megidhMoże my też zaczniemy robić zakłady
Ja obstawiam prezent.
maslinka napisał(a):
Zazdroszczę imprez na murku z lokalsami
Też mi się marzą takie spotkania z miejscowymi, ale niestety bez znajomości języka nie są one możliwe.
Są
Właśnie wtedy zaczynasz się uczyć. Ja znałam wiele słów, ale gramatyka mi nie dawała spokoju, więc po tych wakacjach podjęłam intensywny wysiłek systemowej nauki z nauczycielką. Te lekcje są dla mnie przyjemnością, relaksem i rozjaśniają ciemne, zimowe dni
maslinka napisał(a):
megidh napisał(a):
Czy ktoś powtórzy ten tekst: "Na vrh brda vrba mrda"
Ja
Ja też
Wymowa i fonetyka, to rzecz, którą postanowiłam opanować już podczas pierwszego wyjazdu do Cro lata temu - żeby umieć wymawiać i rozumieć nazwy miejscowości i ulic gdy pytałam o drogę, bo my zawsze bez nawigacji
A wczesny Bregović baardzo pasuje do Visu
ZytaSMoże to słoweńska krew
Niestety
, nie o to chodzi, Mistrzyni rozwiązywania zagadek
travelSzkoda , bo to fajna konoba....
Fajna, ale...przez to, że była zamknięta poznałam inne opcje
Bruschetty mogłabym jeść na śniadanie , obiad i kolację
Czasem brałam je od nich na wynos i zabierałam na plażę lub do miejscówki - na kolację
Taka porcja wystarczała mi na cały dzień
zaraz zaraz czy ja dobrze widzę godzinę na zegarze ???
Nieźle - śniadanie w porze lunchu
No oczywiście, rzadko jem śniadanie przed 12tą, komiżanie raczej też poprzestają na kawie ( tzn. kilku
) i jeszcze czymś, o czym wspomnę niedługo
.
A poza tym - to było istne szaleństwo, nie wiem, czy to z powodu pandemii, nie pamiętam jak było wcześniej - jedne knajpy serwowały jedzenie od południa, inne do 10, a jeszcze inne do 12tej.
Np. hotel "Bisevo" nie serwował śniadań (co wydawałoby się oczywistością), tylko pizzę i sałatkę z hobotnicy (najlepsza na Visie, BTW) - od południa. W pierwszych dniach trudno było się połapać co i gdzie.
Rozwiązaniem była pekarna, ale nie jestem z tych co jedzą duże ilości węglowodanów o poranku, także burki i inne ciacha odpadały. A jak policzyłam koszt zakupu chorwackiego chleba , masła (dla męża) i innych składników kanapek, to wyszło, że lepiej dołożyć parę kun i zjeść "na mieście" bez potrzeby przyrządzania posiłku i sprzątania kuchni
Poza tym...byłam przecież ranna
Tak teraz mi się przypomina, że naszym głównym kosztem jeśli chodzi o konsumowanie posiłków w lokalach to były właśnie te późne śniadania, a raczej "brunch'e". Potem jakoś to było
, najczęściej na "krzywy ryj" u sąsiadów, gospodyni, lub nowych znajomych
Czyżby Twój Małż zaliczył wymarzone intro ?
Jeszcze nie tym razem, ale na to się zanosi. W te wakacje była tylko fjaka, a jedynym wysiłkiem to ten, aby się przemóc i w końcu wyjechać z Komiży
Nie możliwe ,żeby nie było można kupić takich donic na Braču -chyba będę musiała to sprawdzić
Zapewne wszystko jest możliwe, gdy ma się silne pragnienie zdobycia, czas...i jak widać z powyższej opowieści - pieniądze.
Przeklejam fragment mojej relacji z 2018 ("Mamma Mia.."):
Ja muszę mieć takie donice - oświadczyłam kelnerowi i Małżowi .
Gdzie je kupić?
Obsługa knajpki poleciła spytać na jednym ze straganów na rivie - ostatnim w szeregu
To jedziemy.
Pokazuję zdjęcia z konoby, tłumaczę o co mi chodzi...
Odsyłają nas od Annasza do Kajfasza, a może ten najstarszy kipar w mieście ma, bo kiedyś robił, itd
Naszukaliśmy się tych kamieniarzy i doniczek, chyba godzinę nam to zajęło - dobrze, że na rowerach
Nikt już takich nie robi w Supetarze, w interiorze też można spotkać tylko te oszlifowane i gładkieAh,...jest jeszcze jeden problem - jak je transportować
Nawet niewielkich rozmiarów donica może być znacznym obciążeniem osobówki - ale o tym w swoim czasie
NeferA propos łamańców językowych, to ja kiedyś ćwiczyłem dykcję na następującym:
Z czeskich strzech szło Czechów trzech
Też sobie potrenowałam po przeczytaniu
Kiedyś widziałam taki skecz kabaretowy, gdzie demonstrowano, jak aktor, lub prezenter tv powinien rozgrzać aparat mowy w celu zapewnienia sobie dobrej dykcji...
Przed wymówieniem trudnego tekstu należy kilkanaście razy powtórzyć " Szczęęęęść Booożeee" przesadnie operując żuchwą i mięśniami szczęki