Kochani, ale zanim przejdę dalej i Wy to przeczytacie to chce Wam powiedzieć, że chociaż Mostar bardzo polubiłam to nie będę w tym tekście szczędzić krytycznych uwag. Dlatego tych zakochanych w Mostarze i bardziej wrażliwych odsyłam po ziółka na spokojność ewentualnie porzućcie chęć czytania tego tekstu

Myślę Mostar- Stary Most, koty, pyszna kawa, przepyszne lody, przemili ludzie oraz uwaga- brud. Do Mostaru wjechaliśmy ok. godz. 15:00 w niemiłosiernym upale. Pojechaliśmy w ciemno bez rezerwacji hotelu więc gdy już udało się zaparkować ruszyliśmy w miasto szukać noclegu. Znalezienie hotelu nie jest trudne. Hoteli jest całe mnóstwo. Nam zajęło to godzinkę. Gdyby ktoś z Państwa chciał namiary to zapraszam. Cudowne miejsce z cudownymi ludźmi. Śniadanie w cenie. W jednym hotelu zapytano nas skąd jesteśmy po naszej odpowiedzi, że z Polski usłyszeliśmy, że pokoju nie mają. To był mały zgrzyt, bo czułam, że ten brak pokoju wynika z naszej narodowości. Dziwne, ale nie wnikam.
Nareszcie możemy chwilę odpocząć, odświeżyć się i ruszamy w miasto w poszukiwaniu kantoru. I tutaj ciekawa sytuacja. Otóż Kochani moi, jeśli myślicie, że w Mostarze wymienicie złotówki na markę to jesteście w błędzie. Byliśmy w bankach, kantorach i nic! Miałam trochę kun, ale to było stanowczo za mało. Mieliśmy przy sobie węgierskie forinty, które wymieniliśmy na markę. Ogólnie dla mnie to jakaś dziwna sytuacja, bo dlaczego wymieniają forinty, a naszych złotówek nie przyjmują? Może kiedyś się dowiem



Mostar to dziwne miasto. Z jednej strony cudowny Stary Most (dla mnie już niestary), który robi naprawdę duże wrażenie, cudowne uliczki pełne turystów, kramy z pamiątkami gdzie ja zupełnie straciłam głowę, a z drugiej totalny bajzel. Śmieci w tym mieście jest mnóstwo. Pod wspomnianą galerią handlową bardzo nowoczesnym budynkiem gdzie jest mnóstwo ludzi totalny przepraszam za wyrażenie syf. I niestety w tej starej części miasta również jest to samo. Dla mnie to dziwne i smutne, bo widać, że słabo dbają o swoje miasto, aby w oczach turystów dobrze wypaść. To miasto swoje już przeżyło w czasie wojny i dobrze by było, gdyby nareszcie zaczęli o nie dbać.
My zaczęliśmy zwiedzanie oczywiście od Starego Mostu i jego okolicy. Kramy z pamiątkami o których wspomniałam wcześniej mnie oczarowały. Mogłabym chodzić godzinami i kupować, kupować, kupować




Powoli dzień się kończy stoimy niedaleko Starego Mostu i patrzymy na skoczków, ale niestety skoków nie było. Bardzo liczyłam, że je zobaczę, ale nie tym razem.
Mostar to również Koty



Atak kota jednak nie zepsuł mi wieczoru i szybko wróciliśmy w okolice słynnego Starego Mostu. Jeśli lubicie dobrze zjeść to koniecznie wybierzcie restauracje Šadrvan







Kolejny dzień zaczynamy od zobaczenia Meczetu Koski Mehmed-Paszy. Ja marzyłam, żeby wspiąć się na taras widokowy w minarecie. Jeśli nie przerażają Was bardzo wąskie i kręte schody koniecznie wejdzie na taras. Ja byłam zachwycona. Gdy zobaczyłam kolor Neretwy z góry....ach jak przepiękny klejnot! Rzymianie nazywali ją "Nera-Etwa" (boska rzeka) i wcale się im nie dziwię. Jest niesamowita. Ten kolor każdego oczaruje. Widok z tarasu jest wart każdego wydanego euro. Sam meczet również bardzo ciekawy. No i Kochane nie zabierajcie ze sobą chust w celu zakrycia włosów i ramion, ponieważ nie jest to wymagane. Troszkę szkoda, bo jednak to meczet i chyba bardziej poczułabym jego prawdziwość, gdybym musiała tej chusty użyć. Tak czy owak, meczet jest piękny i jego otoczenie również. Na dziedzińcu znajduje się budynek medresy (szkoła), fontannę i mały cmentarz. Warto tam zajrzeć.
Jeszcze błądzimy po Kujundžiluk-mostarskim bazarze



Z Mostaru wyjeżdżamy koło 14:00, żeby jeszcze tego samego dnia dojechać do Budapesztu. Drogi są całkiem niezłe, ale co z tego skoro tamtejsi kierowcy jeżdżą jak wariaci


Mam nadzieję, że Bośnia i Hercegowina usunie w końcu ślady po wojnie. Dla mnie to smutny widok i oby nigdy więcej nie musieli doświadczać okrucieństwa wojny. Wyjeżdżam z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony oczarowana Starym Mostem, Neretwą, Meczetem Koski Mehmed-Paszy, jedzeniem, ludźmi a z drugiej strony brak poszanowania dla własnego miasta i wszechobecne śmieci, brak dbałości o miasto sprawia, że mam pewien malutki niesmak.
Nie udało się zobaczyć wszystkiego, chociażby Blagaj więc kto wie, czy nie wrócę
