Kierujemy się zatem w ten rejon, po drodze tylko zaglądając do Agios Triada
Jest znak kierujący nas w właściwą stronę...
Dojeżdżamy na mały parking, część w cieniu pod gęstą koroną drzew, kapitalny a gdy dochodzę do krawędzi taki mam widok…
I to bez słońca!
I po co nam jakaś Kastani??? No po co?:)
Ok, plaża urocza...to pierwsza z serii czyli Perivoliou...piękna ale ktoś już się tam rozłożył..oczywiście nam to nie przeszkadza...ale...
Ale nas kusi ścieżka która wygląda jakby parkingowa ale jak ktoś się dobrze przyjrzy, zajrzy i przejdzie kawałek to widać, że w ciekawe miejsce gdzieś prowadzi...a gdzie może prowadzić skoro obok w zatoczkach są kolejne plaże na mapie??
Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy się rozbili na pierwszej plaży, skądinąd uroczej:)
Idziemy...ot tak żeby wiedzieć co tam jest, najwyżej wrócimy
Zapowiada się przyjemnie
I chyba warto było przyjść ten kawałek…cała plaża dla nas czyli czerwcowy standard
Plaża Aggeletau w całej okazałości...bez leżaków, knajpek, całej tej otoczki
Nie minęło 15 minut, wszyscy w wodzie i co? Niebo odsłania się coraz bardziej...jesteśmy w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie...
Czy muszę pisać, że nam tu bosko????:)
W oddali “nasz prom”…
Ale się wyżywam fotograficznie…o takie kolory mi właśnie chodziło…tak to wygląda jak miało wyglądać
Lenka jakaś taka dziwna…spać chce, jest niechętna do wody…
Nawet się nie spostrzegliśmy a już po 18…Lena ożyła na myśl o lodach w Glossie.