Dopiero przed "chwilą" skończyłem poprzednią relację ze Szczawnicy, a tu już kolejna się szykuje... Nie czytajcie, bo nudno... No co można robić dwa razy z rzędu w jednym miejscu rok po roku?
No dobra
Najpierw zapalamy światło nad doliną
Dzień dobry prawie w południe
A w cieniu 35*C. Temperatura jak na Bałkanach, widok gór, stare domy z nowymi wymieszane... Nowe inwestycje...
Tylko my ciągle piękni i młodzi
I tradycyjnie jak co rano spacer nad Grajcarkiem w upalny dzień.
Pierwsza połowa sierpnia, zastanawialiśmy się czemu jest tak pusto? Czyżby Szczawnica umierała? To nie możliwe... A jednak
Przecież to środek lata, środek wakacji. Nie możliwe, żeby wszyscy wyjechali do Chorwacji , ale poważnie się zacząłem nad tym wariantem zastanawiać patrząc na to co się dzieje na ulicach tego kurortu niegdyś tętniącego życiem.
Najgorsze było to, że nie miałem ze sobą ani krótkich spodni, ani czapeczki więc smażyłem się w tym upale w długich portkach i wyglądałem trochę jak "obcy" Ale wchodząc do domu handlowego żywcem wyjętego z czasów komuny nie zawiodłem się, jak wyglądał na zewnątrz, tak wnętrze stanowiło spójną całość z elewacją frontową
Poniżej klima a'la lata 70-80 ubiegłego stulecia
Całe szczęście, mieli krótkie spodenki na faceta moich gabarytów. Już nie tak obfitych jak kilka lat temu. Łatwiej mi było znaleźć jakiegoś ciucha. No i czapeczka typu kaszkiet zamiast zwykłej "bejzbolówki"
A potem na lody i łagodny aperitif w Willa Marta
A co, żyje się raz, nie?
Przed wyjazdem zakupiłem nawet dla nas obuwie do chodzenia po skalistym podłożu w wodzie z nadzieją, że zamoczymy się w Grajcarku wystawiając do opalania trochę ciałka tu i ówdzie, ale z Dorotką w Szczawnicy nie można się nudzić . Nie zamoczone wróciły do domu.
W herbie Szczawnicy jest coś co dopiero teraz zauważyłem kopiując link do zdjęcia, żeby je wkleić do relacji... Słoweński Triglav?
I cudowne zakamarki w których można się zgubić bez przewodnika. W moim przypadku przewodniczki Dorotki
Wieczorem poszliśmy na pizzę do pizzerii, która w ubiegłym roku była zamknięta i był to pierwszy i ostatni raz kiedy tam poszliśmy. Nie dlatego, że obsługa była nie taka, bo była jak najbardziej na poziomie. Nawet podali wodę do picia dla psa, kiedy jego właściciel jadł pizzę. Nie dlatego, że z pizzą było coś nie tak bo była pyszna i na cienkim cieście, tak jak lubimy. Niestety muszę stwierdzić, że pizza nam nie służy i to wszystko... Ale było pysznie, także fanom pizzy mogę z czystym sumieniem polecić ten lokal.
Pizzeria TOSCANA się nazywa
Niestety jak to bywa w takich miejscach przy takich temperaturach ludzi na ulicach jak na lekarstwo. Młodzi w górach a starsi w pokojach kwater lub klimatyzowanych hoteli. Dopiero wieczorami się robiło pełniej na ulicach, ale też szału nie było. Czyli luz