Dzień IV – 25.07. sobotaDzisiaj budzimy się raniutko, ponieważ o godzinie 7 mamy zaplanowany wyjazd na jedyną wycieczkę fakultatywną, jaką wykupiliśmy. Główny cel: plaża Elafonisi, zwana dalej Elą
Kierowcą był Grek, który prowadził autobus na tzw. „zimny łokieć”. Niezmiernie gorąco robiło mi się, kiedy przed ostrzejszymi zakrętami trąbił, (to u nich normalne, by ostrzec nadjeżdżające auto) lecz robił to prawą ręką, a lewą cały czas miał za oknem
Po około 2 godzinach jazdy (trochę ciężkiej ze wzg na ciągłe zakręty oraz niektórzy mieli chorobę lokomocyjną) dojeżdżamy do pierwszego przystanku jakim jest degustacja wina. O godzinie 9
Było całkiem smacznie jak na drugie śniadanie
Właściciel Karavitakis Winery w miejscowości Kolymbari był bardzo sympatyczny, serwuje nam 4 rodzaje wina. Mi najbardziej smakuje białe półsłodkie. Generalnie dobre, ale wg nas nic nie przebije chorwackiego wina Prosek
W okolicach winiarni całkiem niezła cytryna
Obok głównego wejścia do winnicy znajduje się mały kościółek poświęcony św. Tryfonasowi, opiekunowi winiarzy.
Następnie jedziemy około 15 minut do wioski Vouves, gdzie znajduje się najstarsze drzewo oliwne w Europie. Grecy mówią, że jest najstarsza na świecie, lecz ponoć to w Izraelu jest najstarsza. Ta na Krecie ma około 3 tysiące lat i nadal daje oliwki
Możemy też podziwiać narzędzia do zbioru oliwek itp.
Worek wykonany ze skóry koziołka
Ale generalnie całkiem przyjemnie tutaj
Może to przez tą zieleń
Europejski akcent
Kolejnym punktem wycieczki jest kapliczka Agia Sofia znajdująca się w grocie. Występują tam całkiem ciekawe stalaktyty i stalagmity. Poza tym jest tam przyjemnie chłodno
Na górę prowadzą schody, ale warto było wejść
Zatrzymujemy się także przy drodze u Pana Miodka, aby zakupić kilka greckich produktów
Kupujemy oregano i winko jako ostatni. Pomocnik Pana Miodka zaproponował nam wejście za ladę i pamiątkowe zdjęcie!
Ostatnim punktem jest klasztor Matki Boskiej. Wstęp kosztował 4 euro
Po drodze mijamy pięknego kotecka
(Uwielbiam koty, musicie wybaczyć
) Który wydawał mi się największą "atrakcją" tego punktu. Poza ładnym widokiem z góry, nic mnie szczególnie tam nie zauroczyło.
Uścisk z mężczyzną, który kasował bilety
W tym momencie zrozumiałam, że mi wcale nie jest najgoręcej.
Powoli mamy już dosyć zwiedzania i chcemy już na plażę
Po około pół godzinie docieramy na miejsce!
Jest
FANTASTYCZNIE .
Ze względu, że jesteśmy trochę zmęczni a z nieba leje się żar, chcemy jak najprędzej wejść do wody! Wybieramy miejsce gdzie plażuje trochę ludzi.
Jak głosi legenda, różowy kolor piasku, pochodzi z krwi 600 kobiet i dzieci, które szukały tu schronienia przed wojskiem tureckim.
Pływać się nie dało
Po ochłodzeniu się zbieramy nasze manatki i odchodzimy od ludzi. Najpierw jednak wchodzimy na półki skalne. Jest tutaj zakaz wejścia
, ale czuliśmy, że będzie pięknie
Zaraz wybieramy się w tą stronę. Będzie tam bardzo kameralnie. Tak jak lubimy
Tutaj spędziliśmy resztę wolnego czasu
I czas na cudownej plaży dobiegł końca. Podróż powrotna zajmuje ponad 3 godziny z kilkoma przystankami....
Przejeżdżaliśmy także przez jeden tunel.
Bardzo podobała się nam ta wycieczka. Zmęczeni, ale zadowoleni wracamy do hotelu.
Do zobaczonka za niedługo