Ostatni dzień na Visie cz.IIJedziemy do zatoczki, która nie posiada szczególnych walorów jako miejsce do plażowania, czy kąpieli, jest jednak dla mnie interesujące ze względu na tę książkę i jej autora..
Książkę tę – polecaną na forum już kilka lat temu, zwłaszcza przez osoby , które Vis odwiedziły, przeczytałam jeszcze przed naszym pierwszym wyjazdem na wyspę i zapragnęłam odwiedzić jej Autora w miejscu zamieszkania..
Senko Karuza to człowiek urodzony i wychowany na Visie, który wyemigrował na wiele lat do Kanady, ale wrócił na swoją ukochaną rodzinną wyspę i...prowadzi konobę w Uvali Mala Travna.
Serwuje w niej, jak twierdzi," very,very slow food", jak też przedstawia gościom swoją filozofię, którą podpiera swoje gotowanie i ..bytowanie. O swojej wizycie w konobie Senki napisał onegdaj Marsallah.
Sama książka to zbiór szkiców – opowiadań na tematy dotyczące różnych aspektów codziennego życia na wyspie, o małych radościach i smutkach jej mieszkańców, o chwytaniu chwili i cieszeniu się drobiazgami, o miłości do swoich zwierząt, wykonywanego rzemiosła, tradycji – jednym słowem – do swojego wyspiarskiego mikrokosmosu.
Książka potrafi rozbawić, ale też nastroić refleksyjnie, a nawet nostalgicznie, chociaż Senko Karuza unika patosu, czy rozrzewniających zabiegów literackich. Wręcz przeciwnie – wyczuwa się dużo ironii, czasem goryczy, ale najczęściej stoickiego podejścia do trudnej egzystencji wyspiarzy..
Oczywiście – życie na Visie, jakie opisuje autor, odchodzi powoli do historii, wraz z rozwojem turystyki, napływu młodego pokolenia wracającego z emigracji na zachodzie i wprowadzającego nowoczesność na wyspie..Dlatego tak mi zależy na zgłębieniu tajników Visu zanim zmieni się na zawsze..
Toteż jedziemy...Tyle razy robiliśmy podejście do tej wyprawy w poprzednich latach, ale zawsze nam coś przeszkodziło...Tym razem musi się udać..
Ze „starej” drogi z Komiży do Visu skręcamy w prawo za miejscowością Dracevo Polje, jedziemy całkiem dobrą drogą do Žužecy(z której odbija się na słynną Stinivę), a potem skręcamy w lewo w krętą, szutrową drogę.(na mapie - pomarańczowa trasa)
Z drogi tej roztaczają się, mimo kiepskiej sytuacji na niebie, takie przyjemne widoki..
W dole widać zatokę Mala Travna i zabudowania, z których jedno musi być domem i konobą pisarza..
Jakieś malownicze wąwozy..
Zoom przybliża, choć niezbyt ostro, plażę Srebrną i wyspę Ravnik z Zieloną Grotą..
A co to jest? To duże białe (obrysowane na czerwono), to ogromny namiot zbudowany przy plaży Srebrna na potrzeby ekipy pracującej nad produkcją Mamma Mia 2.
Jesteśmy coraz bliżej Malej Travnej, czuję lekkie podekscytowanie - czy Senko Karuza będzie w domu (konobie?)
Czy uda nam się porozmawiać, i...otrzymać autograf w książce, którą ściskam w dłoni?
Pamiętam relację Marsallah, który opisał swoje kulinarne doświadczenie zafundowane Jemu i rodzinie przez tego autochtona - intelektualistę..Z tego co pamiętam, to nie ma on stałej karty dań, tylko podaje to ,co akurat upichci , lub złowi i upichci danego dnia
To ja wolę to drugie - złowione
, bo Bartek napisał,że oni dostali jakiś makaron z fasolą?
za który zapłacili słono
Podobno także domaće wino Senki nie przypadło im do gustu..
Ale ja, oczywiście nastawiam się głównie na kontakt z ciekawym człowiekiem, choć degustacji... jestem bardzo ciekawa
Szutrówka robi się coraz trudniejsza, jakieś dość ostre zakręty się pojawiły..
, obieramy nie ten co trzeba i oddalamy się od uvali
Wracamy...pod górkę lekko..uff..
I wtedy...zza zakrętu wyłania się auto terenowe koloru...chyba srebrnego, choć może...kremowo - złote ono było..
Z wrażenia zapomniałam, bowiem kierowcą - właśnie wolniutko nas mijającym- był Senko Karuza
Nie ma mowy o pomyłce - ta charakterystyczna twarz, wielokrotnie obejrzana na zdjęciach (w necie i na zdjęciach w relacji Marsallah), to była twarz pisarza, który... właśnie piął się w górę szutrówką w kierunku przeciwnym do naszego:?
Patrzymy na siebie z mężem oszołomieni...To nie może się dziać
Tym razem mieliśmy spotkać wreszcie legendę Visu
Co robimy?
Pewnie do miasta pojechał i szybko nie wróci..Jest sens dobijać dalej auto ,by dojechać do położonej wciąż daleko w dole osady, skoro nie ma tam głównej jej atrakcji?
Robię kilka zdjęć dachów ..
Jestem naprawdę rozczarowana..do tego zaczyna się chmurzyć..
Jeśli zacznie padać, to czeka nas na tym mokrym szutrze to ,czego zaznaliśmy w drodze powrotnej z bazy wyrzutni rakiet
Ooookeeej...W przyszłym roku nie odpuszczę i dorwę człowieka i jego 'slow food', ale teraz rezygnujemy z oglądania zatoczki i wracamy do głównej drogi.
Na tym szutrze zużyliśmy dużo paliwa...
Jedźmy do Visu, zatankujmy i zjedzmy coś..
Droga do Visu biegnie przez "dziki" interior..
Wjeżdżamy do miasteczka...
W ostatnim odcinku pokazałam obfitość drzew rogačowych w Komiży, pora napisać parę słów o drzewostanie grada Visa
Są to głównie ,rzucające się w oczy od chwili dopłynięcia, lub przyjazdu do Visu, palmy – zwłaszcza te które tworzą park przy przystani promowej.
Choć wyglądają one ( jak też inne rosnące w miasteczku) imponująco, to są zaledwie pozostałością po czasach, gdy splendor i chwałę przynosiła wyspie największa na Adriatyku hodowla – szkółka palmowa zaopatrująca oranżerie i ogrody całego Cesarstwa Austro – Węgierskiego.
Pierwsze palmy pojawiły się w ogrodach zamożnych kupców i arystokratów wokół Dubrovnika w XVI wieku, zwłaszcza w posiadłości rodziny Gučetić przekształconej na Arboretum w Trsteno.
Hodowlę palm na Visie założono około roku 1800 i przez dwieście lat szkółka ta była głównym dostawcą tych roślin do ogrodów botanicznych, zamków i hoteli dużej części Europy. Po II wojnie światowej dostarczano stąd palmy do Związku Radzieckiego.
Od wielu jednak dekad, rynek palmowy przejęły zagraniczne, wysoce wyspecjalizowane giganty ogrodnicze z USA i Unii Europejskiej, z którymi dawno zaniedbana i podupadła hodowla Visu nie może konkurować mimo idealnych wręcz warunków klimatycznych
. Uważa się, że są one najlepsze nad całym Adriatykiem...
Niestety, zostało tu niewiele gatunków w porównaniu z tymi, które można znaleźć we Włoszech, Hiszpanii, czy nawet ...Szwajcarii..
Podobno podjęto już starania, aby przywrócić popadającej w ruinę hodowli dawną chwałę, zmodernizować ją i zatrudnić ekspertów z zagranicy, którzy pomogą wykorzystać ten naturalny potencjał Visu..
Innym, oprócz skweru przy porcie, przykładem „palmiarskiej” tradycji miasta Vis może być restauracja Vila Kaliopa. Dawni właściciele tej posiadłości przekształcili swój ogród z widokiem na morze w arboretum. Dzisiaj można tu zjeść wystawną i zapewne kosztowną kolację w otoczeniu wysokich palm i innych egzotycznych roślin. Może kiedyś i mi będzie dane skosztować tu różnych przyjemności..
Ale dzisiaj nie zjemy w tym uroczym ogrodzie...choć okoliczności są sprzyjające - tu świetnie żegnałoby się z Visem..