c.d dnia
Młodszy gad ma niespotykaną chęć pozowanie mamie…wykorzystuję bo więcej może się nie powtórzyć:)
Dla odmiany czerwień…
Piękne bugenville….nieustannie zachwycają…
Mała przerwa i zmierzamy w poszukiwaniu jakiegoś jadła…azymut na port ...
Niestety obowiązkowo musimy zatrzymać się przy stoiskach…tylko zobaczymy co jest:)....na szczęście zobaczymy...na nieszczęście trzeba to sprawdzić co jest na każdym...
Wychodzimy z urokliwych uliczek do portu i szturmujemy restaurację.
Zamawiamy pizzę, bruschetty i oczywiście sałatkę grecką, nieco wzmocnieni posiłkiem możemy pełnoprawnie zjeść też lody!:)
Obserwujemy w porcie wycieczkę wracającą z Alonissos i w myślach rozważamy taki punkt na późniejszy pobyt...
Tymczasem ładujemy się do auta i jedziemy zobaczyć pierwszy punkt z listy śladami Mamma Mia –
Glisteri Beach, muzeum Kosmy i poszwendać się po okolicy...
Wąską drogą ale asfaltową, tuż za portem trafiamy na plażę...strzałki prowadzą więc trafić możne bezproblemowo.
Nie robi na nas wrażenia...jakaś taka porzucona, opuszczona...motyw z filmu jest ale gdzie restauracja, muzeum o którym pisały Kowolki i MCK?...ruina totalna...widać, że nie funkcjonuje już kilka sezonów...
To wiele wyjaśnia…
Szkoda że to miejsce całkiem ładne kiedyś a takie zaśmiecone przez pozostawione „resztki zabudowań”...boli nas że przy całkiem ładnej plaży otoczka robi swoje...
Ruszamy na poszukiwania Willi Donna…z filmu...
Wyczytaliśmy w intrenecie gdzie może być, prowadzi jakby prywatna droga...jest fotokomórka przy bramie więc ryzyk fizyk wjeżdżamy...ale czujemy się jak intruzi...kilka domów dość odległych od siebie, ogrodzone działki więc nie przeszkadzamy długo...raczej willi nie znajdziemy:)
W dole Glisteri…
Osobliwe ozdoby dachów;)
Widoki piękne nawet przy tej pochmurnej aurze…
Czasami lekkie słoneczne promienie zawitają ale to taki tylko przebłysk…
Zbliża się wieczór a my tak jakoś w rozpędzie zwiedzaniowym widzimy kierunkowskazy na
Sendoukie...rozważamy...na przerwie pączkowej w małej zatoczce na drodze spotykamy Polaków, też tam zmierzają więc w sumie czemu nie...
Kilka razy wydawało nam się, ze minęliśmy zjazd ale w końcu parkujemy w środku lasu na wyznaczonym miejscu i ścieżką idziemy w górę, prowadzą strzałki które momentami też są wątpliwe więc przy powrocie odnotowujemy że tamci Polacy jednak nie trafili...a szli kawałek za nami...
Widok na Alonissoss jak widać...no trudno...
Docieramy do 3 odkrytych grobowców...
Groby są prostokątne i mistrzowsko wykute w skale. Dokładność jest imponująca.
Nikt nie wie, czyje te groby są, ale biorąc pod uwagę niedostępność miejsca, uznaje się, że muszą to być bardzo ważne osoby…szczerze mówiąc, nie ma wiele do zobaczenia.
Co przemawia za Sendoukia to wspaniałe widoki i spokojna atmosfera. To idealne miejsce na zachód słońca jak jest słońce:)
Ku naszemu zaskoczeniu na sam wieczór pojawia się to słońce…
Decydujemy się zobaczyć słynną
plażę Kastani na której kręcone były sceny filmu Mamma Mia.
Jest już wieczór więc ludzi prawie wcale…aż dziwnie się czujemy bo ta plaża akurat jest najbardziej popularna ale wcale nie najładniejsza…w późniejszym czasie odkryjemy dużo ładniejsze:)
Idę na mały rekonesans z cyklu co jest za główną plażą?…są kolejne plaże…
Mniejsze…
I większe…
Z mapy wynika że to już jest kawałek
plaży MiliaWracam do rodzinki i jednym tchem opowiadam im o całkiem sympatycznych miejscach na kolejne dni, mąż zadowolony bo zagodpodarowane plaże go zniechęcają a Nadia życzy sobie sesję tu gdzie Sofia robiła to, tamto i owanto...takie zafiksowanie filmem:)
Na plaży spotykamy tych samych Polaków którzy zmierzali z nami do Sendoukia, potwierdzają że się zagubili z tymi strzałkami:) a my ich pocieszamy, że nie jest to punkt „must see” a przynajmniej nie przy średniej widoczności.
Mała kąpiel, krótkie plażowanie…to wielki plus czerwca i długiego dnia, można jeszcze do późnego wieczora korzystać z uroków plaży:)
Sama plaża jest ładna ale nie powala bo w oddali leżaki itd...jest też knajpka i kompleks leżakowy bardziej z tyłu, wśród zieleni. To akurat jest na plus jeżeli już ma być zagospodarowana.
Wracamy z zamiarem zaglądnięcia jeszcze na Chovolo ale zaraz zaraz…to pierwszy dzień a nie ostatni…wyluzujmy!:)
Kolacja w apartamencie, wieczór na tarasie i oddajemy się przyjemnościom sennym w pozytywnym nastawieniu na kolejne dni