Drodzy nieliczni Goście
Czas pojechać do Paryża. Małolatem będąc marzyłem o wyjeździe do stolicy Francji. Wieża Eiffla była dla mnie tak odległym, ale jednocześnie niesamowitym świadectwem europejskości i legendy Paryża.
Pola Elizejskie i Łuk Tryumfalny oglądałem zawsze we wszelkiego rodzaju wiadomościach, gdy pokazywały one Sylwestry, parady, tłum ludzi na zakupach czy w kawiarenkach.
Inny świat. Niedostępny świat. Najpierw przez wiele lat byliśmy za żelazną kurtyną. Kurtyna opadła, gdy wchodziłem w wiek pełnoletni. Co z tego, że jednak opadła, skoro zwyczajnie jako biednego studenta nie było mnie stać na żadne większe wyjazdy. A może było stać, ale wolałem kasę przeznaczać na ciuchy, piwsko i dziewczynki
Anyway - pierwsze zagraniczne wypady czy wyjazdy "osiągnąłem" stosunkowo późno (nie liczę zboczenia ze szlaku przy Snieżce i wejścia do pustej czeskiej knajpy z nieśmiałym "ahoj, matie pivo?")
Jak marzyłem o tym Paryżewie to jak już w końcu do niego dotarłem to byłem w nim trzy razy w ciągu półtora roku. Zastanawiałem się też jak ująć ten Paryż tutaj, czy grupować zdjęcia z tych samych miejsc w jedną przysłowiową "kupę", czy dawać je pobytami.
Zdecydowałem się na drugą opcję, tym bardziej, że za każdym razem byłem w innym miesiącu roku, a i w sumie zdjęć z niektórych wyjazdów nie jest tak wiele (w całości jest sporo, za co przepraszam z góry)
A więc (wiem, wiem, nie zaczyna się zdania od "i" oraz "a więc")
Pierwszy raz los rzucił mnie do Paryża pod koniec lutego 2008 roku. Miałem do dyspozycji dwa dni (choć dla mnie ta podróż była dużo dłuższa, bo wylot z Warszawy o 6 czy 7 rano jakoś, a przeca Warsiawiak nie jestem), z czego kilka godzin z nich musiałem spożytkować w głównym celu wyjazdu, a który niestety nie był związany ze zwiedzaniem.
Po załatwieniu spraw, mogłem udać się do hotelu w dzielnicy Issy-les-Moulineaux. Hotel położony był w niedalekiej odległości od obwodnicy, blisko stacji metra Corentin Celton, jeszcze lepiej wytłumaczę, że było to blisko Paris Expo (Porte de Versailles)
http://goo.gl/maps/6fZMeGdy już wziąłem prysznic i pobrałem mapkę metra oraz chwilę pokręciłem się po "mojej" dzielnicy (nie ma co się po niej kręcić, nie ma w niej zbyt wielu zabytków), ale jest sporo kawiarni, barów i warzywniaków
udałem się na stację metra.
"Moja" pierwsza linia w Paryżu to 12. Na stacji przesiadkowej Pasteur przesiadłem się na 6". Po niespełna pół godzinie podróży tym genialnym wynalazkiem, który w Paryżu jest po prostu nieoceniony (ale o tym później), wysiadłem na stacji Bir-Hakeim (BTW - co to za nazwa?)
Po minucie moim oczom ukazał się ten wymarzony onegdaj widok...
Z góry przepraszam za jakość zdjęć, robione były nie działającym już Canonem A570, którego wspominam głównie przez to, że nie chciał działać na innych bateriach niż Duracell (a na tych też działał krótko)
Podobnie jak ja, głowy z zachwytu zadzierało wielu Japończyków, Chińczyków, Koreańczyków