ruzicaTo mam nadzieję, że poród nastąpi dziś wieczorem
Czekam z niecierpliwością
Mam przeczucie, że się przeciągnie do rana
Odcinek drogi (powrotnej)I tak przyszło mi spakować obcasy na dno walizki
i zakończyć te bardzo przeciągnięte wakacje
25-ego września budzik zadzwonił o piątej rano - musimy zdążyć na poranny prom o 7.45 dokończywszy uprzednio pakowanie.
To druga wczesna pobudka na tym urlopie - pierwsza była w Komiży, gdy przeprawialiśmy się promem o 5.30 , aby pojechać na Pelješac...Trochę wstyd, zwłaszcza, gdy widzę co traciłam ( śpiąc codziennie do 7, lub 8-ej) wychodząc z kawą na taras tego ranka
Sutivan jeszcze śpi...wraz z kotem na wciąż podświetlonej wieży
Po chwili niebo na wschodzie zaczęło wyglądać jak to o zachodzie słońca
Zanim skończyłam pić tę ostatnią kawę nastał piękny poranek
Mąż nerwowo pogania nie podzielając mojej pożegnalnej nostalgii...
Turlamy się z walizkami po kogulach do samochodu czyniąc niemiłosierny hałas
Ale inaczej się nie da - gdybyśmy byli klientami hotelu Lemongarden, to odstawili by nas na prom cichutkim meleksem
Ostatni rzut oka na sutivańskie niebo, na którym będzie dziś cudowne słońce - zapowiadają w prognozach powrót lata na co najmniej tydzień
Bez przeszkód docieramy do portu w Supetarze, kupujemy bilety i zajmujemy miejsca na pokładzie.
Oczywiście, nastrój mam podły
Im dłuższy pobyt w Cro, tym trudniej wyjeżdżać - przynajmniej ja tak mam...
Żegnamy przyczółek z cmentarzem i mauzoleum...Jakże inaczej odbieram dzisiaj widoki portu w Supetarze
Gdy przybijaliśmy tu 5 dni wcześniej nie wzbudził we mnie żywych uczuć
Teraz jest inaczej - kontakt emocjonalny z wyspą został przecież nawiązany
Siadam sobie z dala od męża - moje depresje wyjazdowe bardzo go rozstrajają
"No, co się tak gapisz? Nie widzisz,że cierpię?"
W tym momencie należałoby podsumować wrażenia z Brača...Postaram się krótko
Wyspa nie wywołała efektu "WOW"
od pierwszego wejrzenia...Myślę, że jest idealnym miejscem na pierwsze, lub drugie wakacje w Cro - mogę powiedzieć, że jest taką esencją Cro w pigułce
Ma wszystko - piękne plaże (których nie zobaczyliśmy za wiele, ale i tak wystarczyło do oceny), urokliwe stare miasteczka z bračkiego kamienia z barami, konobami i całą infrastrukturą turystyczną, jak też te na uboczu - w interiorze, w których czuć ducha Dalmacji i powiew długiej historii...Są tu słynne atrakcje turystyczne w postaci znanych z folderów widoków (Zlatni Rat), i wiele ciekawostek, takich jak drzewko na dachu kościółka w Nerežišći, skanseny w Dolu i Škripie, kamieniołomy, a nawet katakumby
Gdyby były to moje pierwsze wakacje w Chorwacji, to wyspa byłaby pewnie moim number one...
Dlaczego więc mam niedosyt?
Po pierwsze - za krótko i zbyt intensywnie. 5 dni to zdecydowanie za mało, aby rozsmakować się w tym miejscu.
Po drugie - chociaż mieliśmy większość dni słonecznych, to wieczory były zdecydowanie "nie śródziemnomorskie", z temperaturą skazującą nas na przywdzianie grubej odzieży i to kilkuwarstwowej. Ponieważ jesteśmy nocnymi sowami lubiącymi delektować się długimi wieczorami na rivie, ten aspekt był zasadniczy przy ocenie przyjemności spędzania czasu na wyspie
Last, but not least - brakowało mi poczucia otwartej przestrzeni i adrenaliny...
Brač nie ma wysokich gór, jest położony blisko stałego lądu, mało tam urwisk
i trudnych szutrowych tras do przebycia - a do tego jestem przyzwyczajona po pobytach na Visie, Korčuli, Hvarze i Peljeszczaku. Zakładam, oczywiście, że takowe gdzieś tam są, bo przecież mało widziałam...
Ach, zapomniałabym o jeszcze jednym kryterium - "wskaźniku ukonobienia" - ktokolwiek odwiedził ostatnio wątek "Ile kosztuje urlop w Chorwacji?" będzie wiedział o co chodzi
Dla niezorientowanych - była tam dyskusja na temat przewagi stołowania się w apartmanie nad jadaniem w konobach i vice versa
Ustalono nawet wyżej wspomniany wskaźnik - ilość posiłków zjedzonych w konobach w stosunku do ilości dni urlopu jako kryterium udanych wakacji
Ponieważ lubimy poznawać nowe miejsca również przez pryzmat tego, co oferują kulinarnie, to należę do osób nie stroniących od gastronomicznych przygód w konobach
Ale... Ponieważ nasz budżet był znacznie nadwerężony po dwóch pierwszych etapach wakacji, to i
wskaźnik ukonobienia na Braču był niziutki
Niemniej, postanowiliśmy dokończyć przygodę z Bračem i poznać wyspę lepiej - dlatego nasze tegoroczne wrześniowe wakacje będą obejmować kolejny pobyt na tej wyspie...
Będzie to ponownie Sutivan, o którego urokach pisałam obszernie i nie będę już przekonywać, że jest najlepszy na miejscówkę, bo każdy , kto był w bračkich miasteczkach ma swoje subiektywne opinie na ten temat
Pierwszy etap drogi powrotnej dobiega końca - zbliżamy się do Splitu
Nie byłabym sobą, gdybym po zjechaniu z promu nie namówiła Małża na ostatnią, pożegnalną kawę na rivie
Szukając miejsca do zaparkowania pobłądziliśmy w uliczkach w pobliżu portu, ale znaleźliśmy parking płatny - nie powiem Wam gdzie, bo nie mam pojęcia jak opisać to miejsce, powiem tylko, że było to w pobliżu szerokiej alei z pięknymi platanami i rezydencjami żywo przywołującymi na myśl ulice w Barcelonie
Mąż utyskuje, skoro mamy wypić tę kawę to proponuje oderwać się od podziwiania i fotografowania, a skupić się na dotarciu do rivy
Zgoła odmienne klimaty, niż te pokazane przed chwilą
, a dzieli je kilkanaście metrów...
Dwa powyższe zdjęcia rynku przypominają mi Stadion Dziesięciolecia w Warszawie i odbywający się tam przez lata handel - młodsi Czytelnicy pewnie nie pamiętają
W końcu docieramy do znajomego targu w pobliżu Pałacu Dioklecjana, jak też tego ostatniego...Jest około dziewiątej rano, jak tu pusto
Pojawiają się pierwsze grupy zwiedzających, ale Rzymianie wciąż nieprzytomni po pobudce...Jeden dopiero włosy przyczesuje, bo chyba nie zdążył w domu
Rannymi ptaszkami są natomiast nowożeńcy odbywający sesje ślubne i ich fotografowie
Taki pusty Split to można "lajtowo" zwiedzać...
Zasiadamy w jednej z knajpek na promenadzie i popijamy latte chłonąc widoki budzącego się do turystycznego życia Splitu.
Jednak większość klientów kawiarni to mieszkańcy, spotykający się na pogaduchach przy kawie zanim turyści nie zasłonią im widoku ich miasta
Ta mała Splicianka - ewidentnie stała bywalczyni kawiarń
- patrząc na nas najpierw oszacowała z jakim typem turysty ma do czynienia...
...aby w końcu stwierdzić, że jesteśmy ziomalami , kokietować nas bez końca i domagać się zdjęcia
Dociera pierwsza fala...
...a potem kolejne, więc trzeba się zwijać.
Wystrój toalet w kawiarni prawie mnie wzruszył, bo w jakiś odległy sposób przypomniał mi nasze koncerty barokowe na Korčuli
Powrót przez ukwiecony targ...Mąż prawie krzyczy na mnie, żebym już nic nie "fociła", ale pokazuję mu, że nie jestem odosobnona w tym "szaleństwie"
I koniec przygody...Jeszcze ten ostatni raz - głęboki wdech powietrza chorwackiego na Odmorište Krka...
Przed tunelem...
...za tunelem, oczywiście...
12 stopni
Witajcie w realnej, jesiennej rzeczywistości
Potem jedziemy i jedziemy, trochę wspominamy i...
Nie pytajcie mnie jakim cudem wjeżdżamy do centrum Zagrzebia
...Bo nie wiem, jak to się stało
Przypominam, że my zawsze jeździmy bez nawigacji...Akurat dzisiaj zagadaliśmy się, chwila nieuwagi w deszczu i trzeba zawracać