napisał(a) beagm » 07.07.2011 17:24
Mniej więcej w lutym zapadła decyzja - Riwiera Makarska, bez konkretnej miejscowości, ale z delikatną przewagą Breli i Baśki Vody. Wyjazd planowany był na połowę czerwca, więc nie rezerwowaliśmy kwater, tylko "szukanie w ciemno". Jednak doświadczenia z poprzednich lat pokazały, że warto mieć kilka kwater w zapasie. Po męczącej drodze nie zawsze są siły i chęci na poszukiwania. A więc od lutego na spokojnie przeglądałam strony z kwaterami w okolicy Breli, Baśki Vody. W ten sposób zakładka Ulubione - Chorwacja - kwatery troszkę się rozrosła
Kilka dni przed wyjazdem wysłałam kilka maili z zapytaniem o wolne pokoje i ceny. Potem już tylko rozpisanie co, gdzie, za ile i wydruk. W ubiegłych latach przekonałam się również, że nawigacja plata rożne figle więc nie ufam jej do końca. Dlatego zapobiegliwie wydrukowałam kilka map, bo strzeżonego ...
No cóż należę do osób, które wolą mieć pod kontrolą to co się da. Nie łudzę się, ze wszystko można kontrolować, więc tyle ile można wystarczy. Zdecydowaliśmy, że wyjedziemy 8 czerwca popołudniu. Mąż jest po operacji kręgosłupa i nadal odczuwa bóle. Dlatego droga to element, który spędzał nam sen z powiek. W ubiegłym roku było ciężko. W roku postanowiśmy wyjechać wcześniej i wiecej odpoczywać po drodze. Więc nadszedł oczekiwany dzień wyjazdu. Po raz pierwszy strasznie nie chciało mi się pakować. Odwlekałam ten moment ile się dało. W końcu teoretycznie wszystko spakowane i załadowane do auta. Jeszcze wizyta u sąsiadów, prośba o opiekę nad kwiatami. Następnie krótka południowa drzemka przed wyjazdem. Na szczęście główny kierowca czyli mąż drzemał aż miło. Ja znacznie mniej, ale to inna historia. Po 14 zgodnie z planem wyruszamy na Barwinek. Jest ciepło i swieci słońce. Zapowiada się, że początek jazdy będzie ciężki. Na Słowacji pogoda się pogarsza, słońce chowa się za chmury i jedzie się lepiej. W Koszycach dopada nas ulewa, a raczej oberwanie chmury. Wycieraczki mają co robić. Na Węgrzech jest już znacznie spokojniej. Tradycyjnie na stacji Mol kupujemy winietę na autostrady. Kupiłam więc winietę na miesiąc, aby nie marnować czasu w drodze powrotnej i mieć święty spokój. Droga przez Węgry przebiegła spokojnie. Budapeszt również, na szczęcie wczesnym wieczorem nie ma już korków i przejechaliśmy bez problemu. Potem kilometr za kilometrem autostrada, i dalej autostrada i dalej .... Ty razem widziałam troszkę Balatonu, bo jeszcze było widno. Po 23 dojeżdżamy do granicy chorwackiej. Węgier pyta co wieziemy, zagląda do bagażnika i każe jechać dalej. Jedziemy jeszcze kawałek i w końcu zapada decyzja o odpoczynku dopóki jest ciemno. Stajemy na stacji i ukladamy się do snu. Mąż usnął, ja znowu mam problem. A to lampa świeci, a to auta slychać z autostrady, a to ... Denerwuje mnie wszystko. Na szczęście zmęcznie wygrywa i drzemię
Po dwóch godzinach pobudka, kawa, bułeczka i ruszamy.
Droga DO Chorwacji
Ostatnio edytowano 26.02.2016 19:06 przez
beagm, łącznie edytowano 5 razy