ODCINEK 19 - 4-5.07.2018 (środa/czwartek) - OSTATNI PEŁNY DZIEŃ NA HVARZE I POWRÓT DO DOMU!Niestety to już ostatni odcinek mojej relacji. Trochę ciężko przyszło mi napisanie tego ostatniego odcinka, bo ciężko rozstać się z czymś, do czego się przyzwyczaiło, ale niestety co dobre szybko się kończy...
Postanowiłam te 2 dni złożyć w jeden, dlatego że ostatniego pełnego dnia spacerowaliśmy wyłącznie po ID. Trochę plażowaliśmy przy campie, trochę na tej plaży w stronę Świętej Niedzieli i trochę na głównej. Wieczorem ostatnie lody, ostatnia pizza i kalmarki w Slavince. Wszystkie te miejsca już w relacji zamieszczałam, więc bez sensu się powtarzać.
Tylko kilka fotek z 4 lipca:
Po południu pakowanie i znoszenie części gratów do auta, ale również krótka wizyta naszych gospodarzy. Oczywiście nie
sprawdzająca, ale wpadli tylko na chwilkę zapytać jak minął nam pobyt, czy coś nam przeszkadzało i jak się podoba na wyspie Hvar.
Odpowiedzieliśmy im, że apartamenty były dla nas ok, jednak pokazałam im klimę i stwierdzili, że jest już stara i dlatego trochę już
zużyta. Zwróciłam uwagę też na problem tej plagi komarów, która niemal nas pożerała co noc. Nie dało się spać przy otwartym balkonie, bo żarły komary. Z kolei włączając klimę (nieco zagrzybioną) ostatniego dnia właśnie przypłaciłam ostrym zapaleniem gardła.
Gospodarze wyjaśnili mi, że gmina Jelsa, do której należy ID, nie ma kasy na spryskanie wybrzeża przeciw komarom. Ponoć w poprzednich latach to robili, ale niestety nie w 2018. Powiedziałam wtedy, że jesteśmy już 6-ty raz w Chorwacji i nigdy nie było komarów, na co gospodarze wprost powiedzieli, że na wybrzeżu są gminy bogatsze, więc tam zawsze pryskają… No tak… pierwszy raz stacjonujemy na wyspie...
Pogawędka była krótka, ale w sumie miła. Gospodarze to młodzi ludzie bardzo pozytywnie nastawieni do turystów. Zawsze byli uśmiechnięci i chętni do pomocy. Za każdym razem gdy się mijaliśmy Petar pytał czy czegoś nie potrzebujemy. Maja bywała trochę rzadziej, bo zajmowała się synkiem i z tego co wiem mieszkają na stałe w Hvarze… (chyba), więc z maleństwem codziennie nie przyjeżdżała do Slavinki, ale kilka razy również ją widziałam. Bardzo byli zdziwieni, kiedy powiedzieliśmy im, że chcemy wstać bardzo wcześnie i już o 5.30 wjechać na prom. Niektórzy na spotkaniu w Kogucie też się dziwili, ale dla nas to jest najlepsza pora, bo jedziemy bez noclegu, więc chcemy być w domu jak najwcześniej, żeby nie jechać nocą. Dzieciaki jeszcze śpiące zniesione do auta, dopakowanie ostatnich bagaży i o 4.30 opuszczamy ID.
Plaża przy Slavince jeszcze śpiąca:
Szybko docieramy do stanowiska odprawy promowej. Mąż ustawia się w kolejce, a ja biegnę do budki po bilety. Wokół nas praktycznie same auta dostawcze. Trochę się obawiałam tej godziny odpłynięcia promu, bo ponoć wtedy najwięcej tych
dostawczaków się ładuje, ale oczywiście bez najmniejszego problemu wjeżdżamy i płyniemy w stronę Splitu.
Miałam nadzieję, że dzieciaki większość, a przynajmniej początek rejsu promem prześpią, ale oczywiście nic bardziej mylnego. Jak tylko mąż zgasił auto po wjechaniu na prom, tak towarzystwo się obudziło…
No dobra… Stwierdziłam, że wezmę małolatów na pokład, żeby mąż mógł chociaż trochę podrzemać w samochodzie. Przed nami jeszcze 1350 km, więc lepiej żeby kierowca wypoczął w miarę możliwości.
Dzięki temu, że wyszliśmy wyżej, to załapałam się na mój pierwszy wschód słońca podczas sześciu pobytów w Chorwacji
Początkowo nieśmiało wstaje dzień:
By po chwili pokazać jakie piękne krajobrazy maluje wschodzące słońce. Biegam raz na jedną stronę promu, raz na drugą, by uchwycić z jednej strony budzące się słońce, a z drugiej strony mgłę i budzące się do życia zbocza Hvaru:
Trochę jeszcze pospacerowaliśmy po górnym otwartym pokładzie, trochę posiedzieliśmy w tym zamkniętym i wróciliśmy do męża do auta, bo dzwonił i mówił, że i tak nie śpi, więc mu się nudzi. Dzieciaki w międzyczasie coś zjadły i w mgnieniu oka już byliśmy w Splicie:
Jak można się spodziewać, ze Splitu wyjechaliśmy około godziny 7.30:
Później już droga biegła bez jakichś większych problemów:
Ostatnie spojrzenia na Jadran i na chorwacką autostradę:
I tak dobiegła do końca na szósta podróż do Chorwacji. W Kielcach byliśmy około godziny 0.00. Zatem podróż od Ivan Dolac do domu zajęła nam jakieś 20 godzin łącznie z przeprawą promową. Mąż niby miał się przespać płynąc z Hvaru, ale jak stwierdził średnio mu się to udało, więc ogólnie cała droga do domu dała mu nieźle w kość. Był przemęczony, dlatego w tym roku już po siedmiuset kilometrach robimy przystanek i nocleg. W zeszłym roku jeszcze miał dodatkowo taką pracę, że praktycznie 8 godzin w aucie siedział, więc to też bez wątpienia wpłynęło na jego zmęczenie prowadzenia auta.
Teraz będę trochę przynudzać, bo właśnie przyszedł czas na podsumowanie całych naszych wakacji 2018. Wakacji zupełnie innych niż dotychczas, po pierwsze dlatego, że po raz pierwszy jechaliśmy sami – bez rodziny, bez przyjaciół…
Oczywiście są tego plusy i minusy. W końcu podczas tych wakacji mieliśmy czas dla siebie, dla dzieci, to jest niezaprzeczalny plus, ale z drugiej strony jesteśmy jeszcze młodzi
więc chyba jeszcze nie znudziły nam się spotkania z przyjaciółmi, wspólne wakacje. Oczywiście w tym momencie mam tylko na myśli nas i drugą rodzinkę
Tak sobie teraz zadaję pytanie samej sobie czy te wakacje były dla mnie satysfakcjonujące???.... Otóż tak… bardzo spodobała mi się wyspa Hvar. Chciałam bardzo się tam znaleźć i zobaczyć przede wszystkim te wszystkie piękne plaże i zatoki… Co z tego wyszło???? Tak jak widać po mojej relacji. Nie goniliśmy za kolejnymi punktami "must see", nie jeździliśmy zbyt często przez miejscowość Pitve, nie widzieliśmy zatok po północnej stronie wyspy… ale pospacerowaliśmy po miasteczkach, tych głównych, widok ze Spanjoli bardzo nam się spodobał. Plażowaliśmy w małej wiosce Ivan Dolac. Owszem, plaża główna była zatłoczona, ale nie na tyle, żeby nie znaleźć dla siebie miejsca tuż przy samej wodzie… Zawsze je znaleźliśmy. Czasem wystarczyło przejść się kawałek do kolejnych plaż na lewo czy na prawo, by w spokoju poplażować. Na przełomie czerwca i lipca, jak widać było w mojej relacji, na tych bocznych plażach nie było zbyt tłoczno.
Mój mąż stwierdził, że miejscowość jest świetna, aczkolwiek był bardzo zszokowany przejeżdżając przez miejscowość Pitve...
Ogólnie u nas jest tak, że mąż co do wakacji twierdzi: "Rezerwuj co chcesz, ja się dostosuje..." Nie interesuje go zupełnie ani miejsce ani czas. On chce jechać do Chorwacji po to by popływać w czystym Jadranie, pooglądać rybki, powygłupiać się z dziećmi i od czasu do czasu coś zobaczyć… no i oczywiście wleźć na motorówkę. Był trochę w szoku jak przejechaliśmy przez Pitve, które jest dość wąskie
, wjazd na parking pod naszą Slavinką mega wąski, ale miejscowość sama w sobie przypadła mu do gustu. Było tam wszystko, co dla nas potrzebne: lody, 2 bary, 1 restauracja, plaża, ścieżka wzdłuż morza…. No i oczywiście winko u
dziadka na górce - tak nazywaliśmy miejsce zakupu trunku
To winko zdecydowanie przypadło nam do gustu i był to numer 1 - Bogdanuša, bardzo nam smakowało. Być może trochę brakowało sklepu, ale tuż przy naszym apartmanie był sklep z pamiątkami (chyba dokładnie on był pod apartamentami dr. Kokosa) i tam stała lodówka, gdzie można było kupić zimne piwo i w zasięgu kilku kroków 2 bary gdzie piwa również nie brakowało
Trochę mi zabrakło czasu, bo ja lubię pospacerować po najbliższej okolicy, zobaczyć co jest za kolejnym zakrętem, co jest za kolejną plażą, czy
kamolcami. Trochę mój mąż też był w szoku tych wszystkich „wąskości”. Sam z własnej winy nie był na to przygotowany, bo nigdy nie wnikał w moje plany wakacyjne. Teraz ma nauczkę
Co prawda sam ostatnio mówił, że wrócimy na ten "mój" Hvar, więc może za rok…
Żałuję, że w ciągu tych moich 10-ciu dni na Hvarze nie zobaczyłam tego, co miałam w planach, ale z drugiej strony gdybym chciała zrealizować cały plan, to musielibyśmy non stop w aucie siedzieć i nawet nie mieć dla siebie chwili relaksu, bo przecież trzeba byłoby się za chwilę w kolejne miejsce przenosić….
Zostało coś na kolejne lata...
Z drugiej strony nasza córcia miała niewiele ponad 2,5 roku, więc takie dzieciaki też mają swoje prawa… Oczywiście wszystko byłoby ok, gdyby nie bolący brzuszek przez pierwsze pare dni, ale to też wpłynęło na jakiekolwiek wyjazdy czy zwiedzanie. Jasne, nie robiliśmy z tego jakiegoś większego problemu, bo pewnie to zmiana klimatu i otoczenia na to wpłynęła… ale jednak uniemożliwiło nam to jakiś
ruch na wyspie.
Wiem, że i z młodszymi szkrabami ludzie podróżują i zwiedzają, może się męczą, może nie, ale nasza mała była pierwszy raz w Cro jak miała 10 m-cy i oczywiście nie żałujemy, że wtedy pojechaliśmy, ale każde zwiedzanie to była dla niej męczarnia… Gorąco i duszno… Ale z roku na rok jest co raz lepiej i myślę, że w kolejnych latach będzie jeszcze fajniej...
W tym roku jedziemy z przyjaciółmi, których na wyjazd do Chorwacji namawialiśmy już bardzo długo… Niestety nie mogli się zdecydować, ponieważ ich synek miał problemy przy porodzie i urodził się z uszkodzą rączką… dokładnie z uszkodzonym splotem barkowym… Ciągłe rehabilitacje, wizyty u lekarza… nie dali rady. Teraz po czasie okazało się, że właśnie dzięki tym rehabilitacjom, dziecko tą rączką rusza i jest w miarę sprawna. Oczywiście nie jest to stuprocentowa sprawność, ale dzięki poświęceniu matki, rehabilitowaniu rączki kilkanaście razy dziennie, nie jest wymagana operacja i w końcu teraz "odżyli". Bardzo chcą w tym roku jechać z nami i zobaczyć ten piękny kraj na własne oczy.
Nie jest tajemnicą, że w roku 2019 jedziemy ponownie do Tucepi… na Makarską Rivierę. Trochę biłam się z myślami gdzie jechać, bo jak wspomniałam jedziemy z przyjaciółmi, trochę mieli przejść z tym swoim maluszkiem, więc jeśli chcą wybrać się do Cro i być zadowolonym, to MR będzie jak znalazł
Ale my też mamy tam jeszcze kilka punktów do nadrobienia, więc dobrze się składa.
Do tej pory stacjonując cały czas na lądzie, to Makarska Riviera była moim miejscem westchnień… Piękna, majestatyczna, to nic że przereklamowana, ale teraz jedziemy na przełomie czerwca i lipca… Mamy apartament przy samej wodzie nieco na uboczu Tučepi, więc myślę, że nie będzie najgorzej.
Jak się możecie domyślać teraz to Hvar jest moim numerem 1 i z pewnością tam wrócę…
Sorry za przydługie pisanie, ale chyba napisałam wszystko, co mi się nasuwa na myśl…
Dziękuję Wam wszystkim za obecność w mojej relacji. Pozdrawiam wszystkich ze spotkania w Kokocie i wszystkich forumowiczów.
Na koniec wrzucę linki do moich poprzednich relacji. Może ktoś będzie ciekaw jak wyglądały nasze poprzednie pobyty:
20122013201420162017