto lubi na spokojnie, to może chodzić kilka godzin.

Najsłynniejszym obiektem są ruiny teatru z III p.n.e., częściowo zalane wodą.
Obrazek

Tutaj było centrum starożytnego miasta, była agora, stały świątynie...
Obrazek

Na wzgórzu nad nią stoi wenecka wieża - dziś muzeum. Widać z niej doskonale kanał i i zamek go strzegący.
Obrazek

Z boku wije się droga do Ksamil, a w tle wielka plama greckiego Korfu, którego od Albanii dzielą ledwie 3 kilometry (a przeprawy promowe są cholernie drogie!)
Obrazek

Miasto w późnych czasach rzymskich otoczono murami, z których sporo zachowało się do dzisiaj. Ciekawostką jest tzw. Brama Lwia - płaskorzeźba, umieszczona tutaj w V wieku n.e. za nic jednak nie przypomina tego zwierzęcia.
Obrazek

A parę metrów dalej wody jeziora Butrint...
Obrazek

Z okresu wczesnochrześcijańskiego pochodzi Wielka Bazylika...
Obrazek

...oraz baptysterium, w którym znaleziono piękną mozaikę - dziś jest albo przysypana, albo przeniesiono ją do jakiegoś muzeum.
Obrazek

Po zwiedzaniu ruin przeprawiamy się przez kanał sympatycznym promem (w euro przeprawa wychodzi taniej niż w lekach!).
Obrazek

Idę zobaczyć twierdzę widzianą wcześniej z góry...
Obrazek

Niektórzy piszą, że wybudowali ją Bizantyjczycy, inni, że Wenecjanie, a jeszcze inni, że dopiero Ali Pasza. Podejrzewam, że wszyscy mają częściowo rację i każdy z nich coś dołożył albo rozbudował. Łażę dookoła murów szukając wejścia i już chciałem zrezygnować, gdy dobiegły mnie jakieś śmiechy i wrzaski z wieży... Skoro gównażeria się tam dostała to ja też - i dopiero wtedy zauważyłem, że jest wąska szczelina między murem a kratą ;)

W środku jedynie mury i okrągła konstrukcja - podejrzewam, że mogła to być prochownia, choć gdzieś czytałem o łaźniach (wygląd zdaje się to wykluczać).
Obrazek

Droga prowadzi dalej do granicy greckiej (bez oznaczeń) - jest bardzo... albańska :D
Obrazek
Obrazek

Do Grecji pojedziemy później, teraz zawracamy i po niecałej godzince dojeżdżamy do zapory na rzece Bistrici.
Obrazek
Obrazek

Chcieliśmy obejrzeć Błękitne Oko (Syri i kaltër) - niezwykłych kolorów krasowe źródło, bardzo wydajne...
Obrazek

...i bardzo zimne, bo ze stałą temperaturą 10 stopni, co jednak nie zniechęca niektórych do kąpieli.
Obrazek
Obrazek

Sama Bistrica, dopływająca do jeziora Butrint, również ma tutaj piękne barwy.
Obrazek

Miejsce jest, niestety, bardzo popularne - parking zawalony (nie radzę się mijać na drodze z autobusem), piski jak na Krupówkach, w pobliskiej knajpie kelnerzy robią łaskę... ale mimo to warto przyjechać zobaczyć to cudo ;)

Kolejnego dnia uderzamy do greckiej części Epiru, co opiszę w osobnym tomie, ale po drodze, jeszcze w Albanii, są ładne widoczki na jezioro Liqeni i Bufit.
Obrazek

Oddzielone jest od jeziora Butrint ledwie kilometrem lądu, dobrze widać też ruiny Butrint oraz oczywiście Korfu.
Obrazek

Na koniec kilka słów o samym Ksamil - cóż, nie jest to cicha i spokojna miejscowość (może poza obrzeżami, na których byliśmy), ale da się przeżyć. Okoliczny krajobraz zdominowany jest przez wysadzone samowole budowlane...
Obrazek

...i niedokończone domy - tutaj zawsze zostawia się na piętrze/dachu rury i pręty, a czasem i ściany "na wszelki wypadek na przyszłość".
Obrazek

Złe duchy mają odstraszać różne fanty przyczepione do domów.
Obrazek
Obrazek

W pobliżu kempingu jest plaża - dobra na rano i wieczór, bo w ciągu dnia wygląda tak...
Obrazek

Ładny deptak nadmorski prowadzi do głównych plaż Ksamil.
Obrazek

Tam widoczki piękne - kilkanaście mniejszych i większych wysepek przypominających Bahamy albo inne rajskie regiony.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

No, ale te pustki na plażach... nie wytrzymałbym w tej ciszy!
Obrazek

Myślę, że z każdym rokiem będzie tutaj coraz więcej ludzi, coraz ciaśniej i coraz mniej sympatycznie. Póki co, można było jeszcze połazić po miejscowości w miarę po ludzku...
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Czasem tylko trzeba było uważać na słupy ;)
Obrazek

Zachód słońca to znak, że trzeba znowu udać się w głąb lądu...
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1103445063 ... kaRiwiera#
JoannaG
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 867
Dołączył(a): 08.11.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoannaG » 12.09.2014 13:04

Ciekawie było jeszcze raz odwiedzić poznane w tym roku albańskie miejsca i spojrzeć na nie Twoim okiem. Z niektórymi opiniami się zgadzam, z innymi niebardzo, wiadomo normalne ;) Jednak uważam, że Błękitne Oko zupełnie nie warte odwiedzenia przy tej ilości ludzi... strata czasu i kasy...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2041
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 14.09.2014 23:03

kasa to było 200 leków za wjazd, więc nie majątek ;) czy czasu... myśmy tam pojechali specjalnie, ale jadąc np. z Gjirokastry nad morze to odbicie te 2-3 kilometry w obok to na pewno warto. A siłą wyobraźni (i odpowiednim kadrowaniem :P) wymazywałem tych ludzi z okolic wody ;)
JoannaG
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 867
Dołączył(a): 08.11.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoannaG » 15.09.2014 06:00

Pewnie, że 200 leków to niewiele, ale nawet te 200 nie warte takiej atrakcji... My dodatkowo obiecaliśmy dzieciakom lody i za trzy lody na patyku zapłaciliśmy 750leków co też nie jest majątkiem ale bez przesady...
Natomiast jeśli chodzi o czas to uważam, że jechanie tam specjalnie z Ksamilu czy Sarandy to już wogóle porażka. My wstąpiliśmy tam po drodze do Gjirokasteru, zajęło nam to pewnie 1-1,5h. Najpierw trzeba przejechać wąską, dziurawą i zatłoczoną drogą, później znaleźć miejsce do parkowania. Następnie po przejściu kilkudziesięciu metrów okazuje się, że ten cud natury jest trochę większy od kałuży nad którym tłoczy się dziki tłum ludzi...

Pewnie jeśli przyjedzie się tu poza sezeonem może być tu przyjemnie, w sezonie nie jest. Dla nas to była totalna pirażka...
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Grecja - Ελλάδα



cron
Nad Morze Jońskie, do Epiru i w szerokich okolicach - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone