Propozycja wyjazdu w czerwcu była oczywista już od zeszłego roku kiedy to odwiedziliśmy Lefkadę w tym terminie.
Długi dzień w czerwcu, ludzi zdecydowanie mniej, piękna pogoda...to chyba nie mało argumentów?
Niewątpliwie wpływ na terminarz miał też fakt, że wrzesień w tym roku zecydowanie odpadał ze względu na pierwsze kroki w edukacji szkolnej naszej starszej córki od 1 września...( to już???przecież ja jeszcze taka młoda!!!!
)
Czerwiec sprawdzony więc mamy termin...pytanie jak co roku tylko gdzie...?
Plan był
Milos ale w okolicach października po przejrzeniu i przeliczeniu ofert oraz propozycji noclegów trochę nas z lekka ceny zniechęciły + a może przede wszystkim długa podróż promem i jego też cena...
Wtedy nie wiedziałam że w grudniu nasza sytuacja zawodowo-finansowa ulegnie nieco zmianie... ale:)
Nic to...szukamy coś alternatywnego i wtedy oczami pamięci widzę
relację Kowolków i MCK jak Sporady zdobywali, film Mamma Mia oczywiście znany bardzo dobrze więc jest wstępna propozycja na kierunek.
Pytanie pada czy tylko Skopelos czy podział na Skiathos i Skopelos i/lub Alonissos?
Po burzliwym namyśle, kilku decydujących wymianach zdań wybór został ustalony...
Potrzebujemy nocleg w drodze więc takie dzielenie na ląd i 2 wyspy to dodatkowo zabiera czas przy przeprowadzkach, w tym roku nie mamy aż 2,5 tyg do dyspozycji więc decydujemy się na kompromis i 3 dni na Pelionie a potem Skopelos.
Ale zmieniłam w grudniu pracę, wątpliwości jak nam wyjdzie termin wyjazdu w czerwcu, trochę niepewności ale ostatecznie termin ok więc odliczamy...
i wtedy to wpadło w czerwcu wesele znajomych...klops...zmieniamy termin na maj chociaż mając w pamięci
relację kulek z maja i niepewną pogodę mam wątpliwości.
W weekend majowy zapada decyzja, że jakoś to ogarniemy, w pracy poukładałam i wyszło nam 13 dni do zagospodarowania w czerwcu
Plan jest, relacje poczytane, podrukowane, mapa Skopelos kupiona w necie więc odliczamy po raz drugi:)
Teraz już nic nam nie może stanąć na drodze...jedziemy w Boże Ciało, 4 czerwca.
Pakowanie do walizek trwało dużo wcześniej bo w Boże Ciało jeszcze pracowałam, dzieci na procesji, ja na laptopie, 16.00 fajrant, pakowanie rzeczy do auta i spokojnie ruszamy koło 20.00...aż sama nie wierzę, że nam się udało tak wcześnie!!!!!
Nocleg mamy w Makrinitsa na Pelionie więc przez noc chcemy dojechać jak najdalej korzystając z ciszy nocnej smyków. Do ok 9 rano jedziemy tylko z przerwami na siku i tankowanie:) oraz zmianę kierowcy.
Postój we Vranje ponad godzinny i dalej w trasę...taki tryb podróży tylko dzięki temu że mam bohatera w swoim aucie... ja nie dam rady prowadzić dłużej nić 3-4h bo zasypiam, mąż potrafi nawet dobę prowadzić bez snu:)
gdzieś na stacji benzynowej....
Droga ok, ok. 13.20 przekraczamy granicę z Grecją-kierunek Makrinitsa!
Jest ciepło....
Zanim się tam wyspinamy chcemy kupić bilety na prom w Volos, łapiemy się na jakąś promocję więc taniej niż na rozkładzie sprawdzaliśmy.
Przegryzamy w knajpce obok agencji club sandwich, mały spacer i wspinamy się w górę do Makrinitsy. Podjazd robimy od Portarii.
Z odszukaniem hoteliku mamy problem bo wszystkie budynki wyglądają tak samo:), jest wąsko i stromo...w sezonie pewnie tu lekki dramat z mijaniem i parkowaniem itd.