Uprzedzam, ze czesc wpisu to fikcja literacka a szkola nauczyla nart wiele osob, co widzialem na wlasne oczy Czas na legendarną traumę czyli naukę jazdy na nartach w szkółce TernavSki. Trochę się boję o tym pisać, bo jeśli to czyta
szef szkoły narciarskiej w TŁ, który przypomni sobie całą historię, to może chcieć złożyć pozew sądowy o straty moralne i zszargane nerwy
(choć w sumie jaja sobie robię, bo finalnie to ja na tym źle wyszedłem - finansowo oczywiście heh)
Otóż po wypożyczeniu sprzętu na kilka dni (przecież jeździć WSZYSCY będziemy nie?
w centrum Tatrańskiej Łomnicy, wybraliśmy się całą (wtedy 3 osobową rodziną) do szkółki narciarskiej położonej w ośrodku narciarskim w TŁ.
Ok, Ok - wkleję zdjęcie szkoły, mimo, że ryzykuje procesami ze strony właściciela, nazwanego przeze mnie w duchu Krasnalem, bo też i na krasnala wyglądał
Krasnal podjął mnie w "gabinecie" czyli w budce, którą widzicie na zdjęciu. Pod budką (nie widać tego niestety na zdjęciu, a ma to duże znaczenie dla mojej opowieści) był rząd ław i stołów, przy których stołowały się dziesiątki niewinnych duszyczek, które Krasnal i ja naraziliśmy na uszczerbek na zdrowiu i życiu
Ale, ale ... wyprzedziłem trochę fakty....
Krasnal ... jak już wspomniałem przyjął mnie w gabinecie.
Cóż to był za gabinet!
Dwa krzesła dla petentów, trzeszczące za każdym razem, gdy się tylko poruszyłem, spleśniała kanapa przykryta czarnym pledem (a może była to kapa, nie znam się
(pamiętam, że zastanawiałem się siedząc tam, czy Krasnal jak wypije za dużo Beherovki, to tam czasem klapnie i pochrapie, oraz jak to możliwe, że na tak małej przestrzeni zmieściło się tyle sprzętów, mnie i Krasnala dzielił przecież jeszcze stół usłany kiełbasami, talerzem z kilkoma pokrojonymi cebulami i bułkami, z których zleciało sporo okruszków...
Brakowało tylko ogromnej, półmetrowej konserwy leżącej na poplamionej gazecie, z której zgodnie zagarnia mielonkę kilka osób o miłej aparycji (taką kamandę widziałem na promie do Szwecji lata temu)
Krasnal wyciągnął gruby kajet, mający świadczyć o tym, że szkoła sroce spod ogona nie wypadła i ma duże tradycje, chrząknął kilka razy i sapiąc zaczął sprawdzać, czy ma trzech nauczycieli, z których: jeden będzie dla żony, która kiedyś jeździła, ale bardzo dawno i chciała sobie nieco przypomnieć podstawy, drugi dla córki, która nie miała wtedy 6 lat i ... trzecia ... dla mnie.
Jako, że liczyłem, że będzie to bułka z masłem, a i Krasnal twierdził, że działa tylko w ramach pakietów, wykupiłem za kilka tysięcy koron szkółkę dla wszystkich z podstawowymi skipasami na "później" na trzy albo cztery dni (FRAJER! wiem...
)
Cóż....
Zona i córka miały bardzo cierpliwych nauczycieli...
Moja Słowaczka (imienia nie pomnę) cierpliwości miała mniej. Raz, że naprawdę szło mi bardzo cienko, nogi się rozjeżdżały, to miałem wrażenie, że bestia miała jakąś chorą satysfakcję (może przed chwilą zakończyła związek z chłopaczyskiem z Zakopanego, który wystawił ją do wiatru, a miał podobną aparycję i może nawet takie samo imię!
), z tego jak kulawy jest ten polski chłoponio...
hehe
Obsobaczała mnie za nieugięte kolana (kuźwa, jakbym MUSIAŁ po godzinie czy dwóch pamiętać, że te cholerne kolana MUSZĄ być ugięte), aha, zapomniałbym, przed wyjazdem miałem kontuzję kolana i bolało mnie hehehe, to pewnie przez to szło mi gorzej....
Anyway ....
Jadąc pod górę orczykiem wyp... się co chwilę, mało nie porozrywałem sobie swoich 33 letnich wtedy (to znak!
) JAJ, (pachwiny mnie napierdalały po tym kilka dni
)
aż w końcu wjechałem kolesiowi w dupę i tak ... zostałem .. przez dłuższą chwilę ... on nie miał siły się podnieść, gdy przygniosło go spore trójmiejskie ciało, ja nie mogłem za cholerę wstać, te narty latały na wszystkie strony, ta Słowaczka przysięgnę, że z sardonicznym usmieszkiem obserwowała to wszystko ...
A potem ... cóż...
Nie zatrzymała mnie, pinda jedna i .... z bojowym okrzykiem ... wjechałem w GABINET Krasnala!!!!
Krasnal, trzymający w jednej ręce kiełbasę, a w drugiej ogromną cebulę, rzekłbym KRÓLOWĄ CEBUL....ZAMARŁ...
Założe się, że całe życie przeleciało mu w jednej chwili przed oczami, gabinet zaczął się CHWIAC i kiwać to w jedną a to w drugą strone ... a tam w dole ... kilka metrów pod GABINETEM niczego nieświadomi Słowacy pałaszując hranolky, albo frytki i popijając to wszystko Bażancikiem nieświadomi tego, jak blisko byli śmierci, albo przynajmniej ciężkiego uszczerbku na zdrowiu...
W jednej sekundzie widziałem juz tytuły jutrzejszych gazet
SŁowacka "Pravda"
"Smierti nie unikneli.."
Włoska "La Republika"
"grande morti a Łomnica..."
Niemiecki "Bild"
"Ein Pole und 18 Tode"
Hiszoańska "Marca"
"Masacra a Slovakia"
Gdy gabinet przestał się ruszać, a wzrok Krasnala z przestraszonego zrobił się czymś pomiędzy wściekłym a współczującym, poczułem, że mam nieodpartą ochotę na piwo, zdjąłem narty i poszedłem pić Bażanta
PS. Parę lat później nauczył mnie jeździć facet, to chyba jakieś kompleksy, ale nie chciałem juz kobiety