W Polsce trwa stan wojenny, choć w Jaworznie, gdzie wtedy mieszkałem nie był aż tak bardzo odczuwalny. Ot, czasami patrol wojska, a jadąc na zakupy do Katowic można zobaczyć czołg stojący na Niwce. Co innego Kraków, Warszawa, Gdańsk... manifestacje, starcia z milicją, ranni, zabici... W tej atmosferze z drugą pielgrzymką przejeżdża do Polski Jan Paweł II, nasz, polski Papież.
Przygotowania do wyjazdu zaczęliśmy tydzień wcześniej. W szkole udało się nam załatwić (cud jakiś, bo dyrektor to partyjny beton) dzień wolny. Czas się dłuży... Nareszcie nadchodzi 21 czerwca. Rano załadowałem do pożyczonej od ojca Zorki 5 cudem zdobyty 1 film. Ale nie jakiś tam radziecki Foto... Nie, oryginalny enerdowski ORWO, co prawda czarno-biały, ale 400 ISO! Mama zrobiła kanapki na drogę i dzień następny... i w drogę. Ok. 13 prawie cała klasa, II b spotyka się na dworcu. Za kilka minut mamy pociąg do Krakowa. W pociągu tłok, ale podróż mija szybko... żarty, śpiewy, rozmowy. Wysiadamy w Łobzowie, dalej pociąg nie jedzie. Stąd na nogach idziemy na krakowskie Błonia. Powoli śmiech i gwar cichnie... mijamy wiele patroli milicji i oddziały ZOMO.
Na Błonia docieramy ok. 17... czekamy. Ponad nami nieśmiało powiewają flagi polskie i Solidarności. Dzień ciepły, choć nie upalny.
Nareszcie... jest późne popołudnie, a raczej wczesny wieczór. Chyba kolo 20. Ponad głowami słyszmy silnik śmigłowca, niebawem na Błoniach ląduje papieski śmigłowiec. Niewiele widzę, gdyż nie stoimy na samych Błoniach, lecz na jednej z przyległych ulic. Czekamy... Nagle poruszenie... obok nas na sygnale przejeżdża radiowóz, później 2-3 wozy z antyterorystami i wreszcie... biały, papieski samochód... w środku ON, Jan Paweł II. Tłum wiwatuje, łopoczą flagi, ogarnia nas wielka radość.
Samochód mija nas, a my udajemy się na Franciszkańską, pod Kurię. Po ok. 2 godzinach oczekiwania Papież ukazuje się w oknie, rozmawia z nami, żartuje, wspólnie śpiewamy. Po północy żegna się, życzy dobrej nocy...
Na nogach idziemy do Łobzowa... to tylko parę kilometrów. Szybki sen na kościelnej posadzce, poranna toaleta, bułka z serem zjedzona w pośpiechu... idziemy na Błonia. Na spotkanie z NIM. Po drodze mijamy setki, tysiące ludzi. Wszyscy, ze śpiewem, w wielkim podnieceniu idą na spotkanie z Ojcem Świętym.
Docieramy na Błonia, dość szybko znajdujemy nasz sektor. Sektory oddzielone są od siebie barierkami. Przez środek biegnie droga... Stoję tuż przy niej. Wciąż napływają ludzie, jak sie później okazało było nas tam półtora miliona.
Wtem poruszenie... w oddali widać samochód papieski - pomalowanego na biało Stara. Wolno przejeżdża wytyczoną trasą, Papież pozdrawia wiernych. Ponad nami łopocze morze flag: polskich i Solidarności. Papież przejeżdża obok, jedną ręką robię zdjęcia, drugą pozdrawiam Ojca Świętego.
Msza jest długa, trwa chyba 3 godziny, ale dla nas to zbyt krótko. Czuliśmy wielką radość z tego spotkania, podniecenie, ale też ogromną miłość, ludzką solidarność, czuliśmy się wolni... Na bezkresnym i szarym oceanie państwa totalitarnego, w którym władza podpierała się bagnetami, byliśmy okrętem wolności, a ON, Papież, Jan Paweł II był naszym sternikiem. Chcieliśmy, aby ta chwila trwała wiecznie...
W trakcie pisania tego tekstu dowiedziałem się o śmierci Jana Pawła II. Tamta chwila teraz stała się wiecznością... Amen.