Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Katerina sprawdziłaś później cenę tej pizzy w menu. Kto wie, może zostałaś oszukana, tak trochę po włosku
Sprawdzałam Cały jelovnik przewertowałam, bo mi adrenalina skoczyła A z tym naciąganiem ...to niestety prawda. Może nie powinnam o tym pisać, ale...dowiedziałam się o nagminnym procederze w sklepach takich jak Konzum, czy Studenac itd...Uważajcie przy zakupach O ile jest to jedna butelka wody, czy nawet dwa, trzy produkty, to ok, ale jeśli robicie większe zapasy - to przeglądajcie ...paragony
Vis dawnej chwały - cz.2
Nowo poznany Polak okazał się niesłychanie ciekawym rozmówcą, zwłaszcza, że od kilkunastu lat jest...mieszkańcem Visu - posiada w mieście swój piękny dom, który zrewitalizował z mocno podupadłej starej kući.
Gawędzimy przez około 45 minut, po czym...otrzymujemy numer telefonu wraz z zaproszeniem na kolację w któryś z kolejnych dni i żegnamy się.
Rozmowa o sprawach miasta Vis, życiu na wyspie - jego urokach, jak też problemach, oraz najnowszych wydarzeniach z życia lokalnej społeczności natchnęła nas do wizyty na samym końcu Visu i dzielnicy Kut - gdzie nieopodal plaży miejskiej Grandovac - znajduje się budynek , którego los doskwiera miejscowym od dziesięcioleci.
Niektóre zamieszczone zdjęcia zdjęcia tego obiektu, zwanego potocznie Češką Vilą, zrobiłam w ubiegłych latach...To ten w oddali, na małym półwyspie Sveti Juraj.
Od 30-tu lat stał opustoszały i popadał w ruinę..., chociaż był obiektem pożądania dla wielu widzących w nim dobry interes.
Tą piękną niegdyś willę wybudował pod koniec XIX wieku ówczesny burmistrz Visu i właściciel małej floty - Serafin Topić - w czasach zwanych "złotą epoką Visu". Na jego posesji znajdowały się groby brytyjskich marynarzy z okresu wojen napoleońskich, o które zadbał i stworzył malutki cmentarz.
Na chwilę wchodzimy nań i oglądamy angielskie nagrobki.
Wiele ich tu nie ma, podobno nie wszystkie się zachowały. Za swój wkład i pieczę nad mogiłami bohaterów Imperium Brytyjskiego Topić i jego synowie otrzymali od władz Korony tytuł wicekonsulów brytyjskich.
Po tragicznej śmierci swojego młodszego syna, załamany burmistrz opuścił Vis na zawsze, sprzedając posesję jakiemuś bogaczowi z Dubrovnika, a ten odsprzedał ją w 1921 roku Syndykatowi Czeskich Kolei, który miał ją w posiadaniu do roku 1948. Chociaż oryginalnie willa nazywała się Ljetnikovac Topić, to w lokalnej świadomości funkcjonuje jako Češka Vila.
Po II wojnie światowej i po nacjonalizacji wszystkiego co możliwe budynek przejęła JNA - czyli Narodowa Armia Jugosłowiańska, a wyspa stała się bazą wojskową i strefą ściśle militarną. Obok powstała szkoła marynarki wojennej, która obecnie wciąż działa jako szkoła dla marynarzy.
W 1992 wojskowi wyprowadzili się z willi - nie wiadomo na ile ją zniszczyli w trakcie użytkowania, a na ile dewastacja nastąpiła później...Tak wyglądała do niedawna - po prawie 30-tu latach degradacji...
Od kilkunastu lat posiadłość wraz z przyległościami wystawiona była do przetargu ( Czesi rozkręcili przy tym niezłą aferę twierdząc, że należy im się zwrot należącej niegdyś do nich nieruchomości, wybuchł skandal dyplomatyczny), wśród chętnych na inwestycję była księżniczka Monako Karolina (która wiele razy gościła na Visie) i wiele innych znakomitości, jednak w przedziwny sposób nie dochodziło do transakcji.
Do momentu, kiedy nie pojawił się na Visie miliarder z RPA - zakochał się w wyspie kilkanaście lat temu i wykupił wiele strategicznych nieruchomości - między innymi nieczynną przetwórnię ryb "Neptun" w Komiży. 3 lata temu przejął też Czeską Willę - miejscowi twierdzą, że nie była to do końca czysta transakcja wskazując po cichu na żonę obecnego burmistrza, a podobno i proboszcz z jednego z kościołów viskich miał coś z tym do czynienia. Ale tego nie wyczytacie w prasie
Tak, czy inaczej, prace renowacyjne ruszyły - co zobaczyłam na własne oczy...
Moje oczy wypatrzyły też coś, co idealnie nadawałoby się na eleganckie...pitary
Na zdjęciu nie widać inskrypcji na tych dwóch elementach oryginalnej bramy - na jednej z moich wyobrażonych donic widnieje napis Villa, a na drugiej - Topić. Hmm..., nie to, żeby nikt nie zauważył, gdybym nagle je stąd wywiozła
Budynek sam w sobie jest atrakcyjny jako materiał na top-class hotel, ale i teren wokół niego stanowił łakomy kąsek. Za willą jest plaża (nie mam dobrego własnego zdjęcia) z pięknym widokiem na miasto Vis i wysepkę Host, jest też miejsce na ekskluzywną marinę...
Znalazłam w necie projekt i biznes plan międzynarodowej firmy, która kompleksowo miałaby zająć się zagospodarowaniem terenu i samym budynkiem - choć jest on ciekawy jako inwestycja, to budzi we mnie obawy... Wygląda elegancko i nowocześnie - hotel, spa, całoroczne centrum edukacyjne i konferencyjne z "salami wykładowymi" pod chmurką, marina, bary, restauracje, centrum jogi itd...
Miejscowi są podzieleni w swoich opiniach - większość obawia się masowej turystyki i tego, że Vis podzieli los miasta Hvar, które od lat oblegane jest przez specyficzną klientelę
Nowy nabywca willi ma podobne resorty rekreacyjne (jak opisany powyżej projekt) rozsiane po świecie, w których - ciekawostka - przyucza personel restauracyjny do wypieku takiej pizzy, jaką serwują w odwiedzonej przeze mnie przed chwilą (w poprzednim odcinku) pizzerii "Karjola"
Trochę się rozpisałam, ale sprawa Czeskiej Willi nie daje od lat spokoju tym, którzy są stałymi bywalcami wyspy. Jedno jest pewne - idzie "nowe", czego początki obserwuję na Visie od jakiegoś czasu i szczerze mówiąc - nie napawa mnie to optymizmem.
Wracamy do miasteczka.
Jest już popołudnie i pora uwolnić myśli od rozterek związanych z przyszłością Visu i oddać się ...no właśnie - czemu?? Wtedy jeszcze nie śmiałam posądzać siebie o to, że pozyskałam zdolność odczuwania fjaki. Także, na razie idziemy...odpocząć
W jednej z uliczek w drugiej linii brzegowej słyszę miłe moim uszom dźwięki... Przed knajpką siedzi chłopak i wygrywa na gitarze akustycznej hiszpańską klasykę
Miły jest - uśmiecha się radośnie widząc nasze zainteresowanie
Przysiadamy z boku po cichutku i delektujemy się - najpierw samą muzyką, ale ponieważ nikt nie podchodzi do stolika po zamówienie, to wchodzę do środka, gdzie pani z kuchni mówi, że jest jeszcze zamknięte, ale godzi się podać mi dwie kawy i dwa kieliszki białego wina.
Muzyk rozwija się z minuty na minutę, od hiszpańskich klasyków przechodzi do flamenco, co przyciąga uwagę koneserek
Można poczuć się jak w Andaluzji Taka fjaka ibero - viska
Znam tego drugiego faceta - ma najlepszą lodziarnię w Visie - drzwi obok knajpki, przed którą siedzimy.
Co chwilę nagradzamy wykonania gitarzysty brawami, w końcu ten odkłada gitarę i przysiada się do nas. Jest absolwentem miejscowej szkoły muzycznej i...właścicielem tej restauracji
Ma na imię Pavet, a knajpka nazywa się "Kod Paveta".
Małżonek mój, absolwent gdańskiej szkoły muzycznej II stopnia w klasie gitary klasycznej , wdaje się z Pavetem w rozmowę o wirtuozach tego instrumentu i kompozytorach utworów - również tych, które przed chwilą usłyszeliśmy. Pavet jest niezwykle sympatycznym człowiekiem, wypytuje o nasze pobyty na wyspie, dziwi się, że tak dobrze ją znamy. Opowiada też (perfekcyjnym angielskim) o swoim biznesie i jedzeniu, które podaje - brzmi to fantastycznie, ale dzisiaj nie jesteśmy jeszcze wystarczająco głodni - po pizzy za 90 Kn
Nadchodzi pora otwarcia restauracji, więc Pavet znika, przebiera się w strój "galowy" i już jest gotowy do witania gości, którzy zaczynają przychodzić - głównie stali bywalcy.
Żegnamy się, obiecujemy wpaść na jakąś kolację za kilka dni i prosimy o rachunek. Nic z tego... Muzyk - restaurator nie chce przyjąc od nas pieniędzy, mówi, że to przyjemność gościć melomanów - bardzo to było miłe. Na pewno tu wrócimy - i będzie to prawdziwa uczta dla podniebienia
Tak mnie nastroiła ta muzyka, że mam ochotę pozostać w "hiszpańskim" klimacie, o który w Visie nie jest trudno.
Połazimy przy dźwiękach gitary (wybrałam ten utwór, ze względu na visko-hiszpańskie tło dla gitarzysty )
("Kaprys arabski" - jak się tak zastanowić, to nawet jest punkt styczny między Andaluzją, a np. Korczulą - którą również najeżdżali Maurowie )
Przepiękna restauracja "Vila Kaliopa" jest otwarta, ale jej palmowy ogród jest pusty, więc przysiadamy na chwilę w cieniu licznych pióropuszy.
Palmy na Visie wyszły w przeważającej części obronną ręką z zarazy, która toczy te drzewa w Dalmacji od kilku lat, ale i tak swoje dostały. Pięknie jest...w tym niegdysiejszym letnim pałacu włosko- chorwackiego arystokraty z XVII, czy też XVIII wieku.
O przeszłości Visu związanej z "przemysłem" palmowym pisałam w relacji NA OBCASACH - tu małe przypomnienie:
Choć wyglądają one imponująco, to są zaledwie pozostałością po czasach, gdy splendor i chwałę przynosiła wyspie największa na Adriatyku hodowla – szkółka palmowa zaopatrująca oranżerie i ogrody całego Cesarstwa Austro – Węgierskiego. Hodowlę palm na Visie założono około roku 1800 i przez dwieście lat szkółka ta była głównym dostawcą tych roślin do ogrodów botanicznych, zamków i hoteli dużej części Europy. Po II wojnie światowej dostarczano stąd palmy do Związku Radzieckiego.
Idziemy dalej - wśród zabudowań, które w większości były kiedyś letnimi rezydencjami wielmożów.
Piękne detale architektoniczne...
Tutaj - w domu z ostatniego zdjęcia widzę otwartą klatkę schodową do budynku. Zaglądam i ... popadam w zachwyt
Taki komunalny obecnie budynek i taka klatka - wykończenia i rzeźby wskazują na status dawnych właścicieli tego...pałacu - jak się zaraz okaże.
Wchodzę po tych schodach i wychodzę po drugiej stronie klatki na taki dziedziniec
...a za tą ścianą jest jeszcze jeden
To były kiedyś ogromne komnaty - albo sale balowe - oczyma wyobraźni widzę tu piękną, klimatyczną restaurację w starych murach - pod gołym niebem, którą chciałabym prowadzić - moje marzenie na przyszłe wcielenie
W realu widzę też żółwika.
To miejsce było całkiem odrealnione - gdzieniegdzie suszyło się pranie, panowała cisza, tylko co jakiś czas słychać było głosy z mieszkań w zachowanej części budynku.
W pewnym momencie dostałam ataku śmiechu...
W relacji VIP...GULASZ opisałam kiedyś moje wrażenia z podsłuchanych rozmów Chorwatów:
" Ty skąd jesteś - z Podstražje?" "Tak, a ty z Visu tak?" "Tak, a Ivo znasz?" "Jakiego Ivo ? Od Mariji i Ante?" "Nie, od Ivany i Mate" "A, to znam. A ty znasz Anę z Kutu?" "Anę od Vedrany i Tomislava?" "Nie, córkę Petara" " Tą, to znam"
I stojąc na tym dziedzińcu usłyszałam z otwartego okna rozmowę - przy kolacji zapewne, gdzie w pewnym momencie padło:
"A Ivo znasz??"
Nie mogłam się powstrzymać i wrzasnęłam:
"Nee znaaam"
I uciekłam krztusząc się ze śmiechu - przez klatkę - z powrotem na ulicę Poczuliście fjakę??
W Visie jest bardzo dużo dawnych pałaców, a nawet szlacheckich siedzib - twierdz obronnych.
Oto jedna z nich - należąca do jednej z najstarszych nobliwych rodzin w Cro... - z basztą strzelniczą.
I jej zabudowania gospodarcze, jak też i miejska studnia.
Wracając do samochodu po tym bardzo długim spacerze spotykamy jeszcze parę młodą i jej gości - jak już słusznie zauważono dwa odcinki temu - scena ta mogłaby się wydawać rodem z Hiszpanii
I jeszcze jeden pałac - rodziny Tramontana...
...na placyku, który jest chyba najbardziej ulubionym miejscem spotkań na Rivie.
Ogromny, zacumowany jacht zlewa się w jedną ścianę ze starymi budynkami
Myślę, że powinnam na tym zakończyć, bo ile można trąbić na chwałę Visu dawno minionego Wypadałoby nareszcie trochę poplażować
Katerina napisał(a):(...) hiszpańską klasykę (...) Można poczuć się jak w Andaluzji Taka fjaka ibero - viska Na pewno tu wrócimy - i będzie to prawdziwa uczta dla podniebienia Tak mnie nastroiła ta muzyka, że mam ochotę pozostać w "hiszpańskim" klimacie, o który w Visie nie jest trudno.
Oj pogadałybyście z Olką. Żyła w Hiszpanii rok (dwa semestry, jakaś wymiana studencka).
Katerina napisał(a):oczyma wyobraźni widzę tu piękną, klimatyczną restaurację w starych murach - pod gołym niebem, którą chciałabym prowadzić - moje marzenie na przyszłe wcielenie
Na wszelki wypadek zarezerwuję z wyprzedzeniem: stolik na 2 osoby i na początek biftek , albowiem po delikatności mięska poznasz duszę kucharza
Katerina , szkoda że Twój Mąż nie zagrał na gitarze A może zagrał ? Tylko my o tym nie wiemy Uwielbiam takie sytuacje, kiedy ktoś coś z zewnątrz, a potem ...
Super Mnie najbardziej fascynują te regiony, w których są "wymieszki" kulturowe z jednoczesnym zachowaniem poczucia odrębności, chociaż nie jestem zwolenniczką separatyzmu w tych trudnych czasach.
Na wszelki wypadek zarezerwuję z wyprzedzeniem: stolik na 2 osoby i na początek biftek , albowiem po delikatności mięska poznasz duszę kucharza
Rezerwacja przyjęta Może być z nutą truflową??
Nefer
Ciekawa historia tej czeskiej willi, czeskie koleje, skandal dyplomatyczny. Z przyjemnością czyta się takie opowieści .
Miło mi, że Cię to zainteresowało. Myślę, że w wielu miejscach w Cro można trafić na takie historie, i nie tylko w Cro. Mam mieszane uczucia, gdy napotykam takie sytuacje - z jednej strony jestem za rozwojem, rozumiem potrzebę zmian, ale jednak kłuje w sercu, gdy pomyśli się, że tego typu miejsca będą dostępne tylko dla uprzywilejowanych. Być może lokalsi znajdą tam zatrudnienie..., ale jak czytam lokalną prasę, to mam wiele wątpliwości, czy to jednak nie będzie dla nich konkurencja i obciążenie.
Habanero
Katerina , szkoda że Twój Mąż nie zagrał na gitarze A może zagrał ? Tylko my o tym nie wiemy
Nie zagrał On ma specyficzne podejście do spraw związanych ze sztuką Skomplikowana historia. Musiałby chyba posiedzieć rok w stanie fjaki, żeby to zmienić
Uwielbiam takie sytuacje, kiedy ktoś coś z zewnątrz, a potem
Świetne Niesamowite, że ten "turysta" tak pięknie wszedł w klimat ognisto - cygański Na ogół muzycy z tamtych rejonów świata utożsamiani są z innym temperamentem (BTW, kompozytor tego standardu jazzowego miał korzenie węgierskie , to wykonanie bardzo mi odpowiada )
Bravik
Vis staje się jeszcze bardziej tajemniczy niż był.
Katerina napisał(a):Mam mieszane uczucia, gdy napotykam takie sytuacje - z jednej strony jestem za rozwojem, rozumiem potrzebę zmian, ale jednak kłuje w sercu, gdy pomyśli się, że tego typu miejsca będą dostępne tylko dla uprzywilejowanych.
To chyba częsty problem takich miejsc - jak je rozwinąć, doprowadzić do ładu, zrewitalizować, nie tracąc z drugiej - ich wartości, historycznego dziedzictwa i nie działając wbrew interesom lokalnej społeczności.
uśmiech nie zagościłby na mym obliczu do końca dnia
Uff...
pavlo
Kasiu ile razy byłaś na tej wyspie? A może podsumujesz ile to razem było dni?
Zmusiłeś mnie do karkołomnej gimnastyki pamięci w niedzielę wieczorem Pierwsze pytanie - łatwe - siedem razy Razem ? ( to już trudne)- postarałam się uśrednić - około 130-tu dni??... Wychodzi, że rok będzie za ponad 10 lat w tym tempie
travel, ZytaS, Anata
Dzięki Co do książki - wolę formę reportażu interaktywnego
maslinka
To, co powstanie na miejscu Czeskiej Willi, też mnie niepokoi
Niech najpierw powstanie... Nabywcy Willi zarzuca się, że kupując fabrykę puszek rybnych "Neptun" w Komiży obiecywał miejscowym złote góry...Jak wiemy, po latach od zakupu, zabudowania wciąż straszą, a zysk z inwestycji wspomniany pan z RPA czerpie z odnajmowania ich przestrzeni rybakom (jako przechowalnie łódek), a złoty strzał odebrał, gdy udostępnił hale byłej przetwórni filmowcom w trakcie zdjęć do "Mamma Mia II"
Dobrze widzieć palmy na Twoich zdjęciach. Trochę się martwiłam o "palmowy gaj", dla mnie to wyjątkowe miejsce w Visie i w ogóle w Chorwacji
Gaj palmowy nie wyglądał źle
BTW, zapomniałam spytać - czy Ty widziałaś te mozaiki przy przystani promowej? Bo jakoś mi to umknęło w Twojej relacji..
Świetny odcinek! Jak zawsze Brakowało mi tylko... Ciebie na zdjęciach
Przeniesienie punktu ciężkości na ważkie sprawy (No i... chciałabyś mieć zdjęcie na tle Czeskiej w obecnym stanie? ) (Ale narrator jeszcze powróci jako jeden z bohaterów odcinków ) ) Za to Twoje - super - powiew zdrowia i energii, u nas przedwiośnie zawitało na dobre i chyba już nie życzyłabym sobie więcej śniegu, po tym co tu mieliśmy ; wczoraj kupiłam bratki
Nefer
To chyba częsty problem takich miejsc - jak je rozwinąć, doprowadzić do ładu, zrewitalizować, nie tracąc z drugiej - ich wartości, historycznego dziedzictwa i nie działając wbrew interesom lokalnej społeczności.
Byłby geniuszem ktoś, kto by dogodził wszystkim - jako córka historyka związanego z ważnymi instytucjami kulturalnymi Gdańska stykam się z tym zagadnieniem od lat. Ja, zagorzała zwolenniczka zachowania tego co było w możliwym, oryginalnym kształcie, prawie zawsze jestem pokonana w dyskusji przez ojca, który rozwija szerszy kontekst i pokazuje różne punkty widzenia. I to rozumiem. Ale wszystko musi być transparentne, a tu (w przypadku opisanego zabytku) jest wiele wątpliwości. Nic to, mam nadzieję zdać relację ze zmian jeszcze w tym roku