Malen napisał(a):Ale czas zmienić miejscówkę, choć przyznam, że lubię wracać w miejsca, które znam.
Myślę, że nie pożałujesz, jak wybierzesz Makarską Rivierę
A tymczasem zapraszam na kolejny odcinek:
ODCINEK 15 – 1.07.2018 (niedziela) – PLAŻOWANIE W IVANIEPo dotarciu do apartmana siłą rzeczy musieliśmy w nim zostać nieco dłużej, bo córka skarżyła się na ból brzuszka
. Tak naprawdę, jak to zwykle bywa, nie wiadomo co mógł oznaczać taki ból. Na szczęście po podaniu leków i załatwieniu sprawy w toalecie, ból brzuszka nieco ustąpił i mogliśmy wyjść na popołudniowe plażowanie.
Wybraliśmy plażę tę w stronę Świętej Niedzieli.
Tego dnia woda była bardzo przyjemna, bo o wiele cieplejsza niż w ciągu poprzednich dni, więc syn z wody praktycznie nie wychodził:
Mąż nurkował i wyławiał przeróżne muszelki, niektóre z zawartością. Oczywiście te z zawartością wyrzucał od razu do wody
Córcia już znacznie lepiej się czuje, więc z chęcią wskakuje do swojego pływadełka:
Nasz majdan plażowy:
Biorę w końcu aparat wodoodporny i maskę z fajką do ręki i idę posnoorkować. W wodzie oprócz paru rybek:
Jeżowców:
"Kwiatków":
Wypatrzyłam także ośmiornicę
:
Harcom w wodzie nie ma końca:
Tata chyba coś ciekawego wyłowił:
Ponownie wchodzę do wody z aparatem i
focę "naszą" plażę. Na tych zdjęciach dość pusto:
Ale już na tym widać śląską rodzinę:
Wydaje mi się, że wszyscy są razem, bo rozmawiają ze sobą dość luźno. Trochę ich sporo, więc robią tłum już niezły na plaży. Niestety przynoszą na plażę głośnik przenośny i zaczyna się „umcy umcy”. Zabawa trwa. Panie lekko podpite z piwami w dłoniach wyruszają w rejs pontonem, a ich dzieci swobodnie biegają po skałach, nikt ich nie pilnuje, a nie są to duże dzieci. Jak wiadomo, nie trudno w Chorwacji o poślizg na skałach, więc dobrze by było zerkać na maluchy.
Rozumiem, że są wakacje, ale bez przesady. My też jeździliśmy czasem dość pokaźną ekipą do Cro, ale nigdy nie robiliśmy dyskoteki na plaży.
Póki co, plażujemy dalej. Jest tak przyjemnie ciepła woda, że nie chce nam się z niej wychodzić:
Chłopaki idą na poszukiwanie muszelek i krabów:
A córka bawi się kamykami:
Kiedy mąż wraca otwieramy po karlovačku:
Nasz niezastąpiony plecak CROpelkowy:
Pisałam już o nim, że posiada termoizolację, więc na plaży cały czas napoje były w odpowiedniej temperaturze
Polska rodzina nieco się przerzedziła:
A my jeszcze zostajemy, bo Olcia w końcu zaczęła sama wchodzić do wody. Wcześniej tylko z którymś z nas na rękach, bo jednak woda była dla niej zbyt chłodna. Teraz jest już ciepła, więc mała swobodnie się w niej bawi:
Starszak to już jak wilk morski – nie wychodziłby z wody w ogóle:
Pływa się bardzo przyjemnie, ale pora się zbierać, o mamy jeszcze w planach wybrać się na mecz Chorwacja – Dania do baru Big Blue.
Tak więc robimy. Zamawiamy piwko:
Dzieci zjadają frytki:
Dzieciom bardzo smakowały i miały bardzo oryginalny wygląd. Mąż nawet próbował znaleźć w Internecie jakąś maszynę do robienia frytek w takim kształcie, ale niestety nie znalazł.
Właśnie sobie uświadomiłam, że to jest jedyne zdjęcie posiłku, które jedliśmy w Cro, a na szczęście nie był to jedyny posiłek jedzony przez nas w knajpie. Nawet zapomniałam o zdjęciach podczas cromaniackiego spotkania, ale trudno, nadrobię w przyszłym roku
Widok mamy oczywiście na Jadran:
Meczu nie oglądamy niestety do końca, bo dzieci są już śpiące, więc udajemy się na kwaterę. Pijemy z mężem nasze wino:
Ten jegomość chyba też chciał się na nie załapać: