napisał(a) Heterka » 06.03.2013 08:41
I tak dobrnęliśmy do 2008 roku. Rodzina nam się powiększyła – mamy synową, dzieci moje po cichu szepczą, żebyśmy gdzieś wszyscy razem pojechali - w sumie jest nas sześcioro. Poszukiwania miejsca trwają – no bo trzeba raz na jakiś czas zobaczyć cos nowego. Wybór padł na Istrię - Porec.
Uzbierało nas się znowu dużo – z naszą szóstką 15 osób. Znalazłam noclegi przez Agencję Turystyczną w Porecu i nie pozostało nam nic innego tylko cierpliwie czekać na początek lipca.
Podróż przebiegła w strasznej ulewie zwłaszcza w Austrii i Słoweni – a koło Lubliany to świata Bożego nie było widać jakby wiadrami lali z nieba.
Tak im się wszystkim spieszyło, że aa miejsce dojechaliśmy około 07.00 rano i w agencji nam kazali czekać do 10.00. Pojeździliśmy trochę , połazili, niektórzy się przespali, pomarudzili. Słyszałam nawet głosy, że trzeba było jechać do Tribunj a nie wymyślać nowych miejsc. O 10.00 miła Pani z Agencji podjechała z nami do naszych apartamentów. Nasze kwatery były na uboczu, koło lasku – 20 minut drogi do plaży i jakie 15 min. do centrum. Szybkie zakwaterowanie – i czas na plaże – tylko jak tam najkrócej dojść. Gospodyni nam wytłumaczyła, że trzeba iść prosto w tamtę stronę i dojdziemy do plaży.
Wtedy zdarzyła nam się śmieszna sytuacja. Zebraliśmy manele rozochoceni i tak jak nam tłumaczono poszliśmy pomiędzy domkami na plaże. Muszę zaznaczyć ,że apartamenty mieliśmy na jakimś osiedlu, gdzie były szeregowe piętrowe domki jendnorodzinne – uliczki, ulice zakamarki – trzeba było na początek dobrego rozeznania, żeby trafić tam gdzie się chce. Piękna plaża, piękne widoki na stare miasto, jednym słowem bajka. Tylko w pewnym momencie zorientowałam się , że my nie bardzo wiemy jak wrócić z powrotem. Nie znamy adresu ( ale gapiostwo ), nie mamy przy sobie dokumentów i nie bardzo wiemy jak wrócić. Jedyne co możemy zrobić jak nie trafimy to szukać naszej Agencji Turystycznej. Chodziliśmy chyba z godzinę pomiędzy domkami nim któreś z nas się zorientowało, że jak szliśmy na plażę to przechodziliśmy koło restauracji koło której staliśmy. Stąd już trafiliśmy bez trudu. Ale gapiostwo i głupota, po rozeznaniu terenu wszystko było blisko, tylko trzeba było wiedzieć , którymi dróżkami chodzić, ale trening czyni mistrza.