Dzięki za wyrazy empatii Nie pamiętam, aby małżon mnie przez próg przenosił - chyba byliśmy zbyt skatowani weselem, żeby o tym pamiętać
Teraz już dzień po dniu będę nękał Twoją relację swoją obecnością. A karniaka kornie przyjmę.
Jakoś zniosę to nękanie A karniaki to Kapitańska hojnie serwuje
Pora ruszać dalej...
Trasa Mikulov - Vis
Na początku chciałabym podzielić się moim odkryciem z początku lata, którego świadomość potęguje moją ekscytację związaną z tym wyjazdem..Dotyczy ono mojej historii rodzinnej..
Od zawsze wiedziałam,że moja babcia po mieczu była Słowenką - zmarła rok temu w Gdańsku mając 92 lata.
Wywieziona w czasie wojny do Niemiec" na roboty" poznała mojego dziadka Polaka i po wojnie osiedlili się w Gdańsku. Ciekawa była historia zdobycia przez nich przydziału na lokum - otóż przebojowa babcia udała się prosto do urzędu zakwaterowań - czy też jak go zwali, i powiedziała, że jest kuzynką ...Tity , co absolutnie nie było prawdą.Jakiś kretyn urzędniczy był tak zszokowany,że bez zbytnich ceregieli dostali mieszkanie - z widokiem na Starówkę Tak mówi rodzinna anegdota.
Babcia nauczyła się perfekcyjnie polskiego i już na zawsze została w drugiej ojczyźnie.O jej rodzinie wiedziałam tyle,że jest rozproszona po Słowenii , a niektóre jej odnogi poprzez związki małżeńskie rozpierzchły się po dzisiejszej Chorwacji. Niemniej, w młodości wczesnej mało się tym interesowałam, traktowałam Jugosławię jako jeden z krajów demoludów i ,o naiwności, nie ciągnęło mnie tam.
Ostatnie 10 lat to okres ochłodzenia moich stosunków z ojcem z różnych powodów, ostatnio próbujemy na nowo przełamać lody, co ułatwia moja fascynacja regionem, z którego pochodziła jego matka.
Dlatego też tak późno dowiaduję się jak to z babcią i jej przodkami było....
Na razie ustaliłam następujące fakty:
- babcia uczęszczała do liceum w Zagrzebiu i oczywiście władała biegle serbsko - chorwackim, oprócz rodzinnego słoweńskiego
- przodkowie babci w którymś tam zamierzchłym momencie przywędrowali do Słowenii z ...terenów Chorwacji i mieli znane chorwackie nazwisko..
Obecnie jestem na etapie dalszych wykopków rodzinno - historycznych, więc na tym poprzestanę.
Najważniejsze jest to,że jestem w ...no właśnie - w jednej której? Chorwatką i Słowenką
Moja euforia jest ogromna - namawiam męża na postój w Słowenii i odwiedzenie miejsca urodzenia babki...
"No co ty, z twoją nogą?, poza tym nie możemy tam wpaść ot tak - na godzinę, to jest cała wyprawa..."
Przyznaję mu rację po cichu mając nadzieję,że może w drodze powrotnej uda się zrealizować mój plan
Ale na razie jesteśmy na obwodnicy Wiednia i po raz pierwszy nie napotykamy robót drogowych i ograniczeń prędkości do 30km Pochmurno, ale przyzwoicie się jedzie.
Tak sobie właśnie pomyślałam,że jeśli ktoś, kto rozważa wyjazd do Cro po raz pierwszy natknie się na zdjęcia z tego i kolejnych dwóch dni mojego urlopu (z małymi wyjątkami), to pewnie zrezygnuje
Na odcinku Graz - Maribor zaczyna tradycyjne kropić, a potem lać, tak,że nic nie widać
Na granicy słoweńskiej kupujemy winiety i w strugach deszczu jedziemy autostradą w kraju babci..
W którymś momencie na przeciwległym pasie widzę coś, co dociera do mnie w bardzo zwolnionym tempie - biały samochód dostawczy nagle zaczyna powoli ...zawracać
Co on robi, nie zawraca się na autostradzie - myślę, ale wtedy widzę,że on kręci się w kółko, na niego ,po nieudanym hamowaniu wpada kolejne auto, następne pojazdy wykonują dziwny taniec...
Dopiero po chwili, która wydawała się niesamowicie długa dotarło do mnie ,że jestem świadkiem karambolu
Doszliśmy z mężem do wniosku,że tam musiało być coś rozlane, to niemożliwe, że tylko deszcz zawinił
Wspomnienie tej sceny towarzyszy nam później na wielu autostradach jak jakieś memento..Mąż nie dociska już tak na pedał.
Przed granicą deszcz ustaje - na chwilę Na tyle długą,że oglądam sobie budowę odcinka autocesty
C.d.n. za chwilę