Turda (węg. Torda, niem. Thorenburg) to miasto położone w pobliżu Klużu. Posiada ruiny rzymskiego miasta, starówkę z ewangelickim kościołem warownym, kilka innych zabytkowych świątyń, nieczynny stary browar i kopię Wilczycy Kapitolińskiej, ale - bądźmy szczerzy - turyści odwiedzają ją tylko z jednego powodu, który zwie się
Salina Turda (węg. Tordai sóbánya, niem. Salzbergwerk Thorenburg). Kopalnia soli jest uznawana za jedną z największych atrakcji Siedmiogrodu, a nawet i całej Rumunii.
Sól wydobywano w Turdzie już w starożytności, a w tej lokalizacji prawdopodobnie od średniowiecza, choć kopalń w mieście było wiele. Największy okres rozwoju obiektu przypadł na czasy panowania Habsburgów - od końca XVII do połowy XIX wieku - po którym nastąpił spadek znaczenia: w skutek przestarzałej infrastruktury kopalnia przegrywała rywalizację z innymi ośrodkami, aż w końcu w 1932 roku została zamknięta.
Następnie pełniła różne role, m.in. schronu i magazynu serów, po upadku komunizmu przeszła na funkcję uzdrowiskowo-leczniczą i zaczęła przyciągać masy turystów.
My docieramy tutaj w poniedziałek i jest to najlepsza opcja: raz, że będzie mniej ludzi, dwa - ceny biletów są trochę niższe od weekendowych. Polecam skorzystanie ze starego, południowego wejścia, przy którym zazwyczaj nie ma tłoku i można spokojnie (oraz bezpłatnie) zaparkować.
Po otwarciu i zamknięciu drzwi wejściowych stajemy na początku długiego korytarza -
galerii Franciszka Józefa (Galeria Franz Josef - nieprzypadkowo wszystkie nazwy nawiązują do rodziny panującej). Można ją określić jako bramę do innego wymiaru. Jest to chodnik wybudowany w drugiej połowie 19. stulecia w celu łatwiejszego transportu soli - początkowo wożono ją na koniach, a potem na wózkach ciągniętych przez zwierzęta. Jego długość to ponad 900 metrów, co jakiś czas (co 10 sążni, czyli niecałe 20 metrów) spotykamy płyty z numeracją.
Elementy dawnego wyposażenia.
Pojawia się sól. Sprawdzałem - cholernie słona
.
Fantazyjne wzory na ścianach i podłodze niczym w lodowych jaskiniach.
Sala (szyb) Józef (mina Iosif), głęboka na 115 metrów, nie jest obecnie udostępniana turystom, choć czynione są ku temu starania. Można na nią popatrzeć tylko z balkonu (a właściwie na górną część ścian), podobnie słynie ze znakomitego echa.
W niewielkim pomieszczeniu obejrzymy drewnianą wyciągarkę z 1881 roku, a także niewielką ekspozycję dotyczącą dawnego trybu pracy - wszystko z czasem pokrywa się coraz grubszą warstwą soli.
Do tej pory w korytarzach spotkaliśmy umiarkowaną ilość innych turystów (większość wchodzi głównym, nowym wejściem), ale nagle wszystko się zmienia, a mnie gęba rozdziawia się ze zdziwienia! Stajemy na górnym poziomie
sali Rudolf (mina Rudolf), przytłaczającej swoim wyglądem i wymiarami (ponad 40 metrów głębokości, 50 szerokości oraz 80 długości). Liczby te w sumie nic nie mówią, ale widok na przyklejone z boków chodniki, a zwłaszcza widok z chodników sprawił, że na chwilę zaniemówiłem (zapewne swoje zrobił także mój lęk wysokości
).