Maslinka, Lednice, Janusz, Katka, Arek witam serdecznie i dziękuję za obecność! Strasznie miło mi
Dzień I – 22.07. środaWylot z Poznania mieliśmy o godzinie 14.40.Natomiast wylot powrotny z Grecji o 12.00.Tak więc spędziliśmy na Krecie całych 6 dni. Wiadomo, wszystko co dobre….
Na lotnisku do odprawy na oko 180 osób, otwarte dwa stanowiska. Nie było źle, nam udało się jako jednym z pierwszych
Lecimy czeskimi liniami Travel Service.
Podróż trwała niecałe 3 godziny, bardzo przyjemna dla nas.
Na lotnisku w Chani najbardziej stresowałam się bagażem, mimo iż ten leciał z nami
Jednak moje szczęście polegało na tym, że to moja walizka wyjechała jako ostatnia (ok, któraś musiała być ostatnią). Natomiast wyjechała ona po najdłuższej w moim życiu minucie, kiedy to już wszyscy odebrali swoje walizki
Już wiem, że na następny wyjazd będę się pakować z Dawidem na pół do walizek.
Kilka pierwszych zdjęć Krety z autobusowego okna
Do naszego hotelu zakwaterowaliśmy się o godzinie 22.30… Osoba na lotnisku z Itaki mówiła, iż będziemy dowiezieni jako 3 hotel okazało się, że byliśmy ostatni, czyli 6. (To niestety nie koniec małych szczegółów, które łącznie wpłynęły na słabą ocenę rezydentów na Krecie z Itaki. Chociaż może wynika to z faktu, że mamy bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę przez zeszłoroczną rezydentkę Agatę z Makarskiej, która była wspaniała!)
W hotelu dostajemy mały poczęstunek w restauracji po przylocie (mimo, iż kolacja była do 21.30) Więc to na plus
Na zakończenie mojego marudzenia wspomnę jedynie o pokoju, który postanowiliśmy zareklamować. Był to zdecydowany minus wycieczki. Nie chcę się tu rozpisywać, bo na samą myśl strasznie się denerwuję
Chociaż to ja byłam pocieszycielką, bo mój narzeczony bardzo źle przyjął "wygląd" tego pokoju
Nie potrzebujemy żadnych luksusów, lecz np ściany, sufit, meble wymagały gruntownego remonu jakieś 20 lat temu. W pokoju nie mieliśmy nawet miejsc by położyć normalnie walizki.... W łazience nie szło się swobodnie ruszać. Szkoda jedynie, że jak powiedzieliśmy o tym rezydentce to odpowiedziała, że oni tak tu żyją
Koniec tego marudzenia, obiecuję, że już dalej będzie tylko lepiej.
Dzień II – 23.07. czwartekBudzimy się raniutko, ponieważ o 9 mamy spotkanie z rezydentką, wcześniej śniadanko i szybki spacer po NAJPIĘKNIEJ położonym hotelu
Widoki, położenie hotelu, zatoczka, jedzenie zdecydowanie na ogromny plus.
Przy jedzeniu zachowywałam się jak jakaś blogerka, ale co tam
Po spotkaniu z rezydentką zabieramy nasz grajdołek i czym prędzej zmierzamy nad przecudną zatokę oddaloną od naszego pokoju jakieś 4 minuty
Kotki rezerwowały miejsca z rana na leżakach.
Pierwsze wejścia do wody nieco ostrożne
Ale później jaka radość!
Dawid wybrał się na krótki spacer, idąc schodami, które znajdowały się w barze Barbarossa.
A ja nadal pływam
Mostek, który został stworzony w zeszłym roku
Chwilowa zamiana aparatu
Około godziny 13.30 zbieramy się na obiadek....
I piwko przy barze obok basenu (jednego z trzech).
Byliśmy też pierwszy i ostatni w sumie raz na basenie. Było super, ale my po prostu wolimy morze.
Był też czas na siatkówkę.
I tak powoli nastała godzina 20. Przed kolacją znowu spacer nad zatokę, która zdecydowanie skradła mi serce
Jeszcze tylko kolacja przy romantycznych widokach
Wieczorem odbywały się animacje. Myślałam, że będą nudne i takie trochę słabe, a okazały się bardzo miłe i sympatyczne
Pierwszego dnia był pokaz tańca brzucha oraz z mieczem
Dziekuję tym, którzy dobrnęli do końca , a już jutro wybieramy się w górską wędrówkę do Plakias