Ja tam co roku przywożę coś koło 2kg muszli. I to już po selekcji, bo nie chce mi się wszystkiego wozić. Niestety po te ładne trzeba nurkować tak do 8metrów.
Mam też swój własny sposób na ich konserwację. Biorę przywiezione muszle które po kilku dniach lekko śmierdolą i przez 2-3 dni mocze w roztworze kreta do rur czyli wodorotlenku sodu. Czasem operację trzeba powtórzyć. Oczywiście przy tej operacji nalezy zachowac ostrożnośc bo stężony roztwór kreta tak samo rozpuszcza biomasę na muszlach jak i palce. Potem trzeba muszle wypłukac pod bieżacą wodą, można przepłukac je ocetem, wysuszyć i zalakierować. Ja lakieruję uretanem ale to jest zboczenie zawodowe, może być dowolny lakier bezbarwny do metalu lub okien
Sprawdza się na prawie wszystkich muszlach. Najgorzej wychodzą na tym takie długie muszle których mniejsze osobniki można spotkac w ohrągłych dziurkach w wapiennych głazach w morzu. Te muszle sa pokryte czymś w rodzaju błony ktrórą kret rozpuszcza
Nie nalezy zbyt długo zwlekać z konserwacją bo niektóre muszle pod wpływem powietrza zaczynają się łuszczyć.
A teraz pytanie do Leona:
W okoliczy Starigradu, gdzie bywałem wielokrotnie 2 lata temu bylo deszczowe lato i z welebitu spływało dużo słodkiej zimniej wody. W morzu na dnie lażało tysiące muszli i to bardzo dużych. Czy duża ilość martwych, duzych małż to efekt tego zjawiska "rozcieńczania wody morskiej" o którym pisałes czy jakaś katastrofa ekologiczna?