Wreszcie nadeszły (tak naprawdę to już się skończyły ), długo oczekiwane i planowane wakacje 2013. Plany jak zwykle ambitne, chociaż trudno było przewidzieć co to będzie przy tak długiej trasie. W końcu to pierwsze nasze wakacje (nie licząc krótkiego „zakopca” w zeszłym roku, ale to dosyć blisko) w takim składzie osobowym (2+2). Mały ma 1,5 roku i już jest świadomy tego co mu się należy i mało tego, wie jak te należności egzekwować. Mała ma blisko 5 lat i jest już zaprawiona w podróżowaniu, 2 razy Chorwacja, Praga, a do tego jakieś tam wypady ze starymi jak coś wymyślili.
Tym razem wymyśliliśmy (ja wymyślałem i przekonałem do tych planów moje Kochanie) Santa Susanna w okolicach Barcelony w Hiszpani jako główny cel podróży, ale ponieważ najkrótsza trasa to ponad 2100 km w jedną stronę, to oczywistym było, że na jeden raz jej nie zrobimy. Tak się złożyło, że mniej więcej w połowie tej trasy leży jezioro Garda we Włoszech i tam zaplanowaliśmy pierwszą część naszego pobytu. Miejscowość Moniga del Garda i apartamenty wykupione w sprawdzonym przed dwoma laty Neckermanie. Wyszło całkiem przyzwoicie cenowo – ok. 1100zł za 5 noclegów w kompleksie apartamentów z basenem i placem zabaw dla dzieci. Jak się później okazało, to place zabaw bardzo często były jednymi z głównych atrakcji naszych wycieczek, przynajmniej dla młodszej części naszego zespołu ale „o tem potem”.
Wyjazd jak zwykle rano, bo nocne jazdy to nie dla mnie. Trasa początkowo jak do Chorwacji, a w okolicach Grazu odbijamy na Klagenfurt, Villach a dalej Triest, Wenecję, Weronę i na końcu na Brescię. Droga, chociaż ciekawa (szczególnie pogranicze Austriacko-Włoskie) strasznie nam się dłużyła i na miejscu byliśmy dopiero po ok. 14 godz. podróży. Ponieważ było bardzo późne popołudnie to w zasadzie tylko pokręciliśmy się chwilę po ośrodku (Santa Barbara – zdjęć nie zamieszczam bo w sumie nie robiłem ich tam za wiele, ale jak ktoś jest zainteresowany to może spokojnie w necie całkiem sporo znaleźć) i poszliśmy spać.
Pierwszego dnia przed południem odpoczywamy, testujemy basen i wszystkie pompowane zabawki (zapomniałem zabrać kompresor więc się trochę nadmuchałem) i korzystamy z wyśmienitej pogody. Początkowo myśleliśmy jednego dnia zwiedzić Weronę i Mantuę, ale z uwagi na gorąc uznaliśmy, że lepiej będzie jak będziemy sobie (a szczególnie dzieciakom) dawkować atrakcje w postaci wycieczek. I tak po obiedzie pierwszego dnia wyruszyliśmy do Werony. Dojechaliśmy do parkingu pod murami miejskimi w okolicach amfiteatru i stamtąd rozpoczęliśmy nasze zwiedzanie miasta.
Via Mazzini
udajemy się na główny plac średniowiecznego miasta Piazza delle Erbe,
dalej poprzez Piazza dei Signori
dochodzimy do Adygi z mocno wburzonymi wodami.
Oglądamy miasto z drugiej strony brzegu
i Ponte di Pietra dochodzimy do katedry
Spacerujemy jeszcze chwilę po mieście,
wpadamy na włoskie jedzenie do jednej z knajpek i po ok 5 godzinach konczymy nasze zwiedzanie Werony.