Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Okazało się, że nasza nowa miejscówka na dwie noce to nie tylko brak ulubionego balkonu i widoku z niego. Tam się w ogóle nie dało spać Toć wąska Ribarska to główna ulica Komiży...
Najpierw odgłosy tarmoszącej się nawzajem kociarni, potem tułaczki powracających skądś imprezowiczów - nawet nie musieli drzeć japy, a i tak ich rozmowy rezonowały wśród murów pod moim oknem.
Gdy już się trochę uciszyło, nagle hałas otwieranych okiennic w oknie naprzeciwko - tak blisko, że pomyślałam, iż to wiatr trzaska moimi. Podglądam zza firanki - dość młoda kobieta w koszuli nocnej wychyla się z ciemnego okna i pali nerwowo papierosa oglądając się co kilka sekund za siebie - w głąb mieszkania. Widziałam taką scenę w jakimś włoskim filmie, ale nie pamiętam w którym... No i po chwili pojawia się za nią w oknie facet - ewidentnie "pan małżonek" - i robi jej awanturę o tego papierosa - niby przyciszonym głosem Zatrzaskuje okiennice i okno i tyle ich widziałam.
Piąta rano - wymuszona pobudka, bowiem apartament położony jest 50 metrów od kilku knajp skupionych w jednym fyrtlu i właśnie przyjechał jakiś pojazd po zużyte przez te restauracje butelki. Butelki wsypywano do kontenera jak gruz, tak więc...
Po ósmej wybieram się sama na kawę i spacer. To nasz ostatni dzień ( który to już ostatni? ), chcę jeszcze pooddychać Komiżą.
Mijam sprawczynie mojej wczesnej pobudki - restauracje, wśród których jest moja ulubiona konoba Bako - to ta ze stolikami na dole - jeszcze tam stoją
Coś wisi w powietrzu - morze jeszcze spokojne, niebo zasnute szarą zasłoną - gdzieniegdzie podartą, bo słońce prześwituje. To pierwszy tak pochmurny dzień po ponad trzech tygodniach lampy.
Przechodząc obok mojej "prawowitej" miejscówki spotykam przy furtce Nerę, która słysząc, że idę na kawę zaprasza mnie do siebie. Częstuje mnie tą kawą i pysznym ciastem własnej roboty - torta od badema - czyli ciastem z migdałów.
Mówi, że dzisiaj ma wiać jugo, czyli żegnaj pogodo na kilka dni - ale my i tak nazajutrz wyjeżdżamy.
Nera ma hobby - uwielbia obdarowywać swoich gości nalewkami w butelkach własnoręcznie przyozdobionych - właśnie tworzy jedną na prezent dla mnie
Nazajutrz dostanę w tej hobotnicy fantastyczną domaćą orahovicę
Po przesympatycznej kawce z gospodynią idę pustą plażą do "centrum" i na tej pustej plaży spotykam... Gigi
Zdjęcie nie jest moje, pochodzi z netu, ale przecież nie mogłam bezczelnie sfotografować faceta nie wiedząc jaka jest temperatura jego uczuć wobec mnie na ten dzień Na tej focie pracuje nad jakimś artystycznym wytworem, ale ja zastałam go w praktycznie identycznej pozycji - oprawiającego dużą rybę o pysku szczupaka i cielsku węgorza.
" Ciao, Gigi" - głupio było nie zagadać.
Patrzy na mnie zza zwężonych szpar oczu - robi tak zawsze, gdy intensywnie myśli, lub próbuje ukryć rozbawienie.
"Jutro" - mówi zdawkowo. " Co to za ryba? Czy to ugor?" - kombinuję " Nie, to barakuda." "Złowiłeś dzisiaj rano?" " Nie, wieczorem, barakudy łowi się tylko wieczorem i w nocy" - rzuca z satysfakcją, ponieważ obnażył moją ignorancję .
Nie pada ani jedno słowo w temacie donicy, twardzi jesteśmy
Coś tam jeszcze powiedziałam, że już wiem gdzie dzisiaj się wybrać na pyszną kolację, czy coś w tym stylu Artysta i rybak w jednym rzuca mi piorunujące spojrzenie, zabiera oczyszczoną rybę ( jakby się bał, że się rzucę na tę jego barakudę) i idzie do domu, a ja idę dalej.
Jugo wydaje się na razie słabiutki, chociaż tu już widać jego potencjał...
Na Rivie smętnie i pustawo, miejscowa młodzież idzie do szkoły - powiało jesienią.
Zapuszczam się do mniej reprezentacyjnej części Komiży i włóczę się bez celu po pustych i parnych uliczkach.
Kilka dziwnych zaułków...
Ktoś szykuje lunch - dosłownie na ulicy.
Bywają schody donikąd, a te są schodami znikąd
Czy widzieliście coś takiego na innych wyspach, w innych miejscowościach?? Wstyd mi, ale pierwszy raz dostrzegłam i zainteresowałam się takim oto rozwiązaniem... wentylacyjnym ?
Było tego dużo więcej.
A tu pozostałość po rezydencji jakiegoś zamożnego mieszkańca Komiży - herb na bramie wskazuje na szlachetny rodowód.
Jednak bałagan wokół mówi, że to czasy dawno minione.
Kobieta w oknie widzi, że podziwiam bramę i robię zdjęcia... Przynosi natychmiast swoje dzieciątko, czy też wnusiątko i uśmiechając się serdecznie pokazuje mi je z dumą
To było bardzo miłe.
Wracam do apartmana, aby spakować się i mieć wolny wieczór - wyruszamy jutro porannym promem o 5.30.
Po drodze widzę, że się rozkręca...
Choć na plaży Gusarica jeszcze cisza przed burzą...
Pakowanie, sprzątanie apartmana i dojadanie zapasów zajęło kilka godzin, a po południu przyroda zmieniła oblicze
Fale zalewały Jastożerę, a konoba Bako dokonała ewakuacji klientów i stolików.
Zdjęcia nie oddają siły żywiołu, który dopiero rósł w siłę. Film właściwie też nie.
Brak ostrości to wynik silnych porywów wiatru, które uniemożliwiały mi stabilizację urządzenia
W pewnym momencie układ chmur i ruch powietrza sprawiły, że Komiża oblała się miedzią
Piękny spektakl na pożegnalny wieczór
Miedziany jugo wzbudził w miasteczku wielkie poruszenie - nieliczni już turyści biegali z aparatami, miejscowi jak zwykle - wylegli przed swoje domy na plażach, zbierali się na Rivie w grupkach i z odwieczną fascynacją przyglądali się huczącemu Jadranowi, jakby pierwszy raz widzieli takie przedstawienie. Niektórzy zabezpieczali swoje łódki, a kelnerzy zwijali ogródki w barach. Dwóch nurków z jednej ze szkółek rzuciło się na ratunek pasarce, która urwała się z cumy i znosiło ją w kierunku Biševa.
Im dalej w noc - ma być bardziej grubo...
Muszę rozliczyć się z Nerą za pobyt, więc wpadam na chwilę na moją plażę - zaanektowaną w tej chwili przez morze, które podchodziło pod drzwi konoby - letniego mieszkania mojej gospodyni.
Na "moim" balkonie na drugim piętrze stał około dwumetrowy młody mężczyzna ( wynajmujący po nas apartman) i...łowił na wędkę ryby , a wszyscy sąsiedzi i przechodnie mu kibicowali Nera pokazała mi zdjęcia złowionych przez niego sztuk - niezły z niego artysta
Gospodyni i jej córka wciągnęły mnie w pogaduchy - spędziłam z nimi godzinę objadając się pancettą, serem i opijając wiśniówką - wypiłyśmy całą butelkę
Przy okazji pomogłam im zabić gwoździami drzwi... taką specjalną ścianką z desek, żeby morze nie wdarło się do środka od strony plaży , a przy tym dowiedziałam się, że Nera i jej córka panicznie boją się błyskawic, które już zaczęły się pojawiać.
Po drodze do domu zostałam "przechwycona" przez sąsiada - rybaka Vojko siedzącego na progu domu i jego ekipę do wieczornych plotek - między innymi Gigiego. Uraczyli mnie takimi małymi racuchami - to fritule.
Powiedzieli, że to tradycyjny przysmak na... Boże Narodzenie.
"Ale my mamy wciąż wrzesień.." To nic, mówi Vojko, widzisz, że zima się zaczęła, to usmażyłem
Jak zima, to potrzeba kalorii
Wzburzone fale wygoniły nas z małego molo na wyższe poziomy - na schody jednej z uliczek, gdzie popełniliśmy kilka strzemiennych trunków na drogę - moją powrotną...
Ta posiadówka była bardzo cenna, gdyż dowiedziałam się od sasiadów, że...mój prom o 5.30 nie popłynie z powodu garbina.
Nie to, żebym się bardzo zmartwiła, ale co to jest ten garbin?
Garbin to południowo zachodni wiatr powstający w następstwie jugo. Inna jego nazwa to lebić, gdy jest wyjątkowo silny i fale sięgają kilku metrów zjawisko nazywane jest lebićadą.
W odróżnieniu od jugo, który tworzy największe fale na otwartym morzu, garbin wytwarza je przy brzegu, często powodując duże zniszczenia. Najbardziej groźny bywa zimą..
Tak mnie te wiatry Jadrana zainteresowały, że trochę o nich poczytałam. Oprócz swojej specyfiki mają piękne nazwy: levant, pulenat, maestral, tramontana i inne. Na Róży Wiatrów widać z jakich kierunków wieją.
Garbin szaleje, niebo przecinają błyskawice i nagle zrywa się deszcz. Ledwo dobiegłam do miejscówki, gdy zaczęło się oberwanie chmury.
Próbowałam uwiecznić rzekę płynącą ulicą Ribarską, ale słabo mi to wyszło Gdy myślałam, że nagrywam, to nie nagrywałam, zarejestrował się natomiast fragment po moim domniemanym wyłączeniu aparatu
Jednego byłam pewna - Petar Hektorović na pewno nie popłynie o 5.30
Katerina napisał(a):" Ciao, Gigi" - głupio było nie zagadać. Patrzy na mnie zza zwężonych szpar oczu - robi tak zawsze, gdy intensywnie myśli, lub próbuje ukryć rozbawienie. "Jutro" - mówi zdawkowo. " Co to za ryba? Czy to ugor?" - kombinuję " Nie, to barakuda." "Złowiłeś dzisiaj rano?" " Nie, wieczorem, barakudy łowi się tylko wieczorem i w nocy" - rzuca z satysfakcją, ponieważ obnażył moją ignorancję .
I mam zagwozdkę Ponieważ dialog jest przetłumaczony na polski, mam problem z tym "jutro" Gigi'ego. Czy to jest polskie "... dobry", czy też jakaś otwarta obietnica, która zostanie spełniona jutro?
Powtarzam się ale trudno. Świetnie czyta się Twoje relacje, jakby się tam było. Zdjęcia ogólne jak i szczegółowe oddają klimat. Mogłabyś pójść o krok dalej i vlogować na YT. Z każdego dnia wakacji takie 15 min. Subskrybowałbym
Wszyscy tylko słońce i słońce na wakacjach Ale taki rozeźlony Jadran ma też coś w sobie. Oczywiście nie chciałabym tak mieć codziennie podczas urlopu, ale na zdjęciach wygląda magicznie
Katerina, już Ci mówiłem, ale co tam, świetnie się czyta te Twoje relacje Jakbym tam był. Dużo ciekawostek, interakcji z ludźmi. Nie ma typowego, rano poszłam do pekary po kruh, potem była plaża taka a taka, na obiad były ziemniaki [tu zdjęcie owych kartofli] a wieczorem kalmary, ale wcześniej pochodziłam po marinie Tylko pisz dalej
I mam zagwozdkę Ponieważ dialog jest przetłumaczony na polski, mam problem z tym "jutro" Gigi'ego. Czy to jest polskie "... dobry", czy też jakaś otwarta obietnica, która zostanie spełniona jutro?
Faktycznie, nie pomyślałam... Tak, "jutro" w tym dialogu oznacza "dzień dobry" - takie od niechcenia, jak u nas "dobry". Chociaż w przypadku Gigiego to brzmiało bardziej jak "bry" ( BTW, uwielbiam polską skróconą wersję wieczorną : "brywiecz..." - koniecznie z odpowiednią intonacją )
(P.S. Sama nie wiem, czy lepiej pisać takie dialogi po chorwacku, myślę, że czasem jakieś słowo,zwrot lub nazwa są zasadne i nadają kolorytu, a w przypadku dialogów chciałabym być precyzyjnie zrozumiana - jak widać tym razem mi się nie udało )
mchrob
Świetne te fale na plaży. Aż się chce na nich trochę poskakać. Czyli wiatr załatwił wam kolejny dzień na wyspie?
Miejscowe dzieciaki, mali chłopcy, miały prawdziwą frajdę - albo skakali w morzu przy brzegu, albo podchodzili do skraju rivy,oczekując na falę i potem próbowali uciekać przed bryzgami wody, żeby nie zmoczyć ubrań A garbin...załatwił nam pół dodatkowego dnia na wyspie. Jeszcze się z nim trochę pobawimy
eXtreme
Świetnie czyta się Twoje relacje, jakby się tam było. Zdjęcia ogólne jak i szczegółowe oddają klimat.
Dziękuję za miłe słowa. Zarzekałam się sama przed sobą, że tylko zdjęcia powklejam, ale zawsze, gdy napiszę już tytuł odcinka, to mi się "szwendaczka słowna" włącza, trzeba z tym żyć
Mogłabyś pójść o krok dalej i vlogować na YT. Z każdego dnia wakacji takie 15 min. Subskrybowałbym
No, tak, napracuję się starając się ogarnąć jak się takiego vloga prowadzi , a potem zostanę jak ten... z tym vlogiem - cytując Himilsbacha
agata26061
Wszyscy tylko słońce i słońce na wakacjach Ale taki rozeźlony Jadran ma też coś w sobie. Oczywiście nie chciałabym tak mieć codziennie podczas urlopu, ale na zdjęciach wygląda magicznie
Szczerze mówiąc, po 3 tygodniach ekstremalnych, jak na wrzesień, upałów - to jugo-garbin był cudownym zakończeniem wakacji - przyniósł wytchnienie i niesamowite doznania estetyczne
Flayszakal
Katerina, już Ci mówiłem, ale co tam, świetnie się czyta te Twoje relacje Jakbym tam był. Dużo ciekawostek, interakcji z ludźmi. Tylko pisz dalej
Dzięki Powiem Ci, że zwykłe wyjście po kruh może być być przygodą, a zdjęcia jedzonka uwielbiam i sama je namiętnie tu wrzucam bo uważam, że istotne jest pokazanie chorwackiej rzeczywistości również od strony kulinarnej Ale akurat Ty na pewno się ze mną zgodzisz?
Warto było czekać na ten odcinek. Podzielam zachwyty w komentarzach powyżej, Twoje relacje są niesamowite! Nigdy nie byłam w Komiży a czuję się tak, jakbym znała i miasteczko i zamieszkujących je ludzi. Miałam okazję oglądać popisy jugo w Primosten, ale takiej rzeki na ulicy nigdy nie widziałam. Mój gospodarz mówił, że ten wiatr źle wpływa na psychikę. Ludzie robią się pod jego wpływem melancholijni, chyba podobnie, jak przy naszym halnym. Rzeczywiście atmosfera robi się inna, taka trochę ciężkawa. Jedna z plaż w Primosten nazywa się Garbina (ta w centrum miasteczka, na końcu cypla). Ciekawe, czy nazwa wzięła się od wiatru. Torcik migdałowy wygląda naprawdę smakowicie, a domowa orzechówka też brzmi zachęcająco.
Chciałam napisać o jugo mniej więcej to, co Ewa-Epepa (że źle wpływa na psychikę), ale już nie muszę Udało Ci się, Kasiu, zobaczyć jakieś kłótnie tego popołudnia/wieczoru? Być może nocna scena w oknie (z nerwową panią z papierosem) to było preludium żywiołu; ci ludzie już go wyczuwali
Nam jugo bardzo utrudniał przybicie do brzegu podczas ostatniej wycieczki kajakowej z Orebića. No i spowodował okropną duchotę, która aż nas zatykała na podejściu na Iliję
Co do Gigi (Gigiego? ), sądziłam, że chodzi o polskie "jutro" i nawet się zdziwiłam, że Gigi nawiązał do tematu i jednocześnie tak szybko go uciął
Widzę, że gościnność komiżan jest wielka Cały dzień Cię czymś częstowali Ale to przecież normalne w rodzinie, a oni Cię już tak traktują
Katerina napisał(a):Powiem Ci, że zwykłe wyjście po kruh może być być przygodą, a zdjęcia jedzonka uwielbiam i sama je namiętnie tu wrzucam bo uważam, że istotne jest pokazanie chorwackiej rzeczywistości również od strony kulinarnej Ale akurat Ty na pewno się ze mną zgodzisz?
Po długich upałach i ulewach taka wichura i ulewa jest miłą odmianą. Jednak po minionym miesiącu reaguję już na taką aurę alergicznie .A ludzie w takie dni są rzeczywiście okropni. Lubię malowane ręcznie butelki, mam kilka takich pamiątek od moich koleżanek ze studiów .
Flayszakal napisał(a):Nie ma typowego, rano poszłam do pekary po kruh, potem była plaża taka a taka, na obiad były ziemniaki [tu zdjęcie owych kartofli] a wieczorem kalmary, ale wcześniej pochodziłam po marinie Tylko pisz dalej
100/100 No i to "zespolenie z naturą". Nie każda/y to potrafi.
Miałam okazję oglądać popisy jugo w Primosten, ale takiej rzeki na ulicy nigdy nie widziałam.
Proszę bardzo - rzeka w Primošten w 2014
Z tym, że akurat nie była związana z żadnym wiatrem - opad był rzęsisty, ale dzień był bezwietrzny. Rok 2014 był mało udany pod względem pogody w Cro.
Mój gospodarz mówił, że ten wiatr źle wpływa na psychikę. Ludzie robią się pod jego wpływem melancholijni, chyba podobnie, jak przy naszym halnym. Rzeczywiście atmosfera robi się inna, taka trochę ciężkawa.
Przy halnym, to raczej nie melancholijni się robią, a raczej choleryczni Ale faktem jest, że zimowe wiatry doprowadzają Višan do depresji, o czym pisał znany Ci Senko Karuza.
Czytałam kiedyś jakąś zbeletryzowaną biografię Van Gogha, w której autor pokusił się o obwinienie mistrala wiejącego na południu Francji za doprowadzenie artysty do szaleństwa i obcięcia sobie ucha... Ale francuski mistral to zupełnie inny wiatr niż maestral chorwacki. Tu jest ciekawy artykuł o mistralu (i trochę o V.Goghu) https://dwakapi.pl/prowansja-mistral-krol-rozy-wiatrow/
Jedna z plaż w Primosten nazywa się Garbina (ta w centrum miasteczka, na końcu cypla). Ciekawe, czy nazwa wzięła się od wiatru.
Całkiem możliwe. Z tego co widzę na mapie leży ona na zachodniej stronie cypla. Słowo garbin( wł.garbino, łac.garbinus) wywodzi się od arabskiego słowa garbhi - zachodni. Garbin vel lebić nazywany jest też swojsko : zapadnjak, lub jugozapadnjak
maslinka
Chciałam napisać o jugo mniej więcej to, co Ewa-Epepa (że źle wpływa na psychikę), ale już nie muszę
Człowiek marnym prochem jest w świecie wielkich zagrożeń : wiatry morskie , wiatry górskie , inne wiatry które na nas brutalnie wpływają , gdy do tego dodamy życzliwą gościnność południowców i wieczory ( czasem całe noce ) integracyjne . . . katastrofa