Witajcie Drodzy,
Najpierw nie miałem czasu, potem zapomniałem ale w końcu ponad pół roku po urlopie w Chorwacji, zebrałem się by opisać Wam wrażenia z pobytu. Jestem to winien zwłaszcza Danusi (Mikromir), która doradzała i dopingowała mnie chyba najbardziej
Pamiętacie zapewne jak długo wobec braku ciekawych ofert z biur podróży zastanawiałem się nad docelowym miejscem. Szukałem na własną rękę miejsca spokojnego, klimatycznego, a z myślą o dzieciach, plaż bez mega kamulców w wodzie i poza nią. Opcją pożądaną był "piach w wodzie i żwirek na plaży". Pobyt w okresie 6-17 sierpień został wydłużony już na miejscu o dodatkowy 1 dzień ponieważ mało nam było kąpieli, a dodatkowo nie ogarnęliśmy się z pakowaniem Po kolei jednak...
Trasa z Warszawy sprawdzona każdorazowo podczas eskapad do Chorwacji latem i Austrii zimą czyli najpierw słynna katowicka, a następnie obwodnica Śląska, przejście graniczne w Gorzyczkach i autostrada A1 przez Ostrawę, Ołomuniec, Brno. Następnie przejście graniczne w Mikulov i w Austrii kierunek na Graz. Fajną opcją, którą poznałem dzięki opiniom na necie już 5 lat temu jest objazd na Słowenii dzięki, któremu omijamy "winietkową" autostradę i wpadamy tuż za nią na kilkanaście kilometrów przed granicą z Chorwacją. Zapewne znacie ten motyw.
Z uwagi na najmłodszą latorośl zdecydowaliśmy się wyjątkowo podróżować nocą, mimo, że bardzo tego nie lubię. Okazał się to jednak strzał w 10-tkę bo młoda przespała większość trasy, a w dzień była już wyspana i nie marudziła. Zameldowaliśmy się wczesnym popołudniem. Do dyspozycji mieliśmy bardzo ładny dwupokojowy apartament (1 przestronny salon + 1 sypialnię) z łazienką i wszystkimi niezbędnymi rzeczami do samowystarczalnego urlopowania się. Temat pobytu załatwiany był z małą lokalną agencją Adriatic Booking, którą gorąco polecam. Wszystko załatwione sprawnie, czytelnie i ze zrozumieniem potrzeb wymagającego klienta
Co do pogody - bajka. Cały okres prawie 2-óch tygodni żarówa non stop i ponad 30 stopni, które jednak nie były tak uciążliwe. Czy Wy też tak macie, że upały w Chorwacji nie męczą bo jest po prostu zajefajnie?
Co do samej wyspy Murter...hmmm. Powiem tak, znając moje słynne wymagania, mogło być i lepiej i gorzej. Zacznijmy od największego rozczarowania. Na imię mu SLANICA. Od początku szukaliśmy noclegu jak najbliżej tej słynnej piaszczystej rajskiej ponoć plaży gdyż była ona opisywana wszędzie jako wizytówka Murter i idealne miejsce dla rodzin z dziećmi. Okazała się jednak brudnym skrawkiem ziemi położonym tuż przy barach i restauracjach gdzie wypoczywający osobnik mógł czuć się nie jak urlopowicz ale bardziej niczym osobliwy zwierz w ZOO podziwiany przez konsumujących potrawy 2 metry za swoimi plecami. Do tego wokół rozsiane namioty, kampery, tłum - D-R-A-M-A-T! Byliśmy załamani po wieczornym spacerze, który zawsze sobie urządzamy celem rekonesansu. To nie była ta Chorwacja, której szukam.
Sytuację uratowała jednak plaża PODRVSKE, która może nie była jakąś perełką biorąc pod uwagę możliwości chorwackie ale miejsce dużo spokojniejsze na uboczu, do którego docierało się z parkingu wokół typowej nadmorskiej karłowatej roślinności. Dość wąska z kamyczkami ale w wodzie full wypas - piach Okazała się ona głównym miejscem naszych plażowo-kąpielowych uciech. Oprócz niej raz zabawiliśmy na innych plażach w Jezera oraz na Kosirinie. Też było tam sympatycznie ale Podrvske pobiła wszystko.
Jesteśmy typem raczej plażowych placków a nie zwiedzaczy, grzechem jednak byłoby nie skorzystać z bardzo dobrej lokalizacji Murter względem Szybenika i Krka. Byliśmy w obu miejscach. Szybenik piękny, Krka też choć to drugie miejsce znów względem opisów i zdjęć w necie nieco rozczarowujące i na żywo z mniejszym rozmachem niż oczekiwany.
To były nasze pierwsze wakacje z opcją stołowania się poza domem i o ile dla mnie nie było to wielkim problemem to dla mojej uporządkowanej żony już trochę tak. Ja się zadowalałem w pośpiechu złapaną pizzą sprzedawaną na wynos gdzieś w uliczce w pobliżu portu, ale wobec braku ciekawie rozbudowanej oferty kulinarnej i zatłoczonych restauracyjek, moja druga połówka nie zapatrywała się spontanicznie na to rozwiązanie. Co do kosztów to okazało się, że nie było jakiejś przepaści pomiędzy ofertą z biura podróży z wyżywieniem na miejscu, a naszym pobytem. Sądzę, że zaoszczędziliśmy ok. 3 000 zł., a i tak full kosztów z dojazdem, drobnymi souvenirami itp. wyszło ok. 10 000 zł.
Oprócz plażowania i zwiedzenia Szybenika oraz Krka, popłynęliśmy tradycyjnie na całodzienny rejs po Kornati. Było uroczo i relaksacyjnie
W marcu znów będę się rozglądał za nowym miejscem. Tym razem celujemy w okres 8-20 lipiec. Będę niebawem prosił o kolejną poradę Dużym minusem jest fakt, że mało prywatnych ofert noclegowych w Chorwacji oferuje wyżywienie na miejscu. No ale cóż..
Urlop generalnie na duży plus. Po 2-óch latach przerwy byłem głodny Chorwacji na maxa i ją odpowiednio skonsumowałem Poniżej fotki.
Pozdr
J