Obejrzeliśmy plażę (na którą jeszcze wrócimy w relacji) i Camp Vrila (z paru perspektyw
), pora zobaczyć co jest w najbliższym sąsiedztwie.
Nie śpieszy nam się do Orebića - tam się jeszcze nasiedzimy (dosłownie - z powodu pogody i innych niespodziewanych okoliczności), małżon po krótkiej kąpieli w morzu, wino dopite..Słońce nie może się "wytreścić" (autentyczne określenie zasłyszane od menedżera korporacji, aby opisać niemoc przy podjęciu decyzji przez szefostwo
), więc osuszyć się po kąpieli należy w marszu
Idziemy na spacer w prawo od kempingu..
Ta droga prowadzi lekko w górę ku starym plantacjom - gajom oliwnym tzw. szlakiem oliwnym (Put Maslina).
Oprócz młodszych nasadzeń, znajdziemy tu okazy oliwek ,które mają po paręset lat...
Co parędziesiąt metrów pojawiają się w tym labiryncie tablice informacyjne - opowiadają historię tych upraw, przedstawiają właściwości lecznicze produktów uzyskiwanych z drzewek ( nie tylko oliwa), oraz sposób "odmładzania" tych starych, często zmurszałych pni, aby puściły nowe odnogi ...
Do końca nie rozumiem jak to się robi, ale wygląda to tak (u nasady pnia)
A tu bardzo stara oliwka z "zakochanym" w niej pędzie winorośli
Nawet nie zauważamy, że idąc bez wysiłku znaleźliśmy się całkiem wysoko nad poziomem morza..
Przy ładnej pogodzie byłyby stąd piękne widoki...
Jest też trochę koloru
To drzewo z owockami przypominającymi rajskie jabłuszka to
jarząb domowy - Sorbus domestica, a po Chorwacku -
oskoruša. Od tej rośliny wzięła nazwę miejscowość położona gdzieś tu, między górami -
Oskorušno.
A tej roślinki nie znam...
Za parę dni wrócimy , aby pojechać autem jeszcze wyżej - bo widzimy,że jest tu nieopodal asfaltowa szosa..
Na razie wracamy do auta zaparkowanego przy campie Vrila i podjeżdżamy kawałek w kierunku miasteczka.
Parkujemy pod kościołem w Trpanju, któremu nigdy nie zrobiłam zdjęcia
..Tyle ich było na forum,że jakoś nie czułam potrzeby
Koło kościoła jest kapliczka..
..i schody prowadzące do jeszcze jednej kapliczki
Spod niej takie widoki..
Żeby dostać się do widocznych w oddali ( na powyższym zdjęciu) budowli sakralnych trzeba znowu zejść w dół i przez chwilę znaleźć się w tzw
selo, czyli w miejscu gdzie kiedyś były zaczątki "miasta' Trpanja
- całkiem oddalonego od przystani portowej.
Jest tu...po prostu bajkowo
Uwielbiam takie
sela "w ruinie"
Te podniszczone fasady budynków maja niesamowite kolory, przypominające miasteczka z ochry, które widziałam w Prowansji..
Trochę kolonialnych klimatów..
To ,co przykuło moją uwagę i najbardziej mnie tu urzekło - to różnorodność portali w budynkach, czyli po prostu piękne i oryginalne drzwi
W trakcie tego spceru nie spotkaliśmy tam ani jednej żywej duszy...Jak ja uwielbiam tą Chorwację
Docieramy do cmentarza.
Jak to zazwyczaj bywa w Cro, nekropolia jest pięknie położona - otoczona laskiem i pięknymi widokami.
To słynne lecznicze błota..Zdarzyło mi się nim obłożyć w ubiegłych latach - przyjemność średnia - ze względu na zapach
Tuż obok zaczyna się promenada wzdłuż morza.. plaże tutaj są skaliste - na rozległych półkach skalnych, nie wiem jak łatwe jest zejście do wody, bo nigdy tu nie plażowałam, ale wizualnie - podoba mi się
Kawałek dalej jest bardziej surrealistycznie - jak na Pelješac
Przypomina mi to inne wyspy
Ponieważ bardzo już zgłodnieliśmy od rana, próbujemy szczęścia w naszej ulubionej konobie" Ribar" - na tyłach rivy, od hotelu w lewo..Ma piękne patio i pyszne jedzenie - pamiętamy z ubiegłych lat
Niestety, stari ribar i jego syn mówią,że patio zalane wodą po dzisiejszych ulewach, a w ogóle to sa tak zajęci sprzątaniem po kataklizmie ,że otworzą dopiero o 19-tej...
Jest po 17-tej, wielki głodzio nie może czekać
Jedziemy do Orebića zameldować się w apartmanie