Na nartach w Wagrainie było całkiem fajnie

tony montana napisał(a):Napiłbym się piwka, ale coś brzuch mnie dziś boli

Mam nadzieję, że już Ci przeszło

Pik71 napisał(a):Maslinko czy Ty razem z bluzą wyprałaś pióro lub nabój z atranemtem ?

Witaj, Pik. Tak jakby

Pik71 napisał(a):Relacja jak zawsze zwięzła i rzeczowa nie tak jak niektórych forumowiczów np. Agapi.

Dzięki.
Każdy pisze jak lubi I każdy autor relacji znajdzie swoich czytelników

Fresz napisał(a):Witaj Maslinko Jak są góry, to chętnie popatrzę i posłucham

Cześć Fresz. Zapraszam



Po krótkiej przerwie (weekend na Słowacji, nartowaliśmy w ośrodku Oščadnica ) relacja będzie się pisała dalej

darek1 napisał(a):Tak to pożyje. Narty, narty i jeszcze raz narty.

Chociaż może się wydawać inaczej , nie samymi nartami żyję


Wprawdzie nikt się nie upomina , ale chyba pora na następny odcinek



18 lutego (poniedziałek): Hochkönig

Prognozy pogody na dzisiaj są najbardziej optymistyczne z całego tygodnia. Jedziemy więc gdzieś, gdzie powinno być bardzo widokowo. Wybór pada na ośrodek Hochkönig - 33 wyciągi, 150 km tras.

Jakoś szczególnie słonecznie rano nie jest, ale w ciągu dnia będzie się wypogadzać. Do miejscowości Dienten, w której zaczniemy nartowanie, mamy jakieś 40 km, czyli około 40 minut jazdy samochodem. Trochę daleko, ale wydaje nam się, że warto

Z głównej drogi zjeżdżamy w wąską dolinę. Malowniczo tu - dużo lodospadów:



Zbliżamy się do Dienten, nad którym góruje Hochkönig (czyli Wysoki Król ):





Dienten wygląda na sympatyczną miejscowość:





Wjeżdżamy na widoczny na ostatnim zdjęciu wielopoziomowy parking. Szybkie przebieranie butów, narty w łapki i na stok, a właściwie najpierw - na kanapę:



Wysoki Król skrył się w chmurach , ale jeszcze nam się pokaże.

W ośrodku narciarskim, który wybraliśmy na dzisiaj, jest szczególna atrakcja - 32 kilometrowa oznakowana "trasa wycieczkowa", zwana Königstour (lub z angielska - Kingstour). W jedną stronę jedzie się za pomarańczowymi, w drugą - za żółtymi znakami. My startujemy dokładnie w połowie "huśtawki" rozciągniętej między miejscowościami: Mühlbach - Dienten - Maria Alm. Najpierw jedziemy, kierując się żółtymi oznaczeniami w stronę Mühlbach, później wrócimy do Dienten i pojedziemy w stronę Maria Alm.

Wszystko widać na mapce:



Na początku pogoda nas nie rozpieszcza - jest pochmurno, ponuro, nawet zaczyna sypać śnieg.



Narzekamy na niesprawdzalność prognoz pogody, ubieramy kominiarki, bo odczucie zimna jest spore. Na szczęście trasy są świetnie przygotowane, więc śmigamy po nich szybko i się rozgrzewamy

Z każdą minutą, powoli, pogoda robi się coraz lepsza:





Jeździmy więc z większym zapałem

Chociaż czasami trzeba odpocząć :



Jak już pisałam, jedziemy do Mühlbach, później wracamy do Dienten. Tutaj niestety musimy odstać trochę w kolejce, bo dojechaliśmy do "wąskiego gardła" - dwuosobowego krzesła:



To chyba najstarszy wyciąg w ośrodku, pewnie wkrótce doczeka się wymiany.

Wjeżdżamy wlekącym się krzesełkiem i podziwiamy widoki:





"Król" już prawie widoczny w całej okazałości:



Pięknie oklejone (sztucznym ) śniegiem drzewa:



Podziwianie widoków jest przyjemne, ale my mamy już nowy cel - poszukiwanie knajpki, w której wrzucimy coś na ząb.



Znajdujemy takie miejsce bez trudu. Na stół wjeżdża pyszny gulasz i Weißbier :



W czasie, gdy siedziemy w knajpce, wreszcie wyłania się Hochkönig. Zdjęcie zrobione przez okno:



Mógł poczekać, aż skończymy jeść , ale i tak zdążyliśmy go zobaczyć, zanim znowu trochę się schował.

Żołądki napełnione (przynajmniej trochę), pora ponownie ruszać na stok. Zbliżamy się do Maria Alm. Trzeba "domknąć" naszą trasę....

Ciąg dalszy wycieczki w następnym odcinku

tony montana napisał(a):No w koncu jestes

Co sie dzieje ze Cie tak nie ma ? Ja juz niedlugo Cypr skoncze a Ty milczysz ;(

Jakoś zupełnie czasu nie mam ostatnio... (Ale wszystko OK u mnie ) Cały weekend znowu były narty Po powrocie - rozpakowywanie, pranie, odgruzowywanie mieszkanie (jak się ciągle wyjeżdża, nie ma kiedy sprzątać ) Do tego zaczynamy nadrabiać zaległości towarzyskie, więc obawiam się, że ta relacja będzie się pisała w dosyć ślimaczym tempie

Franz napisał(a):Na Hochkönig wlazłem niegdyś piękną ferratą.

Domyślam się, że latem Musiało być pięknie.

Aguha napisał(a):A jak w tych ośrodkach z trasami dla biegaczy?

Są Całkiem sporo. Jakiś szczegółów, co do ilości kilometrów Ci nie podam, ale jest tego sporo (nie tak dużo jak dla narciarzy zjazdowych, ale nie można narzekać) i widzieliśmy, że były dobrze przygotowane - niezbyt duże zainteresowanie, więc nawet po południu był sztruksik

Jacek S napisał(a):Piękny widoczek.

Fotka zrobiona przez szybę samochodu... Bardzo malowniczo wyglądał ten kościół na wzgórzu.

Potter napisał(a):

maslinka napisał(a):
Wprawdzie nikt się nie upomina , ale chyba pora na następny odcinek

Bo my tacy dobrze wychowani jesteśmy .

Sami swoi Nie krępujcie się