Dla tych co lubią przygody.... po raz kolejny balkański Widzew on tour
A więc relacyję czas zacząć:
Ruszamy w podróż w szóstkę w środę przed Bożym Ciałem... start 21:00 z Warszawy Centralnej, gdzie oczywiście tłok z uwagi na całe tłumy "rodowitych warszawiaków" jadących na weekend do rodziców.
Podróż do Katowic ciężka, miejsca stojące, a do tego bohater pierwszej nocy...
nie ważne jego próby podpalania toalety, nie ważne jego zamykanie się między wagonami... najważniejsza była jego pieśń na melodię znaną ze stadionu, która stała się hymnem wyjazdu:
Czy wszyscy są szczęśliwi?
Czy każdy forsę ma?
W Katowicach już luz, miejsca siedzące i czekamy na Bohumin: od tej stacji działały nasze bilety CITYSTAR oraz czekać miała kolejna czwórka widzewskich wyjazdowiczów.
Przejazd przez granicę na luzaka i na dworcu głośne "Gloria" pod melodię Pidżamy Porno... i tak żegna naszych z FC Drezdenko podwożący ich kierowca z gitarą.
Noc z piwkowaniem i w już w 10 osób dojeżdżamy do Budapesztu.
Tzn 10 osób i miś, którego nasz kolega nie chciał zostawić samego w domu.
4 godziny postoju i najwolniejszy na świecie InterCity do Belgradu.
Smutna ta Serbia... zabrali im chyba wszystkie atrakcje i jedyne co widzieliśmy to kilkaset kilomentów takich samych widoków... normalnie jakby przez wielkopolskę jechał... uprawy, pola...raz na godzinę jakieś miasto...
W Belgradzie łapiemy nocny cug do Baru - pociąg dość ciekawy... pijany kanar zakazujący picia piwa, policja... ale ważne, że stare siedzenia rozkładały się i można było spać. Ciasno, ale spać...
Świt przywitał nas widokiem Jeziora Szkoderskiego
Jeszcze parę godzinek (bo pociąg oczywiście spóźniony...jak to w Czarnogórze) przez góry i zaraz będzie Bar...
BAR
100 metrów od dworca kolejowego jest dworzec autobusowy: 3,5 ojro i już jedziemy miłym busikiem do BUDVY. Wszak to letnia stolica Czarnogóry, miasto imprez i odpoczynku.
Po drodze widoki zapierające dech w piersi.
Mijamy też przed Budvą Sveti Stefana - najbardziej chyba znane miejsce czarnogórskiej Riwiery.
Po jakiejś godzinie jesteśmy tam na dworcu - a tam pani z informacji turystycznej z namiarami na kwatery.
Świetne rozwiązanie... oby tak wszędzie było.
Wzięliśmy dwie kwatery, za osobę płaciliśmy 7 euro.
Oto droga do kwatery... w tle góry...
Ale coż... w Polsce deszcz, tu 30 stopni w cieniu... szybko zostawiamy rzeczy i na plażę!
Plaża lekko kamienista, leżaki po 2 ojro, parasole również, zimne piwko przy plaży 1 ojro.
A więc piątkowe popołudnie spędziliśmy na pływaniu, opalaniu się i oglądaniu... widoków.