Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Katerina napisał(a):Wiem,że najbardziej lubisz plaże, a ja na B. miałam tylko trzy, może cztery okazje do plażowania...Ale za to urokliwe miasteczka pokażę
Owszem, lubię plaże, ale głównie te przy klifach lub stromych zboczach, najlepiej jakieś zatoczki wciśnięte między skały Nie chodzi tu nawet o sam plażing na nich, ale właśnie o te cudowne widoki. Połączenie gór, skał i Jadranu, to dla mnie chyba najważniejszy powód, dla którego uwielbiam Chorwację. Oczywiście urokliwe miasteczka też bardzo lubię, więc z chęcią je u Ciebie zobaczę
Wyczuwam zbliżający się, obiecany odcinek, Coś na wzór porodu rodzinnego przy oczekującej Publiczności
Ale masz intuicję...Widać,że kilka porodów masz za sobą
Czegoś Bračowi brak...
Wjeżdżamy na prom po małym zawirowaniu - straszny dzisiaj chaos w porcie, kierowcy błądzą w poszukiwaniu odpowiednich pirsów, pracownicy naprowadzający wydają się mało zorientowani - myślę,że to wynik zmian organizacji i infrastruktury w porcie, które nastąpiły tu od zeszłego roku.
Wjeżdżamy na pokład po schodach ruchomych, które znam z kilku relacji - można je znaleźć tylko na promach na Brač.
Pierwsza rzecz, która uderzyła mnie jak obuchem w głowę , to ilość pasażerów Matko, jest 19 - ty września, co się zatem musi dziać na tych promach w sezonie???
Nigdy nie płynęłam tak obłożonym promem - Petar Hektorović, który pływa na Vis jest niemal pusty, gdy płyniemy nim wieczorem, czy wczesnym rankiem, te kursujące z Pelješca na Korčulę i Mljet to zupełnie inna kategoria, na Hvar i z Hvaru też jakoś nie było takich tłumów...To sprawia, że psuje mi się nastrój..., bo oznacza, że na Braču na brak towarzystwa narzekać nie będziemy...
Odpływamy...
"Mam nadzieję, że wiesz dokąd jedziemy na nocleg?" - pyta mąż
Yyyy...i tu jest problem Jak wspomniałam, jedziemy w ciemno; do końca nie brałam na poważnie możliwości odwiedzenia Brača w te wakacje, więc żadnych rezerwacji nie mamy...Mało tego...nie wiem też do jakiej miejscowości jedziemy , bo nawet po kilku tygodniach obczytywania relacji z tej wyspy nie umiałam się zdecydować
Jedni forumowicze odradzali Bol, bo(l)ansiarski , inni twierdzili, że super atmosfera i najładniejsze plaże wokół ( Marsallah, Igłą Pinii)... Wielu wielbicieli Sutivanu narobiło mi smaka zdjęciami i opisami (Habanero, Malvka), ale np. Maslince nie przypadł on do gustu, bo jej zdaniem miał za mało knajpek nad wodą, a to kryterium jest i dla mnie ważne...W tym przypadku zalecano Supetar... Natomiast z Povlją i Ticją Luką nie miałam problemu, bo (przepraszam miłośników) po obejrzeniu setek zdjęć stwierdziłam, że to zbyt nostalgicznie dla mnie miejsca. Na koniec wakacji potrzebuję wrażeń i rozrywek, które złagodzą ból i nostalgię przedwyjazdową... Z tego samego powodu z góry odrzuciłam inne małe miasteczka brackie.
Pozostało zastosować się do sensownej rady Konrada - Habanero, żeby po zjechaniu z promu obejrzeć Supetar, a potem położony w odległości kilku minut od niego Sutivan i podjąć decyzję
Rada świetna, ale ...jak ten pomysł zrealizować w sytuacji, gdy dobijemy do portu w Supetarze o 18 - tej, a ciemno robi się o 19 - ej? Szukanie apartmana w nocy - taka perspektywa powoduje, że zarówno u Małża, jak i u mnie zaczyna narastać napięcie i nie czujemy podekscytowania, które normalnie pojawia się w obliczu przybycia do nowego wakacyjnego miejsca
Podczas rejsu brakuje mi widoku otwartych przestrzeni na morzu, do których przywykłam pływając np. na Vis. Tutaj czuję cały czas "oddech stałego lądu na plecach" - że użyję takiego sformułowania... Choć brzydko nie jest...
Słońce będzie zaraz zachodzić, poza tym robi się zimno - mimo ortalionowych kurtek nie wytrzymujemy długo na odkrytym pokładzie i ostatni kwadrans spędzamy w barze - równie zatłoczonym jak górny pokład.
Widok przybliżającego się Supetaru...muszę to powiedzieć na głos - rozczarowujący Może dlatego, że słońce już się schowało? A może dlatego, że gór wysokich w tle nie widzę?
Miasteczko jakich wiele w Cro - brakuje tu przestrzeni, gór i kolorów Pelješca, Korčuli, czy Visu Z oddali bije po oczach górujący nad miastem czerwony napis Konzum - ogromny, jednak na moich zdjęciach tego nie widać.. (po lewej stronie u góry)
Także..takie było moje pierwsze wrażenie na dzień dobry, czy też raczej - dobry wieczór - z Bračem...
Czy polubię się z wyspą? Na to pytanie odpowiem Wam za jakiś czas...
Na chwilę obecną w ogóle nie czujemy tego Supetaru...Zjeżdżamy z promu i nerwowo szukamy miejsca do zaparkowania. Kluczymy uliczkami na tyłach kościoła, aby po kilkunastu minutach wypatrzeć jakieś wolne miejsce...
Zostawiamy tu auto i ruszamy truchtem nie wiedząc dokąd - głowy obracają nam się wprawo - lewo -prawo, a wzrok wypatruje tylko jednego - tabliczek z informacją "apartman" Oczywiście, chcemy jak zwykle coś w pierwszej, ewentualnie drugiej linii brzegowej
Z zaplecza miasta wypadamy nagle na rivę i pierwsze co widzimy to...
Bloki na rivie?" Nie zostanę tu, nie podoba mi się" - krzywi się Małż.
Ja też nie czuję żadnej chemii Odbijamy się od jednego straganu z pamiątkami do drugiego , jak też potykamy o tłumy ludzi... Uciekajmy, uciekajmy...
Pędem wracamy do samochodu i jedziemy rzucić okiem na Sutivan...Po kilkunastu minutach widzimy znak z nazwą miasta, ale za diabła nie wiemy gdzie tu skręcić z głównej szosy, żeby nie wpakować się do "centrum", o którym wiem tyle, że jest wyłączone z ruchu i raczej się tam nie zaparkuje...
Skręcamy w prawo w pierwszą lepszą szerszą ulicę i jedziemy do samego dołu, aby znaleźć się w takim miejscu...
Chociaż nic konkretnego - w sensie: miejscówek jeszcze nie widać, to mam jakieś wewnętrzne poczucie, że to jest to miejsce... Idziemy, właściwie niemal biegniemy wdłuż tej alejki ciągnącej się brzegiem morza w kierunku odwrotnym do pokazanego na powyższym zdjęciu - w stronę centrum...
No i docieramy do miasteczka
Jak tu ładnie Bardzo nam się podoba..., tylko apartmanów w pierwszej brzegowej brak
Jest jeden z balkonikiem na wieży - twierdzy, oraz drugi - nad jakąś knajpką - ale oba zajęte
Oddalamy się od przystani...
"Przestań robić te zdjęcia, oszalałaś, przecież jest ciemno, a my nie mamy gdzie spać"
Robi się naprawdę gorąco, mimo powiewu lodowatego powietrza od morza
Zaraz za kościołem skręcamy w lewo - po schodach i zapuszczamy się w boczne uliczki - bez skutku - nawet jak coś znajdujemy, to nikt nie otwiera - widocznie pozamykali już interes na zimę
Biegamy tak zdesperowani prawie nie zauważając ,że stąpamy po słynnych bračkich kogulach ...
Miejscówkę znajdujemy ostatecznie w bocznej uliczce - pół minuty od rivy zaraz pod kościelną dzwonnicą Widok z okna i tarasu mamy na rzeczoną wieżę i Split...
...jak też na zaplecze ekskluzywnego hotelu Lemongarden i jego apartamenty z balkonami...
Gospodarzem naszego apartmana (dwa pokoje i osobna kuchnia) jest starszy, dystyngowany i serdeczny człowiek - Juraj, a wejście do jego domu jest charakterystyczne, ale nie pokażę, bo może byłabym posądzona o reklamowanie. Gospodin też jest charakterystyczny, bo nieustannie pali papierosy, ale nie przeszkadza mi to, bo nasza miejscówka jest na ostatnim piętrze i dym tam nie dociera
Natychmiast akceptujemy ofertę. Juraj zabiera nas swoim samochodem do miejsca, gdzie zostawiliśmy naszą skodę , a z powrotem jedziemy za nim...Widok Sutivanu z głównej szosy po zachodzie słońca przepiękny
Nasze miejsce do parkowania mieści się w strefie do której mogą wjeżdżać tylko mieszkańcy - tuż przy małym skwerze z placem zabaw i poczcie. Juraj daje nam klucz od blokady. Stąd trzeba wdrapać się kawałek po wyłożonych kogulami schodach, aby zanieść bagaż do nowej miejscówki. Łatwo nie jest, ale taka jest cena za mieszkanie na starówce
Idziemy coś zjeść - Juraj poleca konobę Bokuncin na rivie - minutę od domu.
Idąc tam odczuwam ogromne zadowolenie z miejscówki, zaczynam dostrzegać detale i piękno miejsca
Kolacja była bardzo smaczna - jadłam coś lokalnego - na zasadzie tarty z kozim serem na przystawkę - nie pamiętam nazwy,( ale postaram się ją gdzieś odkopać) i ravioli z krewetkami...Zdjęcie kiepskie, bo ręce miałam sztywne z zimna
Mąż zjadł čevaby i też był zadowolony
Wieczór byłby idealny - z winkiem i widokiem oświetlonego Splitu po drugiej stronie wody , gdyby nie ten ziąb Jesteśmy też bardzo zmęczeni - po tylu trudach i wrażeniach w trasie i stresie związanym z poszukiwaniem lokum.
Wracamy do apartmana.. Po drodze mijamy bar na kantunie - czyli na rogu - do którego schodzą się lokalsi i w którym my będziemy przesiadywać Dzisiaj pusty z powodu zimna.
Rzucamy okiem na przepięknie oświetlony kompleks hotelowy - wszystko to z bračkiego kamienia
Fajne fotele mają w recepcji...
Na wieży kościoła siedzi kot Jest to kot wyjątkowy - wierny jak pies Jego historię opiszę później.
W naszej uliczce blisko domu...
Wypatruję kota z tarasu...chyba poszedł spać
Co też i my czynimy... Być może pierwsze wrażenie podczas przywitania z Bračem nie było spektakularne, ale sam Sutivan oczarował mnie zupełnie..Mogę powiedzieć, że nawet zaczarował
Kołysanka dla Katariny - odpływam w sen - pełen kolorów wieczornego Sutivanu
Załączniki:
Ostatnio edytowano 24.05.2018 14:49 przez Katerina, łącznie edytowano 1 raz
Ruchome schody Rozpusta Nie byłam ani w Supetarze ani w Sutivanie. Wypadałoby w końcu odwiedzić. Bedę patrzeć bo może w tym roku? Aleją palmową mnie zastrzeliłaś, niesamowite są te zdjęcia Zresztą całe miasteczko u Ciebie wygląda pięknie. Lubię takie wieczorne klimaty. Ciekawa jestem historii kota z wieży Fotele to mi sie wpisują w klimat plażing smażing flamindżing
Jak to wszystko zależy od pierwszego wrażenia... Wypadliście w Supetarze na Rivę akurat obok jedynego bloku, którego istnienia nawet sobie (do teraz) nie uświadamiałam Nasze pierwsze spotkanie z Supetarem to był spacer nadmorską promenadą od campingu i powolne smakowanie uliczek. I od razu nam się spodobało
Hotel Lemongarden to jakaś nowość. Nie było tego napisu, nie było i hotelu. Niestety nie odeślę do zdjęć z 2015 roku, bo je wcięło
Nie ukrywam, że ja akurat nie należę do fanek Sutivanu, ale plaże tam mają bardzo ładne
A mi Sutivan bardzo się pobał, głównie przez palmową aleję ale w Supetar też czułam się fajnie. Pod tym blokiem jest Konzum i Studenac, z rivy to go właściwie nie widać. Wieczorami Supetar prezentował się niegorzej
Może presja czasu, nadchodząca noc i brak zabezpieczonego noclegu tak podziałało, że w pośpiechu nie daliście Supetarowi szansy. Potem w Sutivan ogarnęliście już spanko więc bez ciśnienia można było się delektować
Ja często tak mam, zachwycona miejscem od pierwszego wejrzenia to byłam tylko raz, był to pierwszy pobyt w Cro. Pozostałe miejscówki, jak tak teraz analizuję, to nigdy potem nie rzucały mnie na kolana, które zaczynają mi się uginać dopiero od dnia następnego Nie wiem z czego to wynika, może taką mam aklimatyzację, może podświadomie jakieś zmęczenie podróżą mi odbiera to pierwsze wow ...
Gusia, ja też tak miałam. Za pierwszym razem w Cro, na Istrii, byłam tak zachwycona wszystkim, że nikt ani nic nie potrafiłoby mnie zmusić do tego, żeby być niezadowoloną z jakiegokolwiek odwiedzanego miejsca. Wszystko mi się podobało. To był w ogóle mój pierwszy raz za granicą naszego państwa, więc wszystko było jakieś takie inne, cudowne. Oczywiście wtedy mój urlop trwał tylko 7 dni, ale do dziś mam w głowie to pierwsze snurkowanie, pierwszy widok na jeżowce i na mnóstwo krabów jakie widzieliśmy przy naszym kampie. Niesamowite uczucie to było. Teraz już wiadomo, że troszkę inaczej patrzę na to wszystko, ale i tak co roku cieszę się, że jestem w Cro i mam okazję zobaczyć te wszystkie cudowne miejsca.
Ja już czytam nasze forum dobrych kilka lat i mnóstwo relacji przeczytałam, więc wiem mniej więcej czego się spodziewać po odwiedzanym odcinku Cro, ale moja sąsiadka, która w zeszłym roku była z nami w Tucepi po raz pierwszy, po prostu była tak zachwycona, że nie wyobraża sobie innego miejsca na urlop niż Chorwacja...
Ale się rozpisałam... I jakoś tak się nostalgicznie "rozregulowałam"... Dokładnie za miesiąc, czyli 24 czerwca będę już w Cro...
:roll: Czyżby jakieś przeczucie? edit: proszę mi tu nie spalić...
No, nie wiem czy wytrzymam
maslinka
Jak to wszystko zależy od pierwszego wrażenia
No właśnie...
Nasze pierwsze spotkanie z Supetarem to był spacer nadmorską promenadą od campingu i powolne smakowanie uliczek. I od razu nam się spodobało
Gdybyśmy nie spóźnili się na prom o 15tej, to pewnie też zasiedlilibyśmy się w Supetarze...Chociaż, kto wie Znając siebie i tak pojechałabym obejrzeć Sutivan dla porównania
Hotel Lemongarden to jakaś nowość. Nie było tego napisu, nie było i hotelu. Niestety nie odeślę do zdjęć z 2015 roku, bo je wcięło
To kompleks obejmujący budynek przy rivie i inne na zapleczu...Postaram się coś o tym napisać, choć obiecałam sobie, że w tej części relacji to głównie zdjęcia
gusia-s
a) gusia-s » 24.05.2018 19:23 A mi Sutivan bardzo się pobał, głównie przez palmową aleję
Myślę, że wiele miejsc odwiedzanych przez nas na chwilę , w trakcie wycieczek, nie dostaje tej szansy, którą miałyby, gdyby zobaczyłoby się je o innej porze dnia na przykład, albo przy innej pogodzie, nie wspominając o stanie ducha... Ja nie doceniłam Bolu i okolic, bo będąc tam otrzymałam przykrą wiadomość z domu...Ale o tym później... Może , gdybym nie trafiła do Sutivanu o zachodzie słońca to mniej by się mi podobał?
Gusia i Agata Pierwszy urlop w Cro też wprawił mnie w zachwyt nie do odtworzenia - zwłaszcza ,że wylądowałam od razu na Peljeszczaku i Korczulce w lato stulecia A było to po moich licznych podróżach np. do Prowansji, czy Andaluzji... Jednak największym odlotem był mój pierwszy wyjazd do Paryża zaraz po maturze - gdzie spędziłam 3 miesiące - to był pierwszy wyjazd za granicę ever i do tej pory pamiętam zapachy, dźwięki, obrazy Teraz dość często tam bywam i już tego nie czuję, a wręcz drażni mnie to miasto Człowiek to przewrotne stworzenie Agata, Twoje nostalgiczne rozregulowanie jest na pewno bardzo ekscytujące?