Zlatni Rat i plaża SlatinaW drodze do Bolu - której nie uwieczniłam na zdjęciach ( słynne zakręty przed Bolem widowiskowe, ale jakoś nie czynią spodziewanego wrażenia
), następuje mała modyfikacja planu - najpierw pojedziemy na zachwalaną na forum plażę Murvicę, a dopiero później na Zlatni.
Nie wjeżdżając do miasteczka Bol obieramy drogę bezpośrednio do wsi Murvica, mając nadzieję na znalezienie po drodze sklepu spożywczego w celu zakupienia wody i innych napojów. Niestety, nie widzimy tu nigdzie sklepu, a upał jest niemiłosierny, więc nabywamy drogą kupna obrzydliwie drogą wodę butelkowaną w konobie Raj, mieszczącej się przy szosie w Murvicy.
Gdzie jest ta droga do plaży...
Zapytany kelner pokazuje nam drogę i udziela wskazówek, jednak zniechęcamy się widząc sunących tą ścieżką ludzi...
Przypominam sobie z przeczytanych relacji, że za Murvicą znajdują się ładne plażyczki, gdzieś dzwoni nazwa - Farska.
Spróbujmy - byle szybko, bo stracimy dzień błąkając się po zadoopiach w aucie...
Jedziemy szosą...
... potem szosa przechodzi w szutrówkę, a przed nami takie obrazki...
Jedziemy dalej przez coraz bardziej gęsty lasek...szuter jest tu bardzo niekomfortowy, a droga wąska...
Gdy dojechaliśmy do tego kierunkowskazu do konoby ujrzeliśmy dwa zaparkowane auta...Jeśli są auta na tym odludziu, to znaczy, że gdzieś tu jest plaża - przecież to nie mogą być grzybiarze
Wypatrzyłam wejście na taką dróżkę prowadzącą w dół...
...którą , nie namyślając się długo, ruszyliśmy w kierunku spodziewanej plaży - żadnego znaku, informacji, że takowa tam się znajduje nie dostrzegłam.
Dróżka miejscami jest dość stroma i pocięta bruzdami wyżłobionymi przez deszcze, idziemy nią około 10 minut, podczas których myślę , że w drodze powrotnej - pod górkę - mogę przeforsować chorą
nogę, ale trudno - wakacje i tak już się kończą, będę się tym martwić w kraju
Mimo pięknej pogody i perspektywy miłego plażingu nie jestem w euforycznym nastroju - może to wynikać z myśli o nieuchronnym powrocie do domu, a może z faktu, że podczas tego długiego urlopu tyle już pięknych miejsc widzieliśmy, że te okolice Brača - choć niewątpliwie urocze - nie wprawiają nas w jakiś wyjątkowy zachwyt..Coś wisi w powietrzu..
Ścieżka kończy się takim optymistycznym widokiem
...gdyby nie szum morza , który tu już słychać i połyskująca w słońcu woda pewnie zawrócilibyśmy
Plaża (jak później doczytałam - Slatina) całkiem przyjemna i nie taka mała - są tu trzy nagie pary rozrzucone tak, aby sobie wzajemnie nie przeszkadzać.
Nie wiem, czy to oficjalnie plaża FKK, czy przypadek, nam osobiście nie sprawia to żadnej różnicy - znajdujemy
miejsce dla siebie pod takim wykuszem skalnym...
...pozbywamy opakowań i układamy wygodnie...Mąż idzie schłodzić się w Jadranie, a ja zdążyłam zrobić zaledwie dwie foty plaży...
...gdy dzwoni telefon...moja sąsiadka, której zostawiłam pod opieką rośliny w mieszkaniu i trzy kanarki...
?
Zła wiadomość
Dzwoni powiedzieć, że jeden z moich pupili - cytrynowy herceński jest, niestety, martwy. To mój ulubieniec - jako jedyny z całej trójki "chłopaków" pozwalał się wziąć do ręki i sam siadał mi na ramieniu, czy głowie
Jakim cudem ona ukatrupiła zdrowego, dość jeszcze młodego ptaka? Był wprawdzie arystokratą, a przez to najdelikatniejszy z całego mojego ptasiego towarzystwa, ale nigdy wcześniej nie chorował...
Różne rzeczy cisną mi się na usta
, ale dziewczyna jest sama w takim szoku, że odkładam wyjaśnienie smutnej zagadki na później.
Czy wiecie jak to jest - otrzymać złą wiadomość w takich okolicznościach przyrody? Dość abstrakcyjnie, muszę powiedzieć..Przez kilka chwil wszystko wydaje się nierealne, potem zaczyna docierać, a ta piękna plaża niezwykle drażnić
Pojawia się mąż - jeszcze siedząc w wodzie widział po mojej twarzy,że coś się stało, teraz oboje pochlipujemy...Wiem, to tylko ptaszek, ale miał swoją osobowość, indywidualne usposobienie i przez 6 lat był prawdziwym członkiem rodziny
Już drugi raz przeżywamy coś tak trudnego na wakacjach. Dwa lata wcześniej zachorowała nasza kotka zostawiona pod opieką cioci i dwóch weterynarzy - będąc na Visie musieliśmy podjąć straszną decyzję o jej uśpieniu, żeby zwierzę się nie męczyło. Nikomu nie życzę takich emocji, zwłaszcza na urlopie..
Jak już wspomniałam, piękne widoki i odosobnienie zamiast koić duszę źle na mnie działają.. Chcę stąd iść - najlepiej w jakieś mocno "zaludzione" miejsce, żeby nie myśleć za wiele..
Na szczęście jesteśmy niedaleko takiego miejsca...
Jedziemy do Bolu - zapoznać się jednak ze ZR, i oderwać na chwilę od przykrych przeżyć.
Parkujemy na płatnym parkingu w pobliżu dwóch kempingów - o, tu po lewej..
Pan parkingowy pobiera od nas z góry jakąś nieludzką sumę ( nie pamiętam ile, bo wciąż byłam oszołomiona wiadomością, ale pamiętam, że dużo, bo to opłata za cały dzień na Rogu) nie słuchając naszych wyjaśnień, że my tylko na godzinkę..
Ok, płacimy i idziemy podziwiać największy hit turystyczny Brača.
Z tej perspektywy nie wygląda na zbyt zatłoczony
W lasku piniowym przed plażą napotykamy rzymskie ruiny - cysternę na wodę.
Wchodzimy na plażę po stronie przeciwnej do tej części, którą widać na powyższych zdjęciach.
A tam...
Po prostu Saint Tropez, rewia mody plażowej i koktajle
Przy samym brzegu ciągną się trzy gęste szeregi leżących i siedzących na ręcznikach, nie sposób się przecisnąć, żeby nogi zamoczyć .
Ale niektórzy są mniej wybredni i rzucają się na każdy skrawek żwirku - tak, żwirku, bo na pewno ta plaża piaszczystą nie jest
I tak jest 22-ego dnia września
Nie ma mowy,żebyśmy tu zostali. Spróbujmy po drugiej stronie - w miejscach widzianych z szosy od strony parkingu.
Przecinamy lasek i wychodzimy na mniej zaludnioną część Zlatniego..
Od razu wiadomo dlaczego jest tu o dwie trzecie mniej plażujących - wieje tak, że trzeba oburącz głowę trzymać
Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma...
Podoba mi się w tym bardziej zacisznym kącie na samym końcu, gdzie zaczynają się skałki...
Tu będzie nasza miejscówka
Rozglądam się i widzę, że wszyscy tu opalający się są pozbawieni zupełnie odzieży, chociaż nigdzie nie ma oznakowań,że to fyrtel dla nudystów. I to jakich nudystów
Toż to kompletni ekshibicjoniści, żadnej żenady, nie to co na różnych "gołych" plażach, na które zdarzyło mi się "wdepnąć", gdzie ludzie się skromnie za skałkami chowają.Ci tutaj - zwłaszcza młodzi machos - leżą w wyzywających pozach dopraszając się wzrokiem podziwu
Małż idzie nacieszyć się falami, a mi się nic nie chce
Leżę i staram się zrozumieć, co takiego , oprócz reklamy może przyciągać tu tylu urlopowiczów...
Nagle skojarzenie...
Czy wiecie ,że mamy u nas w kraju nasz własny Złoty Róg?
Jest to Cypel Rewski, zwany z kaszubska : Szperk i znajduje się on w Rewie - 20 minut od centrum Gdyni
Porównajcie - plaża jest tu piaszczysta, fale są, surferzy też, tylko kolorki trochę inne
Prawda,że też ładny ten substytut?
Pora spadać z tego chorwackiego , bo popołudnie zrobiło się późne, a mamy jeszcze w planie zwiedzenie Bolu.
Idąc do wyjścia przekazuję mężowi moją torbę plażową do poniesienia - jest trochę ciężka, a ja właśnie odbieram kolejny telefon - tym razem neutralny
i chcę mieć jedną rękę wolną W trakcie mojej rozmowy przystajemy przy jakimś murku, nakładamy buty, ubrania , potem znowu pokonujemy lasek idąc do parkingu. Ja cały czas na telefonie.
Przy samochodzie proszę Małża o torbę - chcę wyjąć z niej kluczyki - na co on blednie pod opalenizną
Jezus, Maria, Józef, gdzie jest ta torba???
Musiał zostawić na rzeczonym murku, gdy zmieniał buty do pływania na trampki
W tej torbie było absolutnie wszystko, oprócz mojego telefonu
Pieniądze, karty, aparat, kable, ładowarki, dokumenty i cała kupa potrzebnych rzeczy. A... i laleczki dla bratanicy
Małż wyrwał biegusiem z powrotem na plażę...Wydawało mi się, że nie ma go wieki, a przez ten czas powstała mi w głowie lista problemów technicznych, którym przyjdzie teraz stawić czoła po tej zgubie...
Cóż za fatalny dzień...
Nie mam siły się rozpłakać...z radości
, bo na końcu drogi widzę Małża ...z torbą
Jedźmy to uczcić w Bolu