Raczej nie jestem typem pisarza, więc nie wiem co wyjdzie z mojej relacji. W każdym razie postaram się ubrać to wszystko w słowa.
Jak zwykle cała nasza wyprawa została zmontowana na wariackich papierach. Rozmowy na temat wyjazdu zaczęliśmy w 2010 roku, potem umarły śmiercią naturalną - no i nagle w marcu 2011 zapada decyzja jedziemy!!!!!
No i zaczęło się, najpierw zgrywanie terminów urlopów, ciągle coś komuś nie pasowało - nadmienię, że zbierały się 4 osoby. W końcu - w okolicach maja mamy termin 14-24 sierpnia.
Jest wszystko OK. Szukamy kwatery. No tak ale gdzie?
Po wszystkich korowodach i przejrzeniu chyba całego neta zapada decyzja - okolice Orebicza.
Mieliśmy jeszcze tylko dylemat jaką trasę wybrać - naczytałam się o różnych problemach na trasach - strach się bać. W końcu naczelny kierowca podjął decyzję, że jedziemy trasą Słowacja-Austria-Słowenia,
Oczywiście wszelkie formalności zostały spełnione i tak 13.08.2011r. ruszyliśmy z Torunia w drogę .
O tradycyjnych korowodach na trasie A1 nie będę wspominać -szkoda słów. Wystartowaliśmy o 6.30. Zaplanowaliśmy sobie dłuższy postój w Żywcu na jedzonko na Statoilu ( to już tradycja).
Z Żywca pojechaliśmy do Bratysławy, gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg. Dotarliśmy do Bratysławy ok. 21.00. Chcieliśmy w miarę wcześnie wyjechać z hotelu ale okazało się, że w niedzielę śniadanko wydają później i niestety nasz wyjazd lekko się opóźnił.
14.08.2011r. zaczęła się szybsza część trasy - autostrady.
Mieliśmy jeszcze jedną zagwozdkę - czy w Słowenii objeżdżać autostradę, czy śmigać prosto - no cóż, zabolało, ale pojechaliśmy autostradą.
CDN