Następnego dnia rano wydawało się, że będzie deszczowo. Chmurki co chwilę przykrywały nieśmiałe słońce. Wobec tego kierownik wycieczki zarządził dzień wyjazdowy. Na pierwszy rzut poszły Makarska i Baśka Voda. Jak później okazało niektórzy (czytaj: mąż) będą ten dzień wspominać latami. Nieświadomi niczego udaliśmy się ulicą Frankopanską w stronę Baśki Vody. Ta droga spędzała mi już potem sen z powiek. Zawsze musieliśmy spotkać się z autobusem, co nie jest zbyt przyjemne. Kto nie był i nie wie, to wygląda to tak:
A potem:
Przejeżdżając przez Baśkę, mąż zauważył i usłyszał skutery wodne. A to oznacza, że zatrzymuje auto w pierwszym dostępnym miejscu, mnie proponuje, abym nie zgubiła go z oczu i "w zorganizowanym pośpiechu"; idzie tam gdzie usłyszał skutery. Na szczęście tym razem udało mi się go przekonać, żeby jechać najpierw do Makarskiej, bo "skutery nie zając i nie uciekną";. Gdyby wtedy wiedział .
Dojechaliśmy do Makarskiej, zaparkowaliśmy, próba zapamiętania gdzie zostawiamy auto i ruszamy w stronę morza. Z biura otrzymaliśmy plan miasta i próbujemy się rozeznać. Jak już ktoś słusznie zauważył opisujemy tu subiektywne odczucia. Więc mnie Makarska nie specjalnie przypadła do gustu. Chyba jednak bardziej podobają mi się mniejsze miejscowości. Słońce jednak się pojawiło i być może przyczyniło się do szybszego zmęczenia. Mojego zmęczenia, bo mąż oczywiście w głowie miał już skutery. Nie oponował więc, gdy zaproponowałam, aby jechać do Baśki. A więc sama sobie byłam winna ...
W Baśce okazało się, że to nie skutery z wypożyczalni robią tyle zamieszania. Trafiliśmy na pierwszy dzień zawodów Alpe Adria Cup 2011. I tu spędziliśmy najbliższe 6 godzin ( słownie: sześć). Połowa nas zachwycona, druga połowa trochę mniej. Nie będę rozpisywać się nad radością mojego męża, bo już chyba domyśliliście się, że była ona wieeeellka. Zawody z pewnością robią wielkie wrażenie, tym bardziej, że było sporo wyścigów i różne kategorie skuterów. A gdy poznaliśmy Mistrza Polski to przyszło mi do głowy, że chyba będziemy nocować w miejscu zawodów. Najfajniejsze zdjęcia zamieściliśmy na forum:
forum/viewtopic.php?t=33043
Dowiedzieliśmy się, że zawody będą również w dniu następnym od godz. 10. Nie musiałam więc martwić się jaki będzie plan na niedzielę. Dodam tylko, że chmurki pomogły nam wytrzymać tak długo na zawodach. W niedzielę rano spoglądam w niebo i ... ani jednej chmury, a mąż już przebiera nogami, aby jechać na kolejne wyścigi. Na szczęście tym razem było tylko kilka zawodów. Ale ja miałam poważniejsze zadanie niż w poprzednim dniu. Mąż kręcił kamerą wyścigi i naszego Mistrza, a ja miałam zadbać o piękne zdjęcia. Nie wiem czy miałam kiedyś większy stres. Uff , fotki wyszły fajne, mężczyźni mnie oszczędzą hahaha. Wieczorkiem zrobiliśmy sobie wycieczkę do Baśki na piechotę do kościoła. Potem piękny zachód słońca.