No, trochę potrwało, nim na ten Hvar dopłynęliśmy, ale rozumiecie, pod górę, pod wiatr, pod prąd i wszystkie plagi egipskie na raz.
Ale dopłynęliśmy.
Miałem cichutką nadzieję, że może, tak, jak 39 ( tak, tak ) lat temu przy promie pojawią się delfiny.
Choć jeden...
Niestety, nie tym razem
Zamiast delfinów - widoki i widoczki, niby doskonale znane, ale, przynajmniej mi, nigdy dosyć.
Może dlatego, że podziwiam je tylko raz w roku; pewnie, gdybym miał je na co dzień, spowszedniałyby.
To siup !!
Ilekroć znajdę się na którejś z chorwackich wysp, odnoszę wrażenie, że woda tam czyściejsza, niebo bardziej błękitne, powietrze gorętsze i w ogóle ach
i och, i tropiki
To dlaczego nigdy na żadnej wyspie podczas wakacji nie mieszkałem
Pobyt na Hvarze przewidziany na trzy godziny, więc biegiem do miasta, żeby ze wszystkim zdążyć.
Promenada (?) do Stari Gradu szczęśliwie przynajmniej trochę w cieniu; bryza od morza też łagodziła upał.
Wyglądający na nowy, hotel ochrzczony imieniem jednej z moich córek ( Katarina ), kilka zakrętów, mijamy plażę ( właściwie
plażkę, biorąc pod uwagę rozmiary ) i mamy port.
Wspomniałem chyba, że miałem wielką nadzieję spotkać Kasię, niestety.
Albo nie trafiłem do jej wypożyczalni ( dwója, pała!! Dudek nieprzygotowany do wycieczki
), albo Kasi w niej po prostu nie było.
Były za to nowe nabytki w (jej
) firmie.
Zresztą,inne ciekawe okazy motoryzacyjne, też.
Czas szybko mijał, upał mniej dokuczał, bo pod parasolami, na obiadku.
Rozleniwieni, ledwo doczłapaliśmy do przystani promowej.
Dwie godziny rejsu, słońce zachodzi, z powrotem jesteśmy w Splicie.