ODCINEK 12 - 29.06.2018 (piątek) - PLAŻOWANIE W IVANIEWstajemy rano i cieszymy się, bo jest piękna pogoda. Idziemy na najbliższą nam plażę. Po coś mieszkamy w tej Slavince... Minutka i jesteśmy na plaży.
Pijemy piwko i ja dalej brnę w moją lekturę:
Starszak jak zwykle w wodzie:
Niebo powoli zasnuwa się chmurami:
Zbliża się pora obiadowa, więc nakładamy ubrania i idziemy zjeść dzisiaj do Slavinki. Zdjęć nie mam, bo jak już wcześniej pisałam żadnemu posiłkowi w Cro w tym roku zdjęcia nie zrobiłam.
Ja zamawiam lignje na žaru, a mąż ćevapčići. Dzieci jak zwykle pizza. Niestety dzieci z jedzenia
restauracjowego tylko frytki i pizze lubią, więc nie jest możliwością, żeby codziennie się w knajpie stołować. Rozumiem, że to wakacje, ale bez przesady... nie na samej pizzy i frytkach.
Jedzonko może nie jakieś wyśmienite, ale też nie najgorsze. Moje kalmary troszkę, podkreślam, że tylko troszkę gumowate, ale jadłam gorsze w Cro, więc te wypadają nie najgorzej. I to oczywiście tylko moja subiektywna opinia.
Po obiedzie idziemy jeszcze chwilę na plażę, ale nie sziedzimy tam długo, bo zrywa się wiatr i jak zwykle Jadran faluje:
Córcia jak zwykle do wody nie wchodzi, bo jest dla niej zbyt zimna, ale na szczęście jutro już będzie trochę cieplejsza, więc chętniej będzie korzystała z kąpieli.
W sumie bardzo szybko zbieramy się do apartmana, kąpiemy się i wychodzimy "na miasto"
Syn uczy się robić zdjęcia:
Fotografuję z "naszego" balkonu auto Dr. Kokosa i jego rodziny:
Pozdrawiamy
Dzieciaki trochę szaleją na plaży całkowicie pustej o tej godzinie - 17.30. Normalnie byłoby jeszcze tutaj
zagęszczenie luda, ale dzisiaj pogoda
taka se, a w zasadzie, to już całkiem chłodno, więc wszystkich
wywiało:
Podglądamy przez chwilę grę w bule:
Życie miejscowych
I tych mniej miejscowych
I idziemy przejść się na koniec miejscowości, ale tym razem w stronę Sv. Nedjelji:
Na końcu
promenady jest plaża dla psów, a raczej skałki, bo żwiru tam nie ma.
Zauważam, że nad ową
promenadą biegnie jakaś wąska ścieżka...
Idziemy nią kawałek, ale ostre krzaki drapią nas po gołych nogach, więc zawracamy. Nie wiem czy ta dróżka zaprowadzi do Bojanić Bad na przykład, bo chyba niedaleko ta mała osada jest położona od "nas", ale my tego nie sprawdziliśmy, więc może uda się to komuś innemu
Agawy całkiem niezłe tu mamy:
Syn znów przejmuje aparat i "cyka" trochę
nieogarnięte zdjęcia, ale niech się wprawia. W końcu będzie miał kto matce zdjęcia robić na kolejnych wyjazdach
Oczywiście po spacerze Trochę nam w gardłach zaschło, więc siadamy na piwko w Big Blue. "Żarciu" zdjęć nie zrobiłam, ale piwo się doczekało nawet dwóch:
Jedna z chorwackich rodzin grająca w bule:
Oczywiście dzieciaki lody:
A później trochę kręcimy się po okolicy:
Ten apartamentowiec po lewej i kolejny za nim nie widoczny na zdjęciu były na sprzedaż:
Dzieciaki trochę pobiegały przy rondzie przed Slavinką:
Szwędamy się jeszcze chwilę:
I uciekamy do "siebie"...