Dzień 4 na Visie - Uvala Pritišćina i inne zadoopia Budzi nas ...tupot białych mew pod naszym balkonem...
Zawsze śpimy przy otwartym balkonie, z głową praktycznie przy samym oknie.
Uwielbiam poranny gwar Komiży i krzyk roześmianych mew, ale dzisiaj...
odbieram to jako torturę..
Chwila zastanowienia - dlaczego czuję się jakby moja głowa była kwadratowa i do tego powiększonych rozmiarów?
I baaardzo chce się pić...
Która to godzina? Mieliśmy pomachać Załodze Queen, gdy będą opuszczać port
Dziewiąta
Nie tak źle. Wychodzę na balkon..
Tupot
i krzyk mew nasila się - ktoś postanowił nakarmić ptactwo
Wysilam zmęczony wzrok, aby wypatrzeć Queen - na pewno jeszcze śpią
Hmmm...zaraz napiszę do Kapitańskiej i ich obudzę
, ale najpierw muszę zastosować 3 - stopniowy program poprawienia naszej kondycji zwanej" the morning after":
Krok 1 - reklamowana już przeze mnie i Marsallah Sirutka..
Ja dostałam tę serwatkę w dwóch wersjach - naturalnei i z dodatkiem marakuji i pomarańczy - normalnie to wolę tę zwykłą, ale dzisiaj nie widzę różnicy - obie są przepyszne
Niestety, nie wszędzie można ją dostać - ja znalazłam ją tylko w Tommym w Visie, Konzumie w Orebiću (tym dużym na wylocie) i jednym małym Studenacu gdzieś na Braču..
Krok 2 - kawa na balkonie..
Pamiątka po wizycie u naszej cromaniackiej Załogi Cycowej
- efekt trzech pociągnięć piórem przez Doktora
Mam obiecany taki napis na koszulce
Wypatruję jachtu przez moją seledynową lornetkę, ale biało - czerwonej bandery nie widzę
Piszę sms - "Gdzie jesteście? Mieliśmy Wam pomachać z balkonu.."
Okazuje się,że nasza kochana Załoga postanowiła litościwie nas nie budzić i wykonali manewr opuszczenia porciku już o 7mej rano
Nic to,trzeba żyć dalej
Ale żeby żyć i pozbyć się tego stanu w jakim się znajdujemy trzeba przejść do..
Krok 3 - coś pikantnego
Przypominam sobie,że wśród zapasów prowiantowych mamy kurczaka po tajsku
Różne są opinie na forum co do wożenia ze sobą zapasów żywnościowych.
Ja zabieram niewielką ilość rzeczy ,których na pewno w Cro nie znajdę, albo nie będę tracić czasu szukając ich.
Zazwyczaj połowa torby wraca do Polski, ale tego lata prowiant uratował nasze wakacje pod koniec pobytu - już na Braču - gdy bardzo odchudziliśmy portfele i karty
Także, jemy tę tajszczyznę na śniadanie (ja mogę tajskie o jakiejkolwiek porze
), po czym czuję znaczną poprawę
I bardzo dobrze, bo pogoda jak marzenie..
Zaraz wybierzemy się na fajną wycieczkę i odwiedzimy sporo różnych viskich "dziur" - c.d.n.