19 lutego (wtorek): Kleinarl - Flachauwinkl - Zauchensee. Ciąg dalszy
Wjeżdżamy na Rauchkopf (1 890 m n.p.m.), po to, by zjechać trasą przy orczyku (ciągle jest sztruksik ) i tym samym dojechać do końca "huśtawki".
W dole widać narciarzy wjeżdżających orczykiem:
My znowu jesteśmy na górze i tym razem zjeżdżamy z Rauchkopf najbardziej stromą (czarną) trasą w ośrodku. Zdjęć nie robię, bo mimo dużego nachylenia, jest ona bardzo popularna, więc zatrzymywanie się na stoku i focenie mogłoby się źle skończyć.
Zresztą nie warto przerywać sobie takiej przyjemności
Później kręcimy się trochę po ośrodku - tym razem łączymy jazdę z foceniem. Na fotce widać trasę Pucharu Świata (to ta po prawej):
Żeby zjechać całą trasą trzeba wciągnąć się czteroosobową gondolką, która dzisiaj często była zatrzymywana ze względu na mocne porywy wiatru w tym miejscu. Niestety musieliśmy odpuścić sobie sześciokilometrowy zjazd i wjechać na trasę trochę później, z górnej stacji dwuosobowego "przedpotopowego" krzesła, na którym bardzo wymarzliśmy.
Dłonie marzną, ale jak tu nie focić takich widoków?:
Trasa Pucharu Świata prowadzi nas znowu do "centrum" Zauchensee, gdzie z bliska przyglądamy się międzynarodowym zawodom. A z bardzo bliska - zawodnikom , bo korzystamy z ich ławeczek, żeby na chwilę przycupnąć i zjeść prowiant oraz napić się herbaty z termosu. Pierwszy (i ostatni ) raz zrobiliśmy sobie kanapki i nie ma, gdzie ich spożyć (żadnych ławek, pniaków, czegokolwiek, tylko knajpki - do jednej z nich i tak ostatecznie trafimy).
Wtapiamy się w tłum :
Słońce niestety chowa się za chmurami, a my powoli zaczynamy wracać, czyli zmierzamy w stronę Flachauwinkl.
Po drodze zatrzymujemy się na pyszne spaghetti w jednej z knajpek. Można tu odpocząć, a nawet się przespać w wygodnym plażowym ( ) koszu:
Dojeżdżamy do Kleinarl. Na ostatni odcinek trasy bardziej niż narty przydałyby się łyżwy Niestety, mnóstwo lodu. Ale dajemy radę! Zjeżdżamy do parkingu, na który przyjechaliśmy dziś rano i ustawiamy się w kolejce do skibusa. Nie załapujemy się do pierwszych dwóch (tłum skutecznie napiera, a nie chcemy być stratowani) Trzeci skibus zabiera nas na pokład i nawet mamy miejsca siedzące. Jesteśmy pewni, że to był pierwszy i ostatni dzień, kiedy korzystaliśmy z tego wariantu dojazdu. Wygląda na to, że w Ski Amade skibusami się nie jeździ, a już na pewno nie na trasie Wagrain - Kleinarl.
Bus dowozi nas pod gondolkę Grafenberg. Wciągamy się na górę i czeka nas ostatni dzisiaj zjazd, który kończy się pod naszą kwaterą.
Wieczór tym razem spędzamy w domu, a konkretniej w świetlico-jadalni przy niemieckiej (i austriackiej) telewizji, oglądaniu zdjęć, no i oczywiście - przy piwie :