Odcinek 18 - Fjaka w koroniePora kończyć relację, aby tradycyjnie - w moim przypadku - zamknąć ją przed Nowym Rokiem
Poranek po berbie to ostatni poranek na naszym balkonie - smutek łagodzą omlety (trzeba wyczyścić lodówkę przed przeprowadzką)...
...oraz widok ładnej jednostki przed nami...
Jednak nie roztkliwiamy się, bowiem do 10ej musimy opuścić miejscówkę - sprzątanie i wymarsz.
Na naszym murku jakaś obłędna kocia fjaka
Nasze przenosiny do miejscówki położonej 100 metrów dalej musiały wyglądać komicznie - poprosiliśmy Nerę o pożyczenie nam dużego drewnianego wózka na kółkach - z dyszlem - aby załadować się na jeden raz
Tutaj teraz będziemy mieszkać - przez kolejne dwa dni - to wciąż ulica Ribarska, tylko bliżej hotelu Biševo.
Apartament na pierwszym piętrze nie ma balkonu, a jego narożne okna wychodzą na obleganą przez turystów i koty Ribarską.
Dobrze, że to koniec września i tych drugich jest więcej, niż ludzi
Gdzie ja wylądowałam?
Morza widać stąd tyle co...kot napłakał, słychać każdą rozmowę przechodzących w dole ulicą, żegnaj kawo na balkonie o poranku.
Ale, przecież jestem wciąż w Komiży, pogoda dopisuje i mogę obserwować z okna mojego kociego faworyta - Bowie'go
Bowie, kot o oczach jak znany David, jest kotem domowym i będziemy jego sąsiadami przez dwa dni, ale i tak woli wylegiwać się na poidle , lub na trotuarze - razem z półdziką kociarnią, która czuje wobec niego respekt
W dodatku - odkrywam na pocieszenie, że z łóżka też widzę kawałek morza - w lustrze
Aby nie tracić dnia (są pogłoski, że ma nastąpić załamanie pogodowe) jedziemy na plażę - oczywiście Rudą, bo gdzie mi będzie lepiej?
Po drodze podjeżdżamy nad plażę Kamenice, aby obejrzeć rzeczywistość pofestiwalową...
Vis pustoszeje - koniec sezonu
Na Rudej niespodzianka - w pustej zatoce kotwiczy oldskulowy jacht, który widzieliśmy o poranku z balkonu Nery.
Fajny, relaksujący plażing w towarzystwie kulturalnie oddalonej od nas załogi - jednoosobowej - zdaje się.
Na prawie pustej wyspie i tak przyda się chwila dla siebie
Ale po jakimś czasie nadciąga potwór
Otwiera on jakąś czeluść w burcie, z której wypływają małe potworki - łódki motorowe, które zaczynają rozpruwać naszą cichą zatokę
Nie robię im zdjęć, wystarczy mi pożegnania z ulubioną plażą - jedziemy do Visu - przez zaskakująco zielony, jak na jesień, interior.
Parkujemy gdzieś na zapleczu miasta.
Udajemy się do przedstawionego już przeze mnie baru Bejbi w porcie - będziemy żegnać naszych znajomych odpływających na zimę do Polski.
Ponoć jest taki zwyczaj na Visie, że przed wjazdem na prom trzeba wypić strzemiennego pelinkovca
Nie wiem na ile jest to zwyczaj nowy - wymyślony przez osiedleńców z Polski
, czy też stara viska tradycja, ale podoba nam się
Znajomi ustawili już swoje auto w kolejce do Petara Hektorovića, który odpływa o 15.30, mamy ponad godzinę na wymianę wrażeń o berbie, małe ploteczki o autochtonach, małe co nieco o pitarach
, sączenie pelinkovca przy niezłej, klubowej muzyce, oraz frajdę z obserwacji ich wnuka i synka, który czuje się bardzo swojsko wśród miejscowych - w atmosferze barowej
Potem jeszcze długie machanie szalikiem (kolejne zastosowanie pareo, vel:saronga
) - żeby widzieli nas z pokładu promu, zanim Petar zniknął z Luki i Kutu...i możemy iść coś zjeść.
Wybór miejsca na późny obiad był wcześniej przemyślany.
To mała restauracyjka
Kod Paveta - byliśmy tam na początku pobytu - właścicielem jest młody Višanin, absolwent szkoły muzycznej, który zachwycił nas swoją grą na gitarze klasycznej (opisałam to w którymś z odcinków), jak tez gościnnością, ciekawą rozmową i elokwencją.
Postanawiamy wpaść do niego i zrewanżować się za darmowe wino
Obsługuje nas sam Pavet - bardzo mu miło, że wróciliśmy, proponuje dania z imponującego menu.
Daniem dnia są krewetki...w chitynce
Złowione przed godziną, młode osobniki, delikatne i ...sami zobaczycie - mówi.
To będzie eksperyment, na który z zaufaniem przystaję.
To były najlepsze krewetki w moim życiu
Aromatyczne, chrupiące, w pysznym sosie własnym z dodatkiem czosnku i cytryny.
Poza głową, choć te też można schrupać
, je się absolutnie wszystko.
Danie kolejne, to danie sztandarowe tego przybytku.
Pašticada w towarzystwie
njoki, czyli gnocchi.
Mięso wołowe wysokiej klasy, długo duszone w ...prosecco z suszonymi śliwkami i rozmarynem ( wersja oryginalna powinna zawierać czerwone wino, podejrzewam, że były oba wina, a prosecco nadało mięsu cudownej miękkości i delikatności).
Njoki - robione na świeżo przez miejscową panią kucharkę, której rękę mój Małż ucałował z szacunkiem
Kiedyś zawitam tam ponownie - żeby spróbować risotto z orzechami włoskimi i gorgonzolą
Refleksja po wizycie w tej knajpce - nie jest prawdą, że młodzi nie wracają na Vis...
Tak było do niedawna - po studiach, emigracji zarobkowej, dłuższej rozłące z różnych przyczyn, ludzie znikali z Wyspy.
Teraz, nie dość, że wracają, to mają niezłą ofertę - kombinację tradycji i...nazwę to... sznytu europejskiej, a nawet światowej klasy.
Chociaż.. ten sos z suszonych śliwek pobudził (nie czytać: obudził) we mnie dumę narodową polską
Żałuję, że Pavet nie mógł zagrać, bo obowiązki restauratora ...itd.
Po pożegnaniu, objedzeni, przechadzamy się (krótko) pustym Visem.
I pędzimy na zachód słońca na pożegnalną (tradycyjną) sesję zdjęciową .
Jak zwykle - skały na Bili Bok są idealną scenerią .
Ten niby-kurhan wydaje się być miejscem kultu , choć myślę, że to tylko instalacja.
Ale klimat jest
Naprawdę, nie jest łatwo chodzić boso, ani siedzieć na tym "duporysniku"
Wieczór w pióropuszu, na bezludziu - bezcenny - trudno to wyjaśnić
Pandemiczne wakacje ukoronowane
Powrót do nowej miejscówki trochę przykry - nie ma wieczoru na balkonie
He, he, gdy otworzę okno, prawie mogę dotknąć murów domów naprzeciwko.
I patrzeć w oczy nocnej zjawie...
...która po chwili nudzi się moją osobą i idzie polować
Laku noć.