Posileni, jedziemy ku Alpom.
Trasa,przynajmniej części ekipy, znana dobrze, więc bez emocji.
Ci, którzy do Chorwacji ( a nawet za granicę ) jadą pierwszy raz, fotografują, co się da.
Ale, kto z nas tego nie robił ?
Swoją drogą, zazdroszczę trochę tym " pierwszakom",bo, mam wrażenie, wtedy wszystko widzi się najostrzej i najlepiej smakuje.
No to kilka ich prac.
Znamy ?
Pewnie spora część z Was tak.
Mikulov.
Teraz Austria.
Graz, w którym nocowaliśmy, wyobrażałem sobie nieco inaczej; nie ukrywam, że nieco mnie rozczarował.
Może to efekt zmęczenia, może dosyć ponurej aury ( zimno, deszcz ), może w końcu faktu, że z tylu głowy miałem Chorwację, a nie jakieś tam muzeum Arnolda ( tam się urodził gubernator Kalifornii ).
Na plus można zapisać hotel
Alter Telegraf, w którym się zatrzymaliśmy - niezła kuchnia, patio, ogródek, przesympatyczny recepcjonista/kelner/barman w jednej osobie.
Ruszyliśmy wcześnie, bo po trzeciej rano - ze względu na fakt, że młodsza część załogi o tej porze natychmiast usypia w aucie, była szansa, że przynajmniej część podróży upłynie bez rozróbek.
Bałagan na autostradzie w okolicy Grazu, lekka mgła i kolejeczka ( bo nie kolejka ) do przejścia z Chorwacją i...jesteśmy !
Bractwo nawet się nie zorientowało,że to
JUŻ, bo, zgodnie z oczekiwaniami, spało w najlepsze.
Spotkaliśmy, mam wrażenie, tę samą ćmę (chyba?),którą sfotografowałem dwa lata temu.
Za Zagrzebiem śniadanko i hajda, na Zadar.
Jeszcze dwie kawy, jedno siusiu i za Sv. Rokiem mamy....
Jest Adriatyk.
Wieje, temperatura taka raczej mało chorwacka, bo 21 stopni to dla mnie za malo.
Ale, co tam, jedziemy dalej, ku słońcu.