MOJE WIELKIE GRECKIE WAKACJE EVER!!!! - cz.V - Karpathos tradycyjny podtytuł ... ,,moja grecka Sycylia" Po śniadaniu idę do pokoju spakować nasz wakacyjny dobytek, a mąż rozgląda się w okolicy naszego hoteliku.
Zostawiamy nasze bagaże u Michaela w barze i umawiamy się, że wrócimy po nie około godziny 13.
Obieramy kierunek "na zachód" - na Paralia Elli
Po około 15-20 minutach spacerku naszym oczom ukazują się całkiem niebrzydkie lazury
Jest tron
Więc jest i królowa
Okrążamy cypelek o dochodzimy do portu Mandraki.
Za czasów włoskiego panowania na Rodos, na straży portu Mandraki postawiono dwa posągi. Były to jeleń – symbol Rodos i wilczyca – symbol Rzymu. Po odzyskaniu niepodległości wilczycę zastąpiła… łania. Dzisiaj jeleń i łania (Elafos i Elafina) stoją nadal na kolumnach po obu stronach wejścia do portu.
Kierujemy się już w stronę naszego hotelu ...
Na Placu Argorikastrou już nie jest tak pusto jak rano
Przed Muzeum Archeologicznym też sporo ludków
Ulica Socratesa również tętni życiem
Zgodnie z umową około godziny 13 stawiamy się w barze Stavros.
Taka wskazówka, dla tych co będą mieszkać w obrębie murów starówki.
Można zamówić, całkiem za darmo, elektrycznego bolida, który odwiezie nas z bagażami do bram miasta.
Nam taki pojazd zamówił Michael.
Żegnamy się z naszym miłym gospodarzem na 8 dni, bo w drodze powrotnej znowu u niego zanocujemy
Pakujemy się z naszymi walizeczkami do bolida i jedziemy ... znowu ulicą Socratesa
Miły pan dowozi nas do bram miasta ... skąd ruszamy w stronę portu ... nasz
Blustarek już na nas czeka
Mamy do przejścia całkiem spory kawałek ...
I tu kolejna wskazówka (o której wtedy nie wiedzieliśmy
)
Do portu można podjechać, również gratisowo, małym elektrycznym autobusikiem - za rok skorzystamy
Tym razem jednak toczymy się na własnych nogach ... a jest całkiem ciepło
Było do tego stopnia ciepło, że "opona" w jednym kole naszej walizeczki się przegrzała i lekko stopiła
Po krótkim pit stopie mąż opanował sytuację (lekko się przy tym poparzył
) i jakoś dokulaliśmy się do promu
Zaokrętowanie przebiegło bardzo sprawnie ... i po godzinie 14 siedzieliśmy już na promie.
Cena biletu na Karpatos - 18,5 euro za osobę
Czas trwania rejsu ... prawie 5 godzin
... no nie cierpię tych promów ...
Zanim wypłyniemy możemy jeszcze pooglądać inne, większe i mniejsze, jednostki pływające
No ale w końcu odpływamy ...
Nuda ...
Razem z nami na Karpatos wraca miejscowa drużyna chłopców
Nie wiem jaką dyscyplinę uprawiają i co wygrali, ale w porcie w Pigadii zostali całkiek hucznie przywitani
Były transparenty powitalne i kibice z trąbkami - więc podejrzewam, że odnieśli jakiś spory sukces - BRAWO CHŁOPAKI
Miłym przerywnikiem w tym nudnym rejsie jest "przystanek" na Chalki
Miasteczko portowe jest śliczne
Kilka osób wysiadło, kilka wsiadło ... i płyniemy dalej ...
Następny przystanek jest już na Karpatos ... w Diafani ... ale to jeszcze nie nasz przystanek ...
Płyniemy dalej ...
Następny przystanek Blue Star Chios ma w Pigadii ... gdzie w końcy wysiadamy
Byliśmy umówieni w porcie z panem z
naszej wypożyczalni.
Mieliśmy rozpoznać go po koszulce z logiem wypożyczali i pan miał mieć kartkę z naszym nazwiskiem.
Zgodnie z umową, pod posterunkiem policji
, czeka na nas zarezerwowany Nissan Micra, z kartką z naszym nazwiskiem za szybą ... ale facia w koszulce brak ...
No niby jesteśmy kilka minut przed umówioną godziną ... więc czekamy ...
No ale facia nie ma ... dzwonimy więc ...
Okazuje się, że pan wysłał rano @, że nie mogą powitać nas osobiście, bo są zarobieni
, ale samochód z kluczykami będzie na nas czekał w umówionym miejscu ... Pan prosi tylko, żeby w wolnej chwili podjechać do ich biura i zapłacić, bo żadnych zaliczek ani nic nie płaciłam
Cena za 8 dni to 320 euro
No dobra, ładujemy nasze big walizeczki do bagażnika
Okazuje się, że Micra to całkiem spore auto, bo zmieściły się obydwie
Zapodajemy pani nawi adres Hotel Yannis Arkasa ... i jedziemy
Witamy na Karpatos