Witam,
Relacja może nie będzie odkrywcza, bo wiele podobnych i zdecydowanie profesjonalniej wykonanych zdjęć już na tym forum widziałem, ale ponieważ skład wycieczki był 2 auta 2+2 (2 lata + 8 lat) i 2+1 (2 lata) a był to nasz dziewiczy wyjazd do Chorwacji, a zarazem tak długa wspólna podróż autem, być może jakieś informacje się przydadzą pewnym osobom i przełamią swe opory i odważą się na rodzinny wyjazd autem nad Adriatyk.
Już od kilku lat z żoną mieliśmy pragnienie tam pojechać, ale zawsze stawało coś na przeszkodzie. Już rok temu było blisko, ale przestraszyliśmy się długiej podróży z rocznym dzieckiem.
Pewnego wiosennego dnia A.D. 2011 przyszli do nas znajomi (brat cioteczny mojej żony ze swoją żoną i dwuletnią córcią), którzy byli w Chorwacji 3 lata temu jeszcze bez dziecka i rzucili hasło, że fajnie by było gdzieś wspólnie pojechać i że w ogóle to bardzo fajnie jest w Chorwacji, ale że daleko i że z małymi dziećmi to nie idzie wytrzymać w aucie tyle godzin, itd ...
Znaczy z jednej strony normalnie polecili nam Chorwację a z drugiej odradzali ze względu na odległość.
Sami nie wiedzieliśmy co o tym sądzić, ale zaczęliśmy ich namawiać, żeby jednak spróbować. W końcu mamy dość nowe auta, wygodne, duże (co w przypadku wyjazdu z małymi dziećmi umożliwia zabranie pół domu), oni już byli więc wiedzą co i jak, nam by było raźniej i mielibyśmy oparcie w osobach, które już poznały te klimaty i tą długą trasę poznały na własnym ciele. A wiadomo na 2 auta zawsze raźniej a i na miejscu będzie do kogo gęby otworzyć.
No po kilku tygodniach jest decyzja jedziemy do Chorwacji.
I zaczęło się szukanie, paszporty, oczywiście masa przeczytanych relacji z podróży i ogólnie masa przeczytanych informacji na tym wspaniałym forum.
Ale gdzie jechać?
I tu z pomocą przyszła nam moja koleżanka, której nie widziałem kilka lat, a która na plac zabaw przyszła z dzieckiem.
Krótka gadka, jakie plany wakacyjne, a że jak chcecie jechać do Chorwacji to poleca wyspę Ciovo, bo przez kilka lat tam jeździła i że ma dla nas namiary na sprawdzone apartamenty.
Rzucam hasło naszym podróżnym - jedziemy na Ciovo, znajomi forsują widzianą 3 lata wcześniej Podstranę i apartament w którym byli.
Troszkę nie przypadł nam do gustu, bo co prawda miał swoją plażę, ale jakieś te pokoje ciasne, a jak się człowiek do domku przyzwyczaił i jedzie z dziećmi to musi być raczej i kuchnia i więcej miejsc do spania i jeszcze by było fajnie by był taras z ładnym widokiem, choćby kosztem większej ceny. A co tam jak szaleć to na całego.
W internecie obejrzeliśmy masę różnych apartamentów i wybór pada na polecane mi przez koleżankę apartamenty w Willi Marta w Okrug Gornji.
A w ogóle to od momentu podjęcia decyzji o wakacjach w Chorwacji cały czas mnie ten kraj "prześladował". Nawet w maju moje miasto skumało się z Trogirem i są miastami partnerskimi. Ale z czym do ludzi. Jak oni to zrobili, że piękna, zabytkowa i turystyczna miejscowość podpisała porozumienie z taką dziurą jak Kraśnik. Do dziś mi to nie daje spokoju. A może mają dużo wspólnego, w końcu tez nie do końca znam historię swojego miasta, tak jak i nie do końca poznałem Trogir.
Sami widzicie, że musieliśmy pojechać do naszego miasta partnerskiego i przywieźć na plażę naszego zalewu ... kamienie, by na deptaczku wyryto tabliczkę upamiętniającą ten fakt. Palma de Kraśnik. Zapamiętajcie tą nazwę, bo niedługo goście z Trogiru będą przyjeżdżać na wakacje do Kraśnika.
Żartowałem
Wracając do tematu.
Pozostaje sprawdzić czy są 2 wolne w tym samym czasie i jaka cena i czy zdjęcia odzwierciedlają faktyczny wygląd pokoi, czy to tylko "pic na wodę".
Znalazłem stronę www willi, łamanym angielskim skontaktowałem się z właścicielką. "Dogadaliśmy się" czy raczej "dopisaliśmy" bez problemu i tylko w jednym terminie jest możliwość wynajęcia 2 apartamentów w tym samym czasie na 7 dni. 25.06.2011 - 01.07.2011. Trochę słabo że tak wcześnie, bo raptem wakacje się zaczną a już się dla nas zakończą. Ale co tam rezerwujemy. W międzyczasie ustalamy, że jednak 8 dni od 23.06, wpłacamy 30% zaliczki i teraz to dopiero się zaczęło ...
Moja żona wyczytała gdzieś na forum o kontrowersyjnym Ciovo i że tam korki i że ciasno i stromo i że śmieci fruwają po wyspie i że w ogóle to dlaczego ja wziąłem organizację wycieczki i wyszukanie apartamentu na swoje barki i że jak będzie paskudnie to mnie udusi.
Aha to będzie ciekawie ... stwierdziłem że jak będzie beee to mnie zabije a za rok wyszuka sama.
Trzeba przyznać, że sam mam małe wymagania odnośnie pobytu i nawet w namiocie na plaży mogę spać. Trzeba też przyznać, że żona ma nosa do wyszukania ciekawych ofert w dobrych cenach i ciekawych m-c, więc była zawiedziona, że nie ona decydowała o naszym wyjeździe.
Raz kozie śmierć.
Jedziemy ...
Przygotowania poszły szybko, gładko i łatwo, gdy dzień przed wyjazdem wychowawczyni naszego Kacperka spotkała nas w markecie i powiedziała, że fajnie że jedziemy na wakacje do Chorwacji, ale że rok temu byli dokładnie w tym samym terminie i lało cały tydzień, aha to będzie ciekawie, trzeba zatem kupić więcej alkoholu, bo się może przydać, jak nad Bałtykiem.
Ustalamy start na 18.00 w Boże Ciało, tak aby tam spokojnie zajechać na 12.00, pakowanie dzień wcześniej, dłuższe spanie bo święto, spokojny dzień, tradycyjna procesja, w której prosiliśmy Jezusa o bezpieczną podróż i udane wakacje, obiadek, drzemka godzinna, zapakowanie ostatnich rzeczy (w tym jedzenia) do auta i naprzód przygodo ...
Jedziemy ustaloną wspólnie wcześniej trasą - Kraśnik-Barwinek-Miskolc-Budapeszt-Balaton-Gorican-Zagrzeb-Split.
Słowację nie bez kłopotu przejeżdżamy drogami niepłatnymi w nocy, wpadamy na Węgry po północy, kupujemy na MOLu winietę tygodniową tzn. dziesięciodniową i pakujemy dość ładną drogą w kierunku Budapesztu, jadąc prosto w strefę burzy. W Budapeszcie meldujemy się ok. 2.00 w nocy i celowo przez niego jechaliśmy, bo ponoć miał być ładnie oświetlony i a tu nic. Ze względu na remonty w centrum troszkę się pogubiliśmy ale w końcu wyjechaliśmy na autostradę prowadząca nad Balaton.
Teraz mieliśmy trochę nadgonić, bo ładna droga a tu ulewa, która przez 2 godz. ogranicza naszą prędkość na autostradzie do 80-100km/h a często i do 50-60km/h.
Tak czy inaczej jakoś dojechaliśmy do granicy z Chorwacją wczesnym rankiem a tu niemiła niespodzianka.
Gdzie ta słoneczna Chorwacja? No gdzie?
Żona patrzy na mnie groźnie, ale ja zachowałem spokój, bo przecież Chorwacja jest długa i szeroka więc jeszcze klika razy pogoda będzie się będzie zmieniać w ciągu dnia.
No to jedziemy w nieznane, by po 2-3 godzinach ujrzeć słońce, które rokowało piękna pogodę, ale niestety momentalnie zaczęło nas usypiać.
Jechaliśmy już 12 godzin z przerwami na posiłki i odpoczynek, ale spać nam się nie chciało. Ale to pojawiające się słońce szczególnie po wyjechaniu z ciemnych tuneli zamykało nam oczy i pogarszało naszą koncentrację. Postanowiliśmy uciąć drzemkę na autostradowym parkingu.
Mały przerywnik:
Jeden z tuneli na obrazku:
No ale jak tu usnąć na parkingu, jak dzieci dokuczają a poza tym mamy takie widoki z parkingu.
Niby podjęliśmy próby, ale krótkie wietrzenie, piękne widoki i adrenalina robi swoje. Usnąć się nie dało. Pewnie nocne 2 redbulle też swoje zrobiły.
Godzinny odpoczynek i dalej w drogę, ale potem już stawaliśmy co 40-50 km. Chciało nam się spać tylko jak już byliśmy blisko to było szkoda żeby reszta nudziła się na parkingu, więc kobiety nas szczypały po uszach, drapały po szyi a wspólnie śpiewaliśmy piosenki dla dzieci. I tym sposobem po zaliczeniu kilku parkingów na chorwackiej autostradzie dojechaliśmy do Trogiru i w końcu na wyspę Ciovo.
Sam dojazd z autostrady do Trogiru (Agnieszka tak się bała, że nie chciała robić zdjęć i wcisnęła się w fotel) a potem kluczenie po wąskich, stromych i krętych drogach wyspy Ciovo (Tu padło zdanie - gdzieś ty mnie przywiózł?) tak mnie skutecznie obudziło, że już do północy spać mi się nie chciało.
uff...
chwila oddechu