napisał(a) zbych37 » 05.08.2011 18:16
Witam. Przeczytałem wypowiedzi na temat silników Parsun i postanowiłem napisać kilka słów na ich temat. Od czerwca 2008 roku jestem właścicielem silnika Parsun - model F4BM. Silnik ten wykorzystuję podczas moich wypraw wędkarskich. Kupiłem go właściwie przez przypadek - miałem zamiar kupić Mercuryego 3,5 kM, ale dziwnym trafem w tamtym okresie w Warszawie był niedostępny. Moją uwagę na Parsuna zwrócił mi kolega z koła wędkarskiego, który już go posiadał od roku. Tak trafiłem do dystrybutora tych silników w Wołominie. Silnik kupiłem bezpośrednio u niego ... i od razu zacząłem go eksploatować. Aktualnie - czwarty sezon, silnik ma wypływane ok. 300 godzin. Przez ten okres nie miałem z nim najmniejszych kłopotów! Do bieżącego roku sam mu wykonywałem przeglądy posezonowe - wymieniałem olej i smar. Jeśli chodzi o świecę to tylko ją wykręcałem i po obejrzeniu - kontroli szczeliny, wkręcałem ponownie. Chodzi do dzisiaj na świecy z dnia kupna. Piszę to dlatego, że gdy kupiłem silnik i zacząłem na nim pływać to "znawcy tematu" pradzili mi żebym kupił od razu świecę zapasową i po sezonie ją wymienił. Świecę kupiłem, ale do dzisiaj leży ona nie rozpakowana na dole mojej torby wędkarskiej (świeca BR6HS). Jak zauważyłęm wcześniej w tym roku postanowiłem silnik dać do przeglądu do serwisu. Ponieważ nie chciało mi się go wieźć z Warszawy do Wołomina, postanowiłem go dać do serwisu Yamahy w stolicy. Gdy ich zapytałem czy zrobią mi przegląd Parsuna - to zrobili oczy, jak pięciozłotówki, pytając co to za cudo. Ale gdy zobaczyli silnik, przegląd nie był już problemem (koszt 130 PLN)- ze swej strony serdeczne dzięki za sprawny przegląd (dla zainteresownych służę adresem serwisu). Serwismeni stwierdzili, że silnik jest w idealnym stanie, a Parsun to nic innego, jak porzedni model Yamahy. Kilka uwag eksploatacyjnych. Silnik nie pali dużo - ok. 0,8-0,9 l na godzinę, zależy od prędkości płynięcia i od fali oraz wiatru. Ja z Serocka dopływam do Zegrza bez dolewania paliwa ( pojemność zbiornika to 1,1 l). Gdy po skończeniu pływania wypalam paliwo z gaźnika - przełączam silnik na pobór paliwa ze zbiornika zewnętrznego, to później, gdy gaźnik jest pusty, muszę pociągnąć rozrusznikiem kilka razy, ale to normalne bo silnik nie ma ręcznej pompki paliwa. Normalnie pali "od pierwszego strzału". Przy rozruchu silnika zimnego odpalać go należy przy wyciągniętym ssaniu i lekko odkręconej manetce, wtedy nie ma żadnych problemów. Nieprawdą jest, że silnik nie ma biegu wstecznego - któryś z forumowiczów podał taką informację. Jest bieg wsteczny, a więc nie trzeba kręcić kolumną o 180 stopni. Silnik posiada także możliwość dołączenia zbiornika zewnętrznego. Przy okazji - zawór zbiornika zewnętrznego jest dobrym testem na sprawdzenie czy w gaźniku jest już paliwo - po prostu wciskamy palcem iglicę tego zaworu i jak leci paliwo to wiemy, że jest ono podane do gaźnika. Silnik jest cichy i co dziwne - porównywaliśmy na Zalewie Zegrzyńskim, równie szybki jak Yamahy czy Mecury, przy mniej więcej tym samym położeniu manetki.
Ostatnio pożyczyłem go koledze z kadry (spiningowej) okręgu na zawody dwudniowe i oddając mi go stwierdził, że jest zaskoczony jego pływalnością - zużycie paliwa i prędkości. Generalnie kupując go miałem jakieś tam obiekcje i wątpliwości, ale teraz "głupot" na temat tych silników po prostu nie słucham.
W zeszłym roku byłem na rybach w Chorwacji - w Tisno i Novigradzie, i widziałem wiele łodzi pływających na Parsunach. Co dziwne dużo z nich pływało na Parsunach 2,8 kM, i to szły w morze, że hej.
Tak więc - niby chińszczyzna, niby produkcja "żółtków", ale przyczepić się nie ma do czego.
A, jeszcze jedno... Kolega, który mnie namówił na kupno tego "wynalazku" w tym roku musiał beknąć parę setek za remont swojego Parsuna. Po prostu nie zauważył, że na śrubę nawinęła mu się żyłka wędkarska. Efekt - wymiana oringu i remont przekładni. Wcześniej też nie wiedział co to awarie tego silnika.
I na zakończenie - widziałem w serwisie Parsuna 15 kM, który w Chorwacji przepływał ok. 17 godzin bez oleju. Silnik oczywiście się zatarł, ale te kilkanaście godzin nasi rodacy wracali na nim do brzegu, mając pustą niskę olejową!
Pozdrawiam forumowiczów - i każdy niech kupuje kierując się posiadaną wiedzą, a nie "opiniami fachowców", którzy nie przepłynęli na danym sprzęcie ani minuty. Oczywiście, jak to w życiu bywa, trafiają się sztuki felerne, ale i Rolls Royce potrafi się zepsuć.
zbych37.