Dzień szósty13.08.2014
Znowu lampa, zero wiatru, 34 stopnie w cieniu, nic się nie chce...
Scenariusz podobny do poprzednich dni, czyli opalanie, książka, pływanie...
Ale wieczorkiem postanowiliśmy coś z tym zrobić.
Wybraliśmy się na wycieczkę. Cel:
Budva, a konkretnie starówka
Po dojechaniu na miejsce, okazuje się, że parking płatny. No tak, czego można oczekiwać w wakacyjnej miejscowości.
Parkomat blisko, ale przyjmuje tylko bilony, a my mamy tylko papierki. Próba rozmienienia spotyka się z odmową -
"no nie mamy drobnych".
No to korzystając ze standardowych zagrań w takich przypadkach, kupujemy lody i już mają drobne, żeby nam wydać.
Po opłaceniu miejsca parkingowego, udajemy się na starówkę.
Już powoli ją widać
Dochodzimy bliżej. Wpływy weneckie aż nadto widoczne
Z drugiej strony wejścia taki obrazek
Wąską uliczką dochodzimy do katedry Św. Jana
Dla niewtajemniczonych, salwatorianie odprawiają tutaj mszę po polsku
A tak wygląda katedra w środku.
A to XIV-wieczny wizerunek Madonny z Dzieciątkiem, znany jako Budvanska Bogorodica
Oczywiście było
"No Foto"Obok stoi Cerkiew Świętej Trójcy
A to ta trójca
W środku też
"No Foto" i był już ktoś, kto tego pilnował.
Potem udaliśmy się w kierunku Cytadeli (widok z murów)
ale akurat zabrakło biletów.
Nie zrażeni tym, przecież jeszcze tu wrócimy, udaliśmy się na mury.
Są wieżyczki strzelnicze
Można się w jakiejś schować
Z murów widać dzwon
Po opuszczeniu starówki chcieliśmy już wracać, ale gdzieś zgubiłem kluczyki
Do tego też się gdzieś zapodziały
W końcu jakieś kluczyki się odnalazły i zmęczeni wróciliśmy, gdzie czekało na nas coś takiego