Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
beatabm napisał(a):Piękny ten Twój Dol - wiem, powtarzam się ale co mam poradzić ze mnie zauroczył? Wejście do konoby - petarda Przy zdjeciach ciasta sie zaśliniłam (ja potworny łasuch jestem ). Jednak to zachodem słońca rozłożyłaś mnie na łopatki. I wcale mi nie przeszkadza wiatr
Cieszę się ,że Ci się podoba A takich podmuchów jak w Sutivanie nie życzę nikomu na wakacjach - było tak zimno,że nawet lokalsi uciekli z rivy do domów przed zmrokiem
Kastil Gospodnetic w Dolu to jedyne miejsce, do którego wracamy przy każdym pobycie na wyspie. Niestety, mimo kilku już wizyt, zawsze w środku sezonu, nigdy nie udało nam się zjeść kolacji na tym pięknym tarasie. Powód prozaiczny - załamanie pogody zawsze tuż przed naszą rezerwacją. Kilka lat temu była taka burza, że w całym kastilu zabrakło prądu. Siedzieliśmy przy świecach, dzieci rysowały przy lampie naftowej, magia. Mam nadzieję, że nie zawiedliście się daniami i klimatem.
Zachód słońca w Sutivanie należy do najpiękniejszych na wyspie. Miasteczko ma "właściwą" ekspozycję i fronty domów są pięknie oświetlone na pomarańczowo. To sprawia, że wygląda właśnie nierealnie, jak ze snu...
Pewnie dlatego Buber (pozdrawiam ) napisał kiedyś w mojej relacji :
Buber napisał(a):Agnieszko pięknie udało się Wam złapać "złotą godzinę" na fotki z Sutivanu. Przez co lepiej wygląda niż w rzeczywistości .
Ale już bez złośliwości Sutivan nie jest zły
Dolem natomiast mnie oczarowałaś i bardzo żałuję, że potraktowaliśmy go po macoszemu... Trzeba będzie kiedyś nadrobić
Podziękuję za malowniczy różowy Sutivan. Dol już w kilku relacjach błysnął ciekawym klimatem więc czeka w kolejce na zwiedzanie w przyszłych latach. Dora natomiast zrobiła na nas całkiem pozytywne wrażenie, może dlatego że objadaliśmy się lokalnymi potrawami z ryb które w tamtejszym wydaniu są przepyszne Podobnie negatywne przeżycia mieliśmy innej lokalizacji, próbując jak Ty zamówić coś bardziej swojskiego pod koniec urlopowania. Zamawiany w Bibione schabowy jak się okazało własnie wyszedł z karty a domówiona w zastępstwie jedyna zupa w menu owszem była rybna w 95% zawartości składająca się z różnych morskich stworów które podlano może ze trzema łyżkami wywaru. Niezłe to było ale nijak nie pasowało do tego co jadamy u siebie. Wyciągnąłem zatem wnioski i staram się jadać lokalnie w miejscach do których zaglądam. (Już tęsknię za rybną platą z doradą, polanymi oliwą ziemniakami wymieszanymi z blitwą i dorzuconą garścią świeżo złapanych morskich żyjątek )
Dzięki za zdjęcie karty dań! O, widzę, że mają tam pyszne piwko San Servolo z Dubrownika! Piłem je kiedyś na korczulańskiej starówce - pamiętam, że kosztowało dużo więcej.
Skoro zachwalasz, to pokosztuję we wrześniu
Jeżeli tam jest cena 20 Kn, to w ogóle się nie zastanawiaj. Ja w Korčuli płaciłem 50 Kn. To nie jest nie wiadomo jak dobre piwo (wg moich kryteriów, a ja lubię raczej mocne i ciemne piwa), ale jest to kraft i tę różnicę czuć. Więc jeśli cena zbytnio nie odbiega od ceny ožuja, to bierz
była taka burza, że w całym kastilu zabrakło prądu. Siedzieliśmy przy świecach, dzieci rysowały przy lampie naftowej, magia.
Oooo, nie miałabym nic przeciwko takiej przygodzie, pod warunkiem, że awaria nastąpiłaby już po podaniu dań Wyobrażam sobie te egipskie ciemności i ryk vivera
maslinka
Sutivan nie jest zły
Dolem natomiast mnie oczarowałaś i bardzo żałuję, że potraktowaliśmy go po macoszemu... Trzeba będzie kiedyś nadrobić
Sutivan trzeba koniecznie zobaczyć o zachodzie słońca To jeden z czołowych must - sees na wyspie. Ja też muszę nadrobić Dol. Bardzo powierzchownie potraktowałam to miejsce, no ale nie da rady inaczej, gdy chce się ogarnąć wyspę w 4 dni
AdamZ
Dora natomiast zrobiła na nas całkiem pozytywne wrażenie, może dlatego że objadaliśmy się lokalnymi potrawami z ryb które w tamtejszym wydaniu są przepyszne. (Już tęsknię za rybną platą z doradą, polanymi oliwą ziemniakami wymieszanymi z blitwą i dorzuconą garścią świeżo złapanych morskich żyjątek )
Dlatego pewnie dam drugą szansę tej konobie - chociaż jagnięcina to też danie lokalne i powinno być, moim zdaniem, na trochę wyższym poziomie...Następnym razem zamówię rybę z blitwą
renatalato
Piękny Dol, mam nadzieję, że nam też się spodoba, zachód słońca w Sutivanie niesamowity , będziemy tam już 16 lipca , mam nadzieję że nie będzie wiało
Spodoba się na pewno, a w licu nawet jak powieje, to na pewno ciepłym wiatrem. No i dłuższe wieczory z pięknym światłem sa w lipcu, bez porównania z końcówką września.
Marsallah
Jeżeli tam jest cena 20 Kn, to w ogóle się nie zastanawiaj.
Będzie dylemat - ich białe wino też jest la classe Najwyżej dwa razy skoczę do Dolu
Ten wiatr nie dość, że silny, to jeszcze lodowaty Zamawiamy coś do picia na kantunie, ale z powodu zimna wracamy wcześnie do apartmana. Czytam na Cropli relację Malvki na żywo z Sumartinu - pisze, że siedzą w miejscówce pod kocami - to chyba ten wieczór, Martyna...? Bo prawie każdy kolejny będzie podobny pod względem zimna, oprócz ostatniego..
Na jutrzejszy dzień planuję Vidovą , Zlatni Rat i Bol Laku noć
Pamiętam ten dzień Byliśmy w Bolu i tak mnie zawiało, że wracałam do Polski mocno zaziębiona i z gorączką. Kolejnego dnia mam zdjęcia z plażowania, więc musiała być poprawa Dol - super. Też mam same dobre wspomnienia związane z tym miejscem. Do tej Konoby nigdy nie zaszliśmy, jadaliśmy w Tonim. Ale witał nas tam taki cudowny przyjaciel
Niestety, byliśmy już najedzeni Na pewno kiedyś nadrobimy Czekam na poprawę pogody u Ciebie
Habanero napisał(a):Mam coraz większego Dola . Szkoda, że tylko z góry miałem okazję na niego zerknąć
Na Dola to tylko...Dol Na kiedy planujesz powrót na Brač?
Malvka
Kolejnego dnia mam zdjęcia z plażowania, więc musiała być poprawa . Czekam na poprawę pogody u Ciebie
Będzie poprawa Rzuciłam się wtedy zachłannie na pierwszą lepszą plażę przy sutivańskiej szosie A w ogóle, to przepraszam, Malwino, że ostatnio pomyliłam Twoje imię
tomekkulach
Buuu Bartku zepsułeś,to po co ja tam pudem
Zawsze możesz poszukać "mojej" czarnej owcy i dowiedzieć się co ją tam tak ciągnęło Za owiecką pudzies
Na kolejny dzień planowałam nieśmiało Vidovą Górę i Bol, ale - po pierwsze - obudziliśmy się trochę za późno, a na Vidovej najlepsza widoczność jest z rana, po drugie - okoliczności pogodowe zmieniły się diametralnie - jest słonecznie i bardzo ciepło Nareszcie Jestem tak spragniona ciepełka i plaży, że ochoczo rezygnuję z wycieczki na rzecz znalezienia jakiegoś miejsca do plażingu lokalnie. Tytułem wstępu jednak...pomęczę Was przez chwilę porannym Sutivanem, tym bardziej, że nie widziałam go - do tego mometu - w pięknym porannym słońcu... Kawa na tarasie, rzecz normalna w Cro, tutaj jednak przesiadywanie z kubkiem może stać się nałogiem
Kamienny kiciuś na swoim stałym miejscu...
I dobrze widoczny Split na drugim brzegu...
W dole ogródek naszego gospodarza
Sąsiadujący z nami hotel jest niewątpliwie uatrakcyjniającym okolicę elementem - a to dzięki pięknym kamiennym wykończeniom, eleganckim detalom, które jednak nie stwarzają wrażenia zbędnego przepychu, dbałości o roślinność itd. Jak wspomniałam, jest to kompleks składający się z trzech trzystuletnich budynków, których renowację ukończono w 2016r, oraz enklawy złożonej z ogrodów i basenu, otoczonej kamiennymi murami. Strategiczna lokalizacja mojej miejscówki pozwala mi podejrzeć to i owo, czego nie widać z dołu
Po kawie idziemy szukać plaży, po drodze napawając się miłym dla oka " luksusem" - bračkim kamieniem w otoczeniu hotelu Lemongarden.
Główny obiekt z recepcją, to zabytek znany pod nazwą Ilić Dvor..
Dwa pozostałe to Vesna i Definis. Do tego ostatniego wiedzie ta piękna alejka z palm, która może konkurować z główną ulicą Sutivanu słynącą z tych drzew. Koniecznie chciałam mieć zdjęcie na tle wejścia do budynku To jego pokoje z tarasami na zapleczu widzę z mojego tarasu.
A samo wejście wygląda tak...
To z kolei wspomniany wcześniej mur otaczający hotelową oazę...
Łamiemy wszelkie zasady dobrego wychowania - korzystając z faktu, że uliczki są puste postanawiam zobaczyć jak tam jest Mąż pomstuje , ale podsadza mnie troszeczkę, abym mogła przez sekundę podziwiać basen (ze stali nierdzewnej ) Niestety, nie miałam, tak jak gusia-s, selfie sticka przy sobie
Czując niewłaściwość sytuacji nie mogę zrobić wyraźnego zdjęcia, ale za to wkleję to, które znalazłam na stronie internetowej hotelu...
Z ciekawości sprawdziłam ceny - za dwie doby w połowie września wyszłoby coś około 4600 PLN
Oprócz basenu hotel dysponuje prywatną plażą - kilka minut od rivy. Jest cała na wyłączność gości hotelowych... To zdjęcie również pochodzi z netu.
Ogródek hotelowej restauracji i sutivański porcik
Pora na plażę - ponieważ wszystkie bambetle plażowe mamy w samochodzie (z powodu pieskiej pogody nawet nie myśleliśmy, by targać je do apartmana) - to postanawiamy podjechać tymże samochodem na plażę...No właśnie, którą? Byle najbliżej, bo kto wie jak długo to słońce poświeci... Przypominam sobie o uvali Likva , którą polecał na takie awaryjne plażowanie Habanero
Ale najpierw trzeba dojść do auta zaparkowanego na stałym miejscu naszego gospodarza - bo w centrum Sutivanu mogą parkować tylko mieszkańcy.
Słynna palmowa promenada...I budka telefoniczna, którą również zapamiętałam z relacji Konrada
Samochód parkowaliśmy w przyjemnym zacienionym miejscu - między tym placem zabaw i dostojnymi popiersiami (nie pamiętam kogo - nadrobię we wrześniu ), a płaskorzeźbą przedstawiającą zbierającego oliwki.
Miejsce parkingowe miało nas kosztować 3 EUR dziennie - właściciel dał nam klucz od blokady - ale gdy przyszło do rozliczeń pod koniec pobytu spontanicznie darował nam ten koszt
Teraz trzeba znaleźć drogę do plaży w zawiłej topografii miasteczka, objechać je górą i wrócić na nabrzeże na obrzeżach (polski język jest bardzo trudny ) Sutivanu.
Uvala Likva (niestety z wrażenia nie zrobiłam zdjęcia)...nie nadawała się do plażowania...Mieści się blisko szosy, co nie przeszkadzałoby nam wcale akurat tego dnia, gdy jedynym marzeniem było położyć się wreszcie i wygrzać, ale przypływ zabrał prawie całą plażę, a to co z niej zostało pokryte było naniesionym przez wodę śmieciem Cóż - wspomniałam w poprzednim odcinku o wiejącym zaciekle bora i sztormie - to musieli być sprawcy "kradzieży" plażyczki... Jedno muszę potwierdzić - woda w tej uvali miała prześliczny - zielono - seledynowy kolor.
Nie chcąc tracić dnia cofnęliśmy się - bliżej Sutivanu - i wylądowaliśmy na miejskiej plaży Bistrica - całkiem szerokiej i niemal pustej.
Żeby zobrazować lokalizację - mieści się ona nieopodal tego opuszczonego obiektu, który musiał być w czasach swej chwały jakimś przybytkiem gastronomicznym...Obok jest dużo miejsca do parkowania.
Wybieramy sobie ekskluzywny grajdołek w cieniu tamaryszka...
A potem przenosimy się nad samą wodę, bo w osłoniętym kącie jest za gorąco... Muszę powiedzieć, że choć nie była to plaża naszych marzeń, to plażing był zaskakująco przyjemny... Po dwóch dniach zimy do Chorwacji powróciło lato
Samotny, biały żagiel...
...i ...samotny, szary prysznic
W necie znalazłam filmik ukazujący tę plażę
Na Bistricy spędzamy około 3 godzin - obowiązkowo uzupełniam zapasy
Robimy pamiątkowe zdjęcia ze scenografią
Teraz pojedziemy dać drugą szansę Supetarowi , bo jak niektórzy pamiętają - nie zachwycił nas w dniu przyjazdu.
Ostatnio edytowano 13.06.2018 10:53 przez Katerina, łącznie edytowano 2 razy
Kasiu, pięknie pokazujesz Sutivan. Teraz wiem, co straciliśmy, bo niestety zabrakło nam czasu, podczas naszego pobytu na wyspie, aby tam pospacerować. Weszłam na stronę hotelu - no bajka! Jestem zauroczona roślinnością wokół. Fajnie, że wygospodarowaliście te parę dni na Brač.