Żeby już zakończyć spacer po Dubrowniku, wrócę do początku przejazdu do tego miasta. Otóż moja współtowarzyszka niedoli (mam na myśli jazdę z tyłu auta), nie nawykła do jazdy górskiej, siedziała w autku za kierowcą, żeby - jadąc przez Peljesac - nie jechać od strony "przepaści".
Tak więc wracając z powrotem do Dubrownika, ponieważ w końcu tych murów nie zaliczyliśmy (tzn. ja z moją drugą połową zaliczyłam je w 2008), po przejściu starym miastem, zaliczeniem jedzonka, udaliśmy sie w stronę parkingu, gdzie pozostawiliśmy autko.
Idąc po drodze, czasami niezbyt łatwej, okazało się, że braki w kondycji nas dopadły, pooglądaliśmy parę fajnych widoczków
i tak super nam się szlo, ale żeby dotrzeć do parkingu, trzeba było dostać się ciut wyże, więc cóż ....... szukamy podejścia i jest, owszem ale
takie!!!!!!!
Nie pozostało nam nic innego jak zaliczyć tę parę schodków
Po wdrapaniu się na górkę i wysapaniu, rozejrzeliśmy się ciut i zobaczyliśmy nowe plenery
Stojąc na górce i odpoczywając, nagle usłyszeliśmy wycie syren. Żałuję do dziś, że nie odpaliłam telefonu, żeby nagrać ten widok!!!!
Ruszył prom, któremu na drodze stanęła łupinka - bo jak inaczej nazwać 4-osobową motorówkę przy tym smoku!!!!
I tak stojąc obserwowaliśmy jak prom odpływa, zdjęcia może tego nie oddają, ale mniej więcej tak to wyglądało
Popatrzyli i udali się na parking, żeby wrócić na kwaterkę.
Ponieważ staliśmy autkiem w dziwacznym miejscu zaczęliśmy zastanawiać się którędy wyjechać. Wtedy nasi panowie wpadli na pomysł "przecież mamy nawigację!!!"
Załadowali, wyznaczyli trasę, jedziemy!!!!!
Do końca życia nie zapomnę jednego widoku z tego podjazdu. Navi prowadziła nas jakoś dziwnie - wąskimi uliczkami - można powiedzieć - na skróty, miałam wrażenie, że cały czas pod górkę, aż zaprowadziła nas w drogę, że nasze autko raptem Renault Megane kombi ledwo mieściło się w tej dróżce na szerokość lusterek, pod kołami mieliśmy śliski kamień i z tyłu płot od jakiejś posesji. Samochodzik stał w tej uliczce pod kątem mniej więcej 60 stopni "dziobem" do góry, tak, że my siedząc z tyłu, przez przednią szybę widziałyśmy niebo . Jak odwróciłyśmy się do tyłu to zobaczyłyśmy w dole piękny Adriatyk i malutkie łódeczki
Mam wrażenie, że moja współtowarzyszka pozbyła się lęku wysokości i jazda górska już jej nie przeraża.
W każdym razie kierowca podjął decyzję, że jedzie " na nos"i tak wydostaliśmy się szczęśliwie na główna trasę.
Tak zakończył się mój drugi pobyt w Dubrowniku, nie powiem też, że już nigdy więcej tam nie pojadę - tak na wszelki wypadek.
cdn.....