napisał(a) AndrzejJ. » 16.02.2006 12:57
Draginja Nadaždin
Zbrodniarz dla nas
Figurą wciąż powracającą w mitologiach etnopolitycznych towarzyszących wojnom w byłej Jugosławii pod koniec XX wieku jest bohater-przestępca. Na początku wojny pomiędzy Serbami, Chorwatami i Bośniakami wśród zwalczających się narodów pojawili się przestępcy, pospolici zbóje i złodzieje, którym media przypisywały wielką odwagę, gotowość do boju oraz wyjątkowe umiejętności wojenne.
Na początku wojny bohater-przestępca stał się bardzo ważnym elementem rzeczywistości tworzonej przez polityków i media, którą uprawomocniały autorytety naukowe, religijne i społeczne. Bohater-przestępca pojawiał się obok przywódców politycznych i dostojników kościelnych i cieszył się wielką popularnością wśród miejscowej ludności. Sami przestępcy chętnie deklarowali w mediach postawę patriotyczną. Zakładali własne jednostki paramilitarne lub stawali na czele jednostek specjalnych Chorwacji, Serbii lub Bośni i Hercegowiny. Niektórzy z nich rychło odnaleźli swoje miejsce w oficjalnych strukturach wojskowych swoich krajów i tamże awansowali.
Wielu z nich przed wojną mieszkało i rabowało w krajach zachodniej Europy, niektórzy przez pewien czas walczyli w Legii Cudzoziemskiej. Jako bohaterowie wojen jugosłowiańskich szybko zyskali sławę, choć za rozgłosem nie zawsze stały wyczyny na froncie. W rzeczywistości często ich okrucieństwo i brutalność skierowane były przeciwko cywilom i więźniom. Wysławiane przez media i rodaków czyny wojenne zasłużyły na miano zbrodni. Niektórych z bohaterów-przestępców haski trybunał do spraw zbrodni wojennych w byłej Jugosławii postawił w stan oskarżenia.
Bohater-przestępca to niezwykle złożona figura. Postać przestępcy, który staje się bohaterem narodowym, wraz z początkiem wojny wpisała się w mitologie etnopolityczne już funkcjonujące na obszarze dawnej Jugosławii. Wówczas dyskurs publiczny zdominowała nacjonalistyczna zasada stawiania znaku równości między państwem i narodem, czyli „harmonia”, która panuje między nimi, a która w rzeczywistości nie może zostać zrealizowana bez konfliktu. Wojna, jako próba osiągnięcia harmonii, zgodnie z przedstawionym myśleniem mitycznym, jest sytuacją graniczną. Z jednej strony dyskurs nacjonalistyczny przedstawia ją jako okazję do odrodzenia, oczyszczenia narodowego ducha, bez którego naród zostanie stracony; z drugiej zaś wojna zawsze stanowi zagrożenie dla istnienia całego narodu – wtedy ujawnia się jego ułomność. Aby ocaleć, narody bałkańskie, pogrążone najpierw w werbalnej, potem w rzeczywistej wojnie, potrzebowały zbawcy. Na pierwszy plan wysunęła się figura wodza narodu – fundatora, nosiciela nowego ładu. Fundatorami byli przewodniczący ówczesnych republik jugosłowiańskich: Franjo Tudjman wśród Chorwatów, Slobodan Milošević wśród Serbów oraz Alija Izetbegović wśród Bośniaków. Przywódcy narodowi okazali się zbyt słabi, aby uporać się z całym polem semantycznym, które otwiera wojna. Gdy uświadomiono sobie, że wojna to również śmierć i krew, a nie tylko kwiaty rzucane przed czołgi wyjeżdżające na front, obok wodza-fundatora pojawiła się jeszcze jedna postać mająca rysy zbawcy: bohater o podejrzanej przeszłości, obrońca narodu, który dla narodu gotów był zrobić wszystko.
Od życia poza prawem do stanowienia prawa, czyli pierwsze wyjście z podziemia
W 1994 r. w Belgradzie ukazała się książka serbskiego antropologa Ivana Čolovicia Bordel ratnika (Burdel wojowników). Wydanie jej wymagało odwagi cywilnej, gdyż wojna w sąsiedniej Bośni i Chorwacji nadal się toczyła, a po ulicach Belgradu chodziło wielu mniej lub bardziej znanych bohaterów-przestępców opisanych w książce. Čolović spróbował zdemaskować poetycki język propagandy politycznej i mitologizacji rzeczywistości wojennej, która szczególne miejsce pozostawiała dla kultu wojownika. W rozdziale pod tytułem Bohater-przestępca podkreśla rolę pseudonimów przestępców, które pozostają niezmienione po transformacji złodzieja w bohatera narodowego. To, według Čolovicia, wskazuje, że przemiana w bohatera nie wymaga wyrzeczenia się i zamazania przeszłości przestępcy, która zawsze będzie stanowiła o obcości bohatera. A taka obcość z kolei ułatwi władzy usunięcie go, gdy stanie się już niepotrzebny lub zbyt uciążliwy.
Na początku przyjrzyjmy się biografiom najsławniejszych bohaterów-przestępców, a raczej tym wersjom biografii, które zna opinia publiczna. Jak zaznacza Konstanty Gebert w książce Obrona poczty sarajewskiej, przeszłość spędzona poza prawem była wybaczana albo wręcz stawała się istotnym elementem legend nowych bałkańskich watażków. Wątkiem przewodnim ich biografii staje się moment wyjścia z podziemia i nawrócenia – przystąpienia do walki o sprawę narodową.
Željko Ražnjatović Arkan jako pierwszy stał się ulubieńcem serbskich mediów prorządowych, które kreowały go na bohatera narodowego, a po wojnie na gwiazdę i biznesmena. Po powrocie z zagranicy, gdzie przebywał w więzieniu, stał się przywódcą kibiców belgradzkiej drużyny piłkarskiej Crvena Zvezda. O swojej przeszłości mówił: „Nie powiedziałem, że byłem kwiatkiem ani że byłem aniołem, jak byłem mały… Mogę powiedzieć, że moja przeszłość była burzliwa”. Na początku wojny założył jednostkę paramilitarną, w skład której weszło wielu kibiców Crvenej Zvezdy. Jego ludzie popełniali zbrodnie na Chorwatach we wschodniej Chorwacji oraz na Bośniakach w północno-wschodniej Bośni. Podczas chorwackiej operacji „Oluja” („Burza”) w 1995 r., która położyła kres serbskiemu pseudopaństwu na terytorium Chorwacji, dwieście tysięcy Serbów rzuciło się do ucieczki. Ludzie Arkana przebywali we wschodniej Chorwacji będącej jeszcze pod kontrolą Serbów. Wyłapywali mężczyzn z kolumny serbskich uchodźców i w swoim obozie w Erducie w rozmaity sposób ich karali – za to, że stchórzyli i uciekli. Jeden z byłych żołnierzy tak zwanej Serbskiej Krajiny wspomina: „polował na nas Arkan i zabierał jak dzicz na linię frontu, obcinał na łyso, łamał żebra… Wtedy, gdzie kto uciekł, to uciekł”.
Po zakończeniu wojny Arkan nie wycofał się z życia publicznego. Ożenił się z gwiazdą muzyki neofolk, Cecą, kupił drużynę piłkarską i wciąż był częstym gościem telewizyjnych talk-shows, gdzie dostawał komplementy za elegancki garnitur lub krawat. Nadal manifestował swój patriotyzm, nosząc na piersiach ogromny krzyż prawosławny. Na swój ślub założył mundur serbskiego oficera z I wojny światowej. Był zaprzyjaźniony z ówczesną parą prezydencką – Slobodanem Miloševiciem i jego żoną Mirjaną Marković. Zginął po zakończeniu wojny w zamachu przed jednym z luksusowych hoteli belgradzkich.
Wśród Bośniaków najbardziej popularnymi przestępcami-bohaterami byli sarajewscy złodzieje: Mušan Topalović Caco i Jusuf Prazina Juka. Pomimo wybryków, których się nieustannie dopuszczali, takich jak porwania i przywłaszczanie cudzego mienia, uchodzili za nieustraszonych bohaterów, jedynych, którzy dają radę serbskiemu wojsku. „Ulica znała tylko ich imiona lub ksywki. I ulica ich kochała” – odnotował sentymentalnym tonem Gebert, który wówczas był korespondentem wojennym w Sarajewie. Oprócz ostrzeliwania serbskich pozycji militarnych Juka i Caco terroryzowali mieszkańców Sarajewa – tych, którzy byli Serbami. „Po drugiej stronie frontu w serbskich wsiach narastała tymczasem czarna legenda watażków, morderców i rezunów. Sarajewscy Janosikowie grabili i mordowali dokładnie tak samo jak ich serbscy odpowiednicy” – zauważył Gebert.
Caco był dowódcą regularnej jednostki armii bośniackiej aż do jesieni drugiego roku wojny. Juka na początku wojny był oficjalnie promowany na komendanta jednostek specjalnych Bośni i Hercegowiny. Przez pierwszy rok wojny władze w Sarajewie wybaczały watażkom samowolę – „bo ci faceci są bardzo dzielni na froncie”, jak wytłumaczył Gebertowi ówczesny bośniacki wiceprezydent Ejup Ganić. Gdy jednak przebrała się miarka, policja i wojsko Bośni zaatakowały Caco i jego ludzi. Według oficjalnej wersji komendant zginął przy próbie ucieczki.
Juka po konflikcie z siłami rządowymi uciekł z Sarajewa i w oddalonym o 120 km Mostarze przeszedł na drugą stronę: zaczął walczyć wraz z Chorwatami, którzy właśnie prowadzili błyskawiczną i krwawą akcję przeciwko miejscowym Bośniakom. Wkrótce opuścił Mostar i zjawił się w Belgii, gdzie uzyskał azyl polityczny. Znaleziono go martwego na parkingu pod Liege w grudniu 1993 r.
Chorwacki generał Ante Gotovina dziesięć lat po zakończeniu wojny wciąż przypomina nam o uwikłaniu bohatera-przestępcy w problem prawa i władzy. Na początku roku Chorwacja ponownie nie została dopuszczona do rozmów o przystąpienie do Unii Europejskiej, gdyż nie wydała Gotoviny przed międzynarodowy trybunał do spraw zbrodni w byłej Jugosławii. Chorwackie władze z kolei twierdzą, że nie wiedzą, gdzie generał się ukrywa.
Gotovina wstąpił do francuskiej Legii Cudzoziemskiej, mając niespełna osiemnaście lat. Przebywał w Czadzie, Kongo, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a potem został instruktorem Legii w Ameryce Łacińskiej. Na początku wojny w Chorwacji wrócił do kraju i przyłączył się do chorwackiego wojska. „Zanim zjawił się w Chorwacji, prowadził burzliwe, światowe życie, w zgodzie ze swym charakterem” – powiedział w 2002 r. premier Ivica Račan, uważany za demokratę. Podczas wojskowej operacji „Oluja” w 1995 r. Gotovina dowodził siłami chorwackimi, które zaatakowały obszar Krajiny, będący wówczas pod kontrolą chorwackich Serbów. Zamieszkujący Krajinę Serbowie zaczęli uciekać do Serbii lub Bośni. Na wszystkich obszarach zdobytych przez chorwackie wojsko pod dowództwem Gotoviny doszło do mordów na serbskich cywilach, którym uciec się nie udało. W 2001 r. trybunał w Hadze wydał nakaz aresztowania go i ekstradycji. Od tej pory Gotovina się ukrywa. Trybunał oskarża go o zbrodnie przeciwko ludzkości, śmierć 150 serbskich cywilów oraz udział w czystkach etnicznych na terytorium Krajiny w trakcie operacji „Oluja”.
Ante Gotovina przypomniał o niezwykłej trwałości figury bohatera-przestępcy. Latem 2003 r. na chwilę wyszedł z ukrycia i udzielił chorwackiemu tygodnikowi „Nacional” wywiadu, w którym stwierdził, że uznaje jurysdykcję trybunału w Hadze. I znów stał się nieuchwytny. Na ulicach pojawiły się wielkie plakaty z podobizną generała i podpisem: „Bohater – nie zbrodniarz”.
Wyjątkowość bohatera
Wróćmy jednak na chwilę do pierwszego wyjścia przestępcy z podziemia i przyłączenia się do wojska swojego kraju. Przestępca, dotychczas prowadzący życie poza prawem, zaczyna prawo stanowić. Domyślamy się, że jego ludzie dokonują oczyszczenia „naszego” terytorium, usuwając tych, którzy się bezpodstawnie na nim znajdują, i którzy nam zagrażają. Szczegółów nie znamy, bo nie zadajemy sobie trudu, aby się dowiedzieć. Bohater-przestępca wyzwala nas, unicestwiając tych, którzy już są przemienieni w homo sacer, dla których prawo nie przewiduje żadnej ochrony. Zrozumiałe, że za to bohater nie powinien zostać ukarany. Ale na tym się nie kończy. Bohater-przestępca ma również prawo do zrobienia wyjątków, do zawieszenia bezwzględnych reguł wojennych. W zdominowanej przez Serbów Banja Luce dochodzi do masowego niszczenia mienia należącego do Bośniaków: „Od 300 sklepów i restauracji należących do Muzułmanów – bo tyle było ich przed wojną – w Banja Luce pozostały trzy. Jednym z nielicznych, którym nie zniszczono żadnej restauracji, jest Izet Begović. Niektórzy mieszkańcy Banja Luki mówią, że to zasługa Željka Ražnjatovicia – Arkana, który wiele razy śmigłowcem dolatywał odwiedzić kumpla poznanego w jakimś europejskiemu więzieniu” – odnotował belgradzki dziennik.
W czerwcu 2003 r., w wywiadzie, który wywołał skandal w chorwackim życiu politycznym, Gotovina opisuje siebie jako kogoś, kto powstrzymał rozlew krwi i ocalił od wroga. Była to ostatnia znacząca operacja wojskowa na terytorium Bośni. Chorwackie siły zawarły umowę z bośniackim wojskiem i wraz z nim uderzyły na największe miasto w Bośni pod kontrolą Serbów – Banja Lukę: „Kolumna [serbskich] uciekinierów była długa na 70 kilometrów… Nawiązałem łączność z Zagrzebiem i powiedziałem, że uważam za szaleństwo wchodzić do Banja Luki, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo, że dojdzie do masakry, wielkiego zniszczenia i rabunku… Serbowie i bez wejścia do miasta doznali klęski. Szybko otrzymałem nakaz z Zagrzebia, aby powstrzymać wojenne akcje. W ten sposób zapobieżono masakrom Serbów i niszczeniu Banja Luki”.
Jak podkreśla Gebert, bohater-przestępca prezentuje też bezwzględnie wzorowe zachowanie, właściwe warunkom wojennym: „Komendant Caco nie rozmawiał z dziennikarzami. Komendant Caco nie tracił czasu na polityczne narady. Komendant Caco siedział na wznoszącej się nad Sarajewem górze Trebević i gromił Serbów”. Pojawienie się figury bohatera-przestępcy na chwilę znosi napięcie pomiędzy władzą a tzw. zwykłymi ludźmi. Bohater-przestępca bierze na siebie rolę buntownika przeciwko własnemu rządowi. Zachowanie Cacy jest zaprzeczeniem zachowania polityków: nie potrzebuje mediów do zdobycia popularności i nie prowadzi daremnych rozmów. On walczy, działa, nie interesuje go namiastka czynu, cały się oddaje wojnie. I tylko on potrafi gromić wroga.
Sarajewski bohater Juka posunął się jeszcze dalej. W sierpniu 1992 r. postanowił „zaprowadzić porządek” w obleganym Sarajewie i ruszył na bośniacki parlament, pałac prezydencki i telewizję państwową. Zwyciężyły jednostki wysłane przez rząd. Juka uciekł z miasta przez góry, a sąd w Sarajewie zaocznie skazał go na śmierć. Przez jakiś czas nic o nim nie było wiadomo, opowiadano nawet o jego śmierci. W końcu pojawił się na południu, w Mostarze, i przyłączył do sił chorwackich. Dla własnego narodu, który go odrzucił, przygotował zemstę: „Jak przedtem drżeli przed Juką Serbowie, tak teraz zaczęli drżeć Muzułmanie. Sarajewo nie poznało się na swoim bohaterze, Sarajewo go zdradziło, nie udzieliło poparcia. Teraz Muzułmanie poznają zemstę watażki. W kwietniu w chorwackiej części Mostaru Juka pokazywał zagranicznym dziennikarzom słój z zamarynowanymi ludzkimi uszami” – opisuje Gebert. Bohater jest więc zdolny do wymierzenia kary własnemu narodowi, jego gniew i zemsta są straszne.
Bohater-przestępca jest postacią paradoksalną. Pomimo wręcz zwierzęcej siły nie jest nieśmiertelny. Arkan ginie w porachunkach po wojnie, Caco zostaje zabity podczas akcji bośniackiej policji, a naboje, którymi zabito Jukę w Belgii, pasowały do broni jednego z jego byłych żołnierzy, z którymi nie rozstawał się jako uchodźca. Może dopadła ich zemsta lub usunięto ich jako niewygodnych świadków? Ale przede wszystkim, jak to się stało, że przestępcy zostali uznani za bohaterów narodowych?
Według Čolovicia na powstanie tego zjawiska wpłynęły dwa czynniki. Pierwszy to śródziemnomorska tradycja „społecznego zbója” i oporu wobec władzy, a drugi – świadome zabiegi mediów i samych bohaterów odwołujące się do tradycji epickiej. Jak stwierdza Čolović, kiedyś hajdukowie i bohaterowie epiccy, a obecnie bohaterowie-przestępcy właśnie dlatego stali się tak łatwo przyswajalną figurą myślenia o rzeczywistości, że i jednych, i drugich cechowało okrucieństwo i nadmiar bohaterstwa. Heroizacja nie oznaczała wymazania tych cech ani uszlachetnienia bohatera. Nie można przy tym pominąć kwestii zapożyczeń z kultury masowej, kreowania się na mistrzów sztuk walki, wyglądu w stylu amerykańskich komandosów.
Čolović wnioskuje, że „bezwzględność [bohatera] jest znakiem, że znaleźliśmy właściwego. Wyobrażamy sobie, że on obroni nas od strasznego wroga właśnie dlatego, że posługuje się przemocą, że robi rzeczy i wykazuje cechy, które są nie do przyjęcia dla nas, zwykłych śmiertelników, tchórzliwie respektujących ludzkie prawa i względy moralne. Heros jest i pozostaje kimś poza prawem i bez hamulców moralnych. Podziwiamy go z dystansu […]. Walczy o nas, ale nie jako jeden z nas. On jest często obcym, który przybywa z jakiegoś dalekiego kraju, aby nam przynieść cudowne zbawienie od jakiegoś zła, z którym sami nie możemy się uporać”. Postać bohatera-przestępcy cechuje gwałtowność, niczym nieposkromiona siła. Dzięki temu na początku wojny zyskał on status bohatera. Jednak potem został usunięty właśnie z tego powodu, że łamał wszelkie normy.
Wzajemne uwikłania
Pozbycie się bohatera-przestępcy nie zawsze jest możliwe. Tak jak w przypadku generała Gotoviny. Już podczas wojny władza, symbolizująca prawo, próbuje zawrzeć jakiś niepisany kontrakt z bohaterem-przestępcą. W jednym ze stosunkowo nielicznych w bośniackiej prasie artykułów o Cacy niezależny sarajewski dziennikarz wnioskuje, że bośniackie władze aprobowały jego akcje, traktując je jako „pozainstytucjonalne lekarstwo w kuracji instytucjonalnych chorób otoczonego Sarajewa: czerpania profitów z wojny, niesprawiedliwego podziału ciężaru obrony miasta i nasilającej się przestępczości”. Caco jednak przekracza niewidzialną granicę wolności, którą mu władze w Sarajewie wytyczyły, i znieważa samą władzę. Władze w oblężonym Sarajewie postanowiły się z nim rozprawić na jesieni 1993 r. Bohater Sarajewa trafił wówczas do aresztu. Jak podaje Gebert: „Tam, gdzie stacjonowali watażkowie, odkryto zbiorowe groby. Głównie Serbów. W tej sprawie nie było śledztwa. Nie mogło być. Działalność Caco została potępiona, ale jego bojówkarzy wcielono do regularnej armii”. Przypadek Caco pokazuje dwuznaczną relację, która łączy bohatera z władzą cywilną. On sam zostaje potępiony, niedługo potem ginie, lecz jego dzieła i zbrodnie zostają przez władzę zaakceptowane. Milcząco uznane za własne.
Generał Gotovina pokazał, że bohater-przestępca może przeżyć tych, którzy go stworzyli. Po dwóch latach ukrywania się przed trybunałem w Hadze, w czerwcu 2003 r., Gotovina znienacka udziela wywiadu chorwackiemu tygodnikowi „Nacional”. Twierdził, iż nie miał pojęcia, że trybunał w Hadze chciał w 1998 r. przeprowadzić z nim rozmowę mającą na celu zdobycie informacji. Działo się to podczas rządów Franji Tudjmana i jego partii nacjonalistycznej – z jej najwyżej postawionymi funkcjonariuszami generał był w bardzo bliskich relacjach. Po ukazaniu się wywiadu chorwacka scena polityczna zawrzała. Generał oskarżył swoich dotychczasowych sprzymierzeńców o radykalnie prawicowej orientacji, że nie pozwolili mu na wyjaśnienie swojej roli (a tym samym roli Chorwacji) w operacji „Oluja”. Po tym wywiadzie generał został uznany za ofiarę byłej elity rządzącej. Ten argument przyjął i obecny prezydent Chorwacji, Stjepan Mesić, który dwa lata wcześniej nie chciał rozmawiać z merem Zadaru w jego biurze, ponieważ wisiał tam portret Gotoviny. „Osobiście przyjmę Gotovinę, jeśli się do mnie zgłosi” – cytuje słowa Mesicia jeden z największych chorwackich dzienników. W artykule czytamy: „[Mesić] powtórzył, że Gotovina mógł obronić swój honor i chorwackie wojsko, gdyby była władza dała mu okazję odpowiedzieć na pytania śledczych z Hagi, czyli gdyby mu pozwoliła współpracować z trybunałem w Hadze”.
Jednocześnie prezydent Chorwacji zwrócił się do prokurator trybunału Carli del Ponte z prośbą o wycofanie oskarżenia przeciwko Gotovinie, podkreślając, że generał jest „gotowy złożyć zeznanie przed śledczymi trybunału”. Ruszyła prawdziwa akcja „ratowania generała”. Pojawiło się wiele głosów, że zbrodnie, o które Gotovina został oskarżony, nie miały miejsca. Jednym z nich było stwierdzenie, że Serbów z Krajiny nikt nie wyganiał, lecz że sami uciekli – i wcześniej się do tego przygotowali. Pozostawało wciąż pytanie, dlaczego w takim razie poprzedni rząd i zmarły prezydent nie chcieli, aby Gotovina się spotkał z przedstawicielami trybunału. Ostatecznie wszyscy uczestnicy dyskusji dochodzą do podobnego wniosku: za ciężką sytuację Gotoviny odpowiada zmarły prezydent Tudjman, który mu zabronił rozmawiać ze śledczymi z Hagi, aby samemu nie zostać zdemaskowanym.
Bohater-przestępca po przemianach, czyli drugie wyjście z podziemia
Redaktor naczelny tygodnika „Nacional” na początku wywiadu z poszukiwanym przez trybunał generałem pisze: „Kilka dni temu spotkałem się z generałem Antem Gotoviną. Była okazja, aby obszernie porozmawiać o kwestiach, które interesują chorwacką opinię publiczną i dotyczą obecnej pozycji generała. Spokojnie i konkretnie Ante Gotovina odpowiedział mi na pytania, dlaczego dwa lata temu zniknął. […] Nie robił wrażenia człowieka, który ucieka i który się boi. Wręcz przeciwnie, był spokojny, wyglądał świeżo i był w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej …”. Już pierwszy śródtytuł, Dużo czytam, zapowiada, że poznamy bohatera-przestępcę z nieznanej dotąd strony. Nadal ważną cechą bohatera jest jego siła fizyczna; Gotovina regularnie ćwiczy, wstaje wcześnie. Potem czyta: „Dużo książek przeczytałem w tych ostatnich dwóch latach i dużo się nauczyłem”. Sam Gotovina kładzie akcent na swoją siłę psychiczną: „W tak ciężkiej sytuacji, w jakiej się znajduję, najważniejsze jest, aby człowiek został z całkowicie jasną głową”. I wierzy, że kiedyś wróci do normalnego życia. Bohater sam się pozbywa swojej wyjątkowości. Tym razem przychodzi z zaświatów jako jeden z nas. I zaświaty teraz wyglądają inaczej; jest to nadal miejsce nieznane, ale dowiadujemy się, jak wygląda tam rozkład dnia. Bohater przebywa poza naszym światem tylko tymczasowo i zapowiada swój rychły powrót do normalności i codzienności.
O tym, że rozmówca redaktora jest kimś wyjątkowym, świadczy kalendarium umieszczone z boku strony. Nosi ono tytuł Od Legii Cudzoziemskiej, przez wyzwoliciela, do oskarżonego w Hadze. Lata spędzone przez Gotovinę w Legii Cudzoziemskiej przyczyniły się do rozpoznania w nim żołnierza z powołania, bohatera obdarzonego umiejętnościami niedostępnymi dla zwykłych ludzi. On jednak we wspomnianym wywiadzie w zupełnie nowym świetle przedstawia swoją przeszłość. Odwołuje się do pobytu w Legii Cudzoziemskiej jako dowodu na to, że oskarżenia go o czystki etniczne i inne zbrodnie jest bezpodstawne: „O litość proszą tylko winni. Oskarżono mnie o coś, czemu się przeciwstawiam i co jest mi obce. Od kiedy jako młodzieniec przystąpiłem do Legii Cudzoziemskiej, żyję w wieloetnicznej wspólnocie, nauczyłem się szanować różnice między narodami, kulturami, rasami… Jestem żołnierzem, a żołnierskie zachowanie nie pozwala na żadne wyżywanie się na ludziach, nie pozwala na nieuzasadnione niszczenie i palenie domów oraz wypędzanie”. Jest to więc próba wymazania rysów przestępcy, pozostaje tylko bohater.
Podczas wizyty papieża w Chorwacji w czerwcu 2003 r. w wielu chorwackich gazetach pojawiło się zdjęcie Ojca Świętego z podniesioną ręką obok wielkiego plakatu z podobizną Gotoviny i podpisem: „Bohater – nie zbrodniarz”. Drugie zdjęcie z wizyty papieża w Zadarze pokazuje młodą, zadbaną kobietę w tłumie wiernych. Z podpisu dowiadujemy się, że chodzi o żonę generała.
Samorozpoznanie
Kto inny? – zastanawia się Čolović. Kto inny mógłby dokonać tych zbrodni dla nas? Wydawałoby się, że jest to jedyne właściwe pytanie. Bezwzględny i obcy bohater-przestępca, bestia, jako jedyny może uporać się z koniecznością popełniania zbrodni. Pojawia się jednak problem, na ile jest on inny. Nigdy nie był tylko wykonawcą brudnej roboty, o którym szybko zapominano. Na pogrzeb Arkana przyszły tysiące ludzi. Pogrzeb Cacy odbył się trzy lata po jego śmierci i przybyło na niego, według sarajewskiej prasy, około 20 tysięcy osób. Imam ogłosił go gaziją (bohaterem) i szehidem (męczennikiem za wiarę) i powiedział, że Caco „swoim bohaterstwem zachwycił cały świat”.
Kiedy Mirka Norca, innego chorwackiego generała o podobnym do Gotoviny życiorysie, w 2000 r. oskarżono o zbrodnie wojenne, jego zwolennicy zorganizowali demonstracje w Splicie. Przybyło na nie około stu tysięcy osób z całej Chorwacji i sąsiedniej Hercegowiny. Na zdjęciu z demonstracji widzimy dziewczynę, bardzo młodą, z transparentem: „I ja jestem zbrodniarzem”. Hasło to nie jest protestem przeciwko wytypowaniu i oskarżeniu niewłaściwej osoby, lecz odrzuceniem faktu zbrodni. Dziewczyna nieświadomie stawia pytanie o rozpoznanie się w bohaterze-przestępcy.
Okazuje się, że uśmiechniętą twarzą „bohatera – nie zbrodniarza” może być każda twarz. Po ukazaniu się wywiadu z Gotoviną siły międzynarodowe w Bośni i Hercegowinie próbują go schwytać. Zamiast niego aresztują dwóch miejscowych Chorwatów, myśląc, że któryś z nich to Gotovina. Po kilku godzinach mężczyźni wychodzą z aresztu i zostają gwiazdami lokalnej prasy na następne kilka dni. Łatwość pomyłki miałaby stanowić o niewinności bohatera-przestępcy. Wydaje nam się, że rozpoznanie się w bohaterze-przestępcy jest dowodem, że nie popełnił on żadnej zbrodni. W tych dniach w Hercegowinie odbyła się uroczystość, podczas której odsłonięto pomnik Chorwackiej Wolności. Żołnierze sił międzynarodowych filmowali całą uroczystość. Następnego dnia w chorwackich gazetach ukazał się komentarz, że siły międzynarodowe przybyły na uroczystość z nadzieją na schwytanie generała i że filmowano wszystkich podejrzanych, łącznie z dziećmi. Wyśmiewanie zachowania sił międzynarodowych ma przerażający wymiar. Na pierwszy rzut oka eksponowana jest nieporadność i głupota obcych żołnierzy, za chwilę zaś uświadamiamy sobie, że między dziećmi a bohaterem-przestępcą nie musi istnieć znacząca różnica. Figura bohatera-przestępcy przekracza więc ramy aksjologiczne, które przewidzieli dla niej pierwotni twórcy mitologii etnopolitycznych. Bohater-przestępca pozostaje obrońcą strasznego i romantycznego obrazu wojny, która staje się częścią nas; nie możemy twierdzić, że jest nam narzucona przez kogoś innego.